Kolarskim szlakiem wrzosów i bitew

2 lat temu

Skoro wiosną miłośnicy kolarstwa romantycznego poszukują pól rzepaku, to we wrześniu oczywistością powinny być wrzosy. Zapraszam zatem do odwiedzenia ponoć największego wrzosowiska na Mazowszu.

Proponowana poniżej trasa jest wprawdzie wybitnie płaska i niespecjalnie obfitująca w krajoznawcze sensacje, ale jednocześnie nie brakuje na niej gładkich i przyjemnych dróg wartych przejechania.

Szlakiem bitewnym

Pedałowanie w kierunku mazowieckich wrzosów możemy zacząć przy moście Północnym… pardon… Skłodowskiej-Curie. Pierwsze kilometry miną nam pod znakiem coraz intensywniej zabudowywanych terenów warszawskiej Białołęki. Przyjemnym wytchnieniem od nich będzie las, jaki pojawi się na naszej trasie, gdy skręcimy na drogę wojewódzką 632. Ale to nie byle jaki las, ale puszcza! Konkretnie Puszcza Słupecka! Oczywiście jest ona puszczą tylko z nazwy, jednak już samo to podpowiada nam, iż wieki temu znajdował się tu rozległy, nieprzebyty i dziki kompleks leśny, który stanowił m.in. popularny teren królewskich polowań. Intensywna eksploatacja tego obszaru sprawiła jednak, iż przed II wojną światową drzew już tu praktycznie nie było. Szczęśliwie okoliczna przyroda na tyle gwałtownie się zregenerowała, iż dziś na tym niewielkim obszarze mamy aż dwa cenne rezerwaty.

Z tego miłego leśnego klimatu brutalnie wybudzą nas wschodnie suburbia stolicy, a konkretnie Marki, Nadma i Kobyłka. Uroku w tych miejscowościach niewiele, za to sporo chaotycznej zabudowy oraz ciasnych i ruchliwych dróg. Nie pozostaje zatem nic innego, jak zacisnąć zęby i jak najszybciej je minąć.

Nieco spokojniej zrobi się, gdy dojedziemy do Ossowa. Tu rozpoczyna się bardzo przyjemna i gładziutka droga, która z każdym kilometrem staje się coraz spokojniejsza i bardziej klimatyczna. Ponadto nie sposób na niej nie dostrzec patriotycznego wzmożenia – flag, pomników, cmentarzy itp. Jak bowiem wiadomo nam wszystkim z lekcji historii, to właśnie na okolicznych polach 15 sierpnia 1920 roku doszło do wydarzenia, które naród zgodnie obwołał cudem. Mowa oczywiście o Bitwie Warszawskiej, w trakcie której polskim wojskom udało się odeprzeć sowieckie hordy napierające na stolicę.

Lekcji historii wam tutaj robić nie będę, wspomnieć jednak należy przynajmniej dwa istotne fakty. Po pierwsze, zwycięstwo to nie było żadnym cudem, ale przykładem świetnie zrealizowanej taktyki militarnej (po szczegóły odsyłam do literatury). Po drugie, bitwa w okolicach Ossowa i Radzymina była tylko jednym z wielu epizodów tej wojny, w ocenie części historyków wcale nie najważniejszym. Starczy powiedzieć, iż w szczytowej fazie sowieckiej ofensywy wojskom wroga udało się dotrzeć aż do oddalonego o ponad 100 km Płocka.

Z symbolami się jednak nie dyskutuje, dlatego to właśnie w tym miejscu powstaje w bólach rozległe muzeum poświęcone tej bitwie. Zresztą, jego konstrukcję zobaczycie po prawej stronie.

Z krajoznawczego punktu widzenia odnotować też należy, iż w pobliżu znajduje się również duży cmentarz żołnierzy poległych w tej bitwie, a także miejsce śmierci księdza Ignacego Skorupki, które to wydarzenie obrosło wieloma legendami. Do obu tych miejsc kierują wyraźne drogowskazy.

Pedałując ku fioletowi

Kolejne kilometry pozwolą nam skutecznie odetchnąć od tych patriotycznych uniesień. Sunąć bowiem będziemy na wschód bardzo sympatyczną drogą. Wzdłuż niej napotkamy niby tylko lasy, łąki i luźno rozrzuconą zabudowę, ale wszystko to (plus świetny asfalt) tworzy bardzo przyjemną szosową atmosferę.

Nieco tłoczniej zrobi się na chwilę w miejscowości o sympatycznej nazwie Tłuszcz, która powstała w miejscu istotnego węzła kolejowego na trasie Warszawa – Białystok. O kolejowych korzeniach tego miasta przypominać nam będzie nie tylko spora liczba torów, ale również zabytkowa i ładnie odrestaurowana lokomotywa parowa ustawiona przy wylotówce.

A jeżeli akurat w tym miejscu zrobiliście się głodni, to świetnie! Odjeżdżając nieco w bok, warto bowiem zajechać do cukierni „Pączek w Tłuszczu”. Specjalnością zakładu są – cóż za zaskoczenie – pączki. Ale jakie! Nie dość, iż świeże i w wielu smakach, to jeszcze dostępne w przystępnej cenie. ale jeżeli nie lubicie pączków, to nic straconego. W lokalu można bowiem nabyć wiele innych wypieków, choćby bezy.

Celem naszej podróży jest jednak Mostówka. To przyjemna miejscowość letniskowa położona wśród sosnowych borów przy linii kolejowej do Ostrołęki. To właśnie tuż obok niej odnajdziemy ponoć największe wrzosowisko na całym Mazowszu.

W tym miejscu należy się jednak kilka wyjaśnień, by wycieczka nie okazała się dla Was głębokim rozczarowaniem. Po pierwsze, wrzosowisko znajduje się z dala od asfaltowych dróg. By do niego dojechać, należy odbić na przejeździe kolejowym na północ piaszczystą drogą i pokonać nią kilkaset metrów – niby niewiele, ale piach jest tu na tyle grząski, iż przy wąskich szosowych oponach możecie nie mieć innego wyjścia, jak zasuwać z buta.

Piaszczyste dojście do wrzosowiska

Czy warto się tak poświęcać? Tu opinie mogą być podzielone. Wrzosowisko to może i jest największe na Mazowszu, ale nie jest jakoś imponująco rozległe. Wszystko przez to, iż widoki ograniczają nam młode drzewa i krzewy. Taki już jednak mamy klimat, iż wrzosowiska w Polsce są roślinnością w zasadzie tymczasową. Powstają na ogół na wiatrołomach i pogorzeliskach, by po kilkunastu latach ponownie zarosnąć lasem. To też dzieje się pod Mostówką. Tym bardziej warto więc odwiedzić to miejsce, nim znów stanie się pełnoprawnym lasem.

I wreszcie rzecz trzecia. Wprawdzie nazwa miesiąca podpowiada, iż wrzosowiska to rzecz wrześniowa, ale z mojego doświadczenia wynika, iż najpiękniej prezentują się pod koniec sierpnia, ewentualnie na samym początku września. Pod koniec tegoż miesiąca okolica ta może zatem sprawiać zawód niewielkim natężeniem fioletu.

Po śladach Napoleona

Z Mostówki kierujemy się z powrotem do stolicy lokalnym, równym i bardzo przyjemnym asfaltem, który ciągnie się przez ciągnące się kilometrami pola uprawne – miła odmiana po szarpaniu się z grząskimi piachami. Wydawać by się mogło, iż to po prostu zwykła wiejska droga. Pewien mijany po drodze mural wraz z tablicą informacyjną uświadomi nas jednak, iż nic z tych rzeczy!

Oto bowiem poruszamy się wzdłuż Traktu Napoleońskiego, a więc drogi, którą na początku XIX wieku wojska napoleońskie zmierzały na Moskwę. Warto w tym miejscu nadmienić, iż wiele z tych dróg powstało specjalnie w tym celu, a wyróżniał je w terenie właśnie wyraźny prostoliniowy przebieg.

Kolejny interesujący przystanek na trasie to Radzymin. Warto tu jednak zajechać nie ze względu na liczne cenne zabytki czy unikatową architekturę (bo ani jednego, ani drugiego tu nie uświadczymy), ale dla znajdującej się w samym centrum tego miasteczka cukierni Małgosia. Swego czasu poleciła mi ją znajoma, zachwalając tutejsze rurki z kremem. „Rurki z kremem?” – pomyślałem. „Przecież to tylko śmietana z waflem! Co w tym ciekawego?” – obruszyłem się. No, ale skoro polecała, to pojechałem. I okazało się, iż miała rację, bo tutejsze rurki są faktycznie wyjątkowe – choćby przez wzgląd na spory wybór smaków (ja polecam bitą śmietanę z toffi), jak i oryginalne kruche ciasto.

Ostatnie kilometry do stolicy można pokonać na wiele sposobów. Ten sugerowany na poniższej mapie można streścić podobnie jak kilka innych fragmentów tej trasy: niby nic specjalnego, ale jedzie się jakoś przyjemnie.

Wujek dobra rada

  • Przy wyjeździe ze stolicy oraz w Markach i Kobyłce można się spodziewać sporego ruchu, dlatego trasę tę polecam raczej na weekendy. Na pozostałych fragmentach ruch jest niewielki.
  • Jakość asfaltów jest generalnie bardzo dobra, poza tylko kilkoma krótkimi wyjątkami, np. w okolicach Tłuszcza. Dramatu jednak nie ma. No i pamiętajcie, iż dojazd do wrzosowiska jest po grząskiej piaszczystej drodze!
  • Okazji do aprowizacji na tej trasie nie jest przesadnie dużo, choć nie ma też dramatu. Dogodne punkty na przystanek (ze stacjami benzynowymi) to Tłuszcz i Radzymin. W Mostówce jest zaś spożywczak czynny w niedzielę.
  • Jeśli dla kogoś trasa ta jest za długa, można ją znacznie skrócić pociągiem. Z wrzosowiska możemy bowiem wrócić koleją albo z pobliskiej stacji Mostówka (ale tu pociągów jest niewiele), albo z Tłuszcza, gdzie kursów jest już całkiem sporo.
Idź do oryginalnego materiału