Keys prowadziła 6:2, 5:3 i nagle stało się to. Morderczy bój w Indian Wells

3 godzin temu
Zdjęcie: screen canal+ sport


Madison Keys dopiero w marcu wróciła na kort po triumfie na Australian Open. w tej chwili Amerykanka rywalizuje w Indian Wells, gdzie w pierwszym meczu rozbiła Anastazję Potapową. W poniedziałek zmierzyła się z Elise Mertens, która początkowo również nie sprawiała jej większych problemów. Starcie wyrównało się dopiero w drugim secie, kiedy Belgijka napsuła Keys krwi. Po prawie trzech godzinach to jednak mistrzyni AO cieszyła się z wygranej.
Mało kto spodziewał się, iż pierwszego w tym roku Wielkiego Szlema zwycięży właśnie Madison Keys. A tak właśnie się stało. W drodze do finału Australian Open 30-latka pokonywała gwiazdy, takie jak Elina Switolina, Jelena Rybakina czy Iga Świątek. Polka przegrała z Amerykanką w półfinale 7:5, 1:6, 6(8):7.


REKLAMA


Zobacz wideo Legia wciąż bez dyrektora sportowego. Żelazny: W tym klubie nic nie ma rąk i nóg


Co za forma Keys po powrocie na kort! Miazga
- To był mecz na bardzo wysokim poziomie, Iga grała naprawdę dobrze. Starałam się wytrzymać do końca. Trzeci set to była po prostu bitwa. Możliwość wywalczenia awansu do finału coś niesamowitego. Jestem podekscytowana tym, iż będę tutaj w sobotę - mówiła Keys tuż po wygranej ze Świątek. Kilka dni później w meczu o tytuł pokonała Arynę Sabalenkę, dzięki czemu wygrała pierwsze wielkoszlemowe zawody w karierze i wskoczyła na piąte miejsce w rankingu WTA.


Australian Open mocno dało w kość 30-latce. Przez cały luty nie widzieliśmy jej na światowych kortach. Wróciła dopiero na początku marca. Rozpoczęła zmagania w Indian Wells Masters, gdzie na start rozbiła Anastazję Potapową. Rosjanka zdołała ugrać zaledwie trzy gemy. Ostatecznie przegrała 3:6, 0:6. Na etapie 1/18 finału Madison Keys w poniedziałek 10 marca zmierzyła się z Belgijką Elise Mertens (28. WTA).
Mecz rozpoczął się około godz. 19:10 polskiego czasu. W pierwszym secie starcie było wyrównane do stanu 1:1. Później świeżo upieczona triumfatorka AO kompletnie przejęła inicjatywę. Nie straciła podania, a przy okazji dwukrotnie przełamała rywalkę. W niektórych gemach Mertens dzielnie broniła się przed break pointami, jednak finalnie było ją stać na dwie wygrane partie. Wszystko przez to, iż sama nie potrafiła wykorzystywać własnych break pointów, a w całym meczu miała ich naprawdę sporo. W międzyczasie Keys zwyciężyła 6:2.
Po krótkiej przerwie zawodniczki wróciły na kort. Wydawało się, iż gra Belgijki kompletnie się posypała, ponieważ Amerykanka błyskawicznie wyszła na prowadzenie 3:0. - Dopadła ofiarę i nie chce puścić - mówił komentator Canal+ Sport. Mimo to chwilę później w formie i postawie Elise Mertens nareszcie coś drgnęło. 29-latka zdołała doprowadzić do wyrównania, co jeszcze kilkanaście minut wcześniej nie było zbyt realnym scenariuszem.


Zobacz też: Świątek próbuje sił w zupełnie nowej roli. Sama się wygadała
Madison Keys zaczęła popełniać więcej błędów. Na jej twarzy sporadycznie pojawiała się irytacja spowodowana zaistniałymi wydarzeniami na korcie. Jednocześnie przez cały czas było ją stać na mocarne returny, na które przeciwniczka nie potrafiła znaleźć recepty. Amerykanka otrząsnęła się dosyć szybko. Zgarnęła dwa kolejne gemy. Już witała się z gąską, jednak w dziewiątej odsłonie drugiego seta zmarnowała dwie piłki meczowe. Jednocześnie Mertens drugi raz przełamała 30-latkę, przez co zrobiło się już 5:4, a za moment 5:5. Pozornie łatwy dla Madison Keys mecz zamienił się w wyrównany bój zwieńczony tie-breakiem. W nim amerykańska tenisistka sensacyjnie przegrała 8:10, choć dwa razy miała szansę na zamknięcie spotkania.
Tym samym tenisistki przystąpiły do trzeciego seta, który również był całkiem wyrównany. Przy stanie 3:3 Keys miała na koncie... dziesięć podwójnych błędów serwisowych. Ewidentnie w jej grze coś się popsuło. Gorsza forma nie okazała się jednak na tyle słaba, żeby Amerykanka odpadła w 1/16 finału. Ostatecznie potrzebowała dwóch godzin i 52 minut, aby zwyciężyć 6:2, 6(8):7, 6:4. W 1/8 finału 30-latka zagra ze zwyciężczynią pojedynku Emma Navarro - Donna Vekić.
Madison Keys - Elise Mertens 6:2, 6(8):7, 6:4
Idź do oryginalnego materiału