Kołecki nie chce wystąpić we freakach, jednakże nie zamyka furtki, która do nich prowadzi. Cytując klasyka, „Nigdy nie mów nigdy”!
Szymon już w przeszłości podobno otrzymywał lukratywne oferty ze strony organizacji freakowych. Jak wiemy, Kołecki mało za walkę nie inkasuje, w związku z czym jest już na rynku chyba tylko jedna organizacja, która byłaby w stanie w ogóle go zakontraktować.
Mowa oczywiście o FAME, które ściągało do siebie już niejednego sportowca z prawdziwego zdarzenia. Co prawda medalisty Igrzysk Olimpijskich jeszcze w swoich szeregach nie mieli, jednakże prawdopodobnie z przyjemnością by to zmienili. Szymon co prawda już 3 lata nie walczył m.in. ze względu na kontuzje, jednakże ostatnio zapowiadał zbliżający się powrót.
Co do medalistów olimpijskich to jeden z nich już we freak fightach miał okazję stoczyć pojedynek. Mowa oczywiście Damianie Janikowskim, który na IO w Londynie w 2012 roku zdobył brązowy medal w zapasach w stylu klasycznym. Mianowicie 2 lata wystąpił on na „High League” w walce z „Don Diego”.
ZOBACZ TAKŻE: Zapłakana Syguła zabrała głos po przegranym debiucie w UFC! [WIDEO]
Szymon Kołecki nie wyklucza występu we freak fightach!
Polski medalista olimpijski udzielił ostatnio wywiadu dla „InTheCage”. Wypowiedział się w jego trakcie m.in. odnośnie potencjalnego występu we freak fightach:
Nigdy się nie zarzekam, bo nigdy się nie mówi nigdy, iż nie zawalczę we freakowej organizacji, ale robię wszystko w życiu, żeby nie musieć nigdy we freakach walczyć i mam nadzieję, iż tak mi się życie ułoży, iż nie zmusi mnie do walki freakowych organizacjach.
Wychodzi na to, iż Szymona prawdopodobnie nie ujrzymy na gali FAME. Zawodnik „Akademii Sportów Walki Wilanów” dał jasno do zrozumienia, iż musiałby to być po prostu skok po pieniądze, które po prostu w danej chwili byłyby dla niego niezbędne.
Gdyby jednak były zawodnik KSW zdecydował się na walkę we freak fightach, to czy byłby tam dla niego w ogóle jakiś rywal? Wątpliwe. prawdopodobnie jednak byśmy mieli okazję ujrzeć jego pojedynki przykładowo z „Wielkim Bu” czy Denisem Labrygą. Niewątpliwie byłyby to głośne zestawienia, jednakże fanom freak fightów przyjdzie chyba obejść się smakiem.