
Industria Kielce odbiera puchar z rąk Orlen Wisły Płock. Zespół Talanta Dujszebajewa zwyciężył 27:24. Do klubowej gabloty trafia 18. trofeum tych rozgrywek.
Mecz rozpoczął się od odważnych decyzji arbitrów, którzy dość nisko ustawili poprzeczkę oceny przewinień na kary dwóch minut. W pierwszych 120 sekundach tablica świetlna wciąż pokazywała rezultat 0:0, a już trzech graczy musiało odpocząć od rywalizacji. Serię rozpoczął zawodnik Wisły, jednak następnie, w ciągu kilku sekund, kontynuowali ją Monar oraz Nahi.
Kielczanie całkiem nieźle poradzili sobie z podwójnym wykluczeniem, bowiem potrafili utrzymać stały kontakt bramkowy z rywalami. Nie przeszkodziła im w tym choćby fatalna skuteczność z rzutów karnych – do 10. minuty trzy próby padły łupem Alilovicia.
W 13. minucie wicemistrzowie Polski – po raz pierwszy w tym meczu – objęli prowadzenie (7:6). W kolejnych minutach potrafili powiększyć ten dystans do pięciu goli, wykorzystując dobrą dyspozycję w ofensywie, skutecznego Ferlina i dość bierną obronę płocczan, którzy często dopuszczali kielczan do rzutów jeden na jeden.
Ekipa Dujszebajewa złapała jednak zadyszkę i sama skomplikowała sobie końcówkę pierwszej połowy. Poza spadkiem skuteczności pod bramką rywali, do ich gry wkradły się również dwa wykluczenia, co pozwoliło Płockowi na odrobienie trzech z pięciu bramek straty. Korzystna fala Nafciarzy skończyła się jednak jeszcze przed końcową syreną, a kielczanie gwałtownie wykorzystali okazję, by znów odskoczyć na bezpieczny dystans. Industria zeszła do szatni, prowadząc 17:13.
Początek drugiej połowy to ogromne męczarnie z obu stron – zarówno w wykreowaniu pozycji rzutowej, jak i w zdobywaniu bramek. Przez siedem minut padły tylko dwa gole – po jednym dla każdej drużyny. Jedną ze składowych tak niskiego tempa aktualizacji wyniku była bardzo dobra postawa między słupkami Klemena Ferlina. Jego interwencje przyczyniły się także do zbudowania najwyższej przewagi w meczu – w 41. minucie było to „plus sześć”, co odzwierciedlał wynik 21:15.
W kolejnych trzech minutach ten – wydawałoby się – stały i bezpieczny grunt pod nogami kielczan dość mocno się zachwiał. W krótkim czasie na ławkę kar udali się Gębala i Moryto. Orlen Wisła zbliżyła się do żółto-biało-niebieskich na trzy gole straty, a w 45. minucie miała szansę na odrobienie kolejnego trafienia.
Znów jednak drzwi na klucz zamknął między słupkami kielecki golkiper. Obita piłka po rzucie Krajewskiego była jak kubeł zimnej wody – po chwili kielczanie znów prowadzili sześcioma trafieniami (24:18). Niebagatelny udział w przekonwertowaniu fantastycznych obron Ferlina na wysokie prowadzenie miał Igor Karacić. 36-letni Chorwat projektował i sam kończył większość ataków (8 bramek), rozgrywając jeden z najlepszych meczów w sezonie.
Pomimo prób, płocczanie nie zdołali już zagrozić kielczanom. Dodatkowo kończyli zawody bez ukaranego czerwoną kartką Terzicia. Wicemistrzowie Polski odnieśli pierwsze zwycięstwo w finale Pucharu Polski po trzech latach dominacji ich odwiecznych rywali.
Industria Kielce – Orlen Wisła Płock 27:24 (17:13)
Industria Kielce: Ferlin, Cordalija – Olejniczak 2, Wiaderny, Kounkoud, Maqueda 4, Sićko 2, Karacić 8, Moryto 1, D. Dujszebajew, Kaddah 1, Gębala 2, Karalek 1, Rogulski 1, Monar 3, Nahi 2.
- INDUSTRIA KIELCE
- orlen wisla plock
- Puchar Polski