Katastrofa zajrzała Realowi Madryt w oczy. Wystarczyły trzy dni

2 tygodni temu
Zdjęcie: Fot. Lee Smith / Action Images via Reuters


W Madrycie drżą o awans. W Paryżu też. Czy to nie jest najlepszy dowód, iż nowa ligowa formuła Ligi Mistrzów to był jednak dobry pomysł? Nikt się nie spodziewał, iż wstępna faza tych rozgrywek może mieć taką niespodziewaną dramaturgię.
W ostatnią niedzielę prezydent Realu Florentino Perez mocno przejechał się po obecnej formule Ligi Mistrzów. - Nowy format Ligi Mistrzów nie okazał się rozwiązaniem, jak przewidywaliśmy. Zwiększył liczbę meczów, ale zmniejszył wartość każdego z nich. Rywalizacja rozbudzi pasję kibiców dopiero pod koniec, a nie na początku, jak oczekiwano - powiedział. "Nowy format to niesprawiedliwy system z 36 drużynami, którego nikt nie rozumie" - dodał jeszcze.


REKLAMA


Zobacz wideo


Nagle stało się coś, co wydawało się niemożliwe
A wcześniej swój wywód zaczął od tego, iż "piłka nożna jest poważnie ranna", a wskazują na to ostatnie wskaźniki społeczne i ekonomiczne. Tu miał na myśli ostatnią, "rozczarowującą" jak powiedział, aukcję praw telewizyjnych ligi hiszpańskiej.
Oczywiście wiadomo, dlaczego szef Realu zaatakował UEFA za nowy format Ligi Mistrzów. Perez wciąż pracuje nad swoim idée fixe, czyli Superligą. Jego zdaniem to odpowiedź na uleczenie rannego futbolu.


Czy jednak Perez wie, o co prosi? Oto ma przed sobą namiastkę Superligi i Real wcale w niej dobrze nie wygląda. Po pięciu kolejkach zajmuje 24. miejsce z zaledwie sześcioma punktami. Po drodze doznał sensacyjnych porażek z Lille na wyjeździe i Milanem na swoim boisku. W środę doznał porażki numer 3. Tym razem z Liverpoolem.
I nagle stało się coś, co wydawało się niemożliwe. Obrońcy tytułu muszą drżeć o awans do play-off. Wyjazdowe mecze z Atalantą czy Brestem na pewno nie będą spacerkami. Zwłaszcza iż nowa gwiazda, która miała rozbłysnąć na firmamencie najbardziej utytułowanego zespołu Europy, tylko miga. Kylian Mbappé nie dowozi tego, czego od niego oczekiwano. 25-letni Francuz stał się ostatnio kozłem ofiarnym nieudanej przygody Realu z fazą ligową Ligi Mistrzów.


Real musi drżeć. Wyliczyli jego szanse na awans
Kibice przyzwyczajeni do łatwych zwycięstw "Królewskich" na wstępnym etapie rywalizacji w tych lukratywnych rozgrywek są coraz bardziej zirytowani. Natomiast romantycy futbolu mogą zacierać ręce i powtarzać: a jednak! Pieniądze nie grają.
Brutalnie mówiąc, rzeczywistość ugryzła Pereza w tyłek. Jego słowa o tym, iż w nowym formacie mecze w fazie ligowej nie będą miały większego znaczenia, tak jak to było w poprzednim modelu w fazie grupowej, raczej nie znalazły potwierdzenia w faktach. Kto spojrzy na tabelę i zobaczy Manchester City na 17. miejscu, Juventus na 19., Real na 24. i PSG na 25. ten nie ma wątpliwości, iż każdy kolejny mecz tych drużyn jednak będzie miał znaczenie. I to bardzo duże.


Serwis The Athletic, który wspólnie z firmą Opta opracowuje co kolejkę prognozy tabeli na koniec fazy ligowej, twierdzi, iż jest 7 procent szans, iż Real odpadnie już w fazie ligowej. Znacznie gorzej wyglądają szanse PSG. Paryżanie grają jeszcze z Salzburgiem, Manchesterem City i Stuttgartem.
"Real Madryt po raz pierwszy w historii jest na krawędzi odpadnięcia z Ligi Mistrzów w fazie grupowej. Nowy format postawił drużynę w bezprecedensowej sytuacji" - pisze hiszpański dziennik "Marca".


Nie chodzi tylko o awans. Każdy mecz ma znaczenie
Nie chodzi przecież tylko o awans do grona dwudziestu czterech drużyn, które grają dalej, ale też o to, by być na miejscach 1-8, lub w najgorszym wypadku 9-16. Nowy system uprzywilejowuje te drużyny. Te z pierwszej ósemki omijają pierwsza rundę play-off i od razu awansują do 1/8 finału. Tam są rozstawione podczas losowania i mają ten przywilej, iż rewanż grają u siebie. Tak samo jest z zespołami z miejsc 9-16 w pierwszej rundzie play-off.
Małe różnice punktowe w tabeli powodują, iż jeszcze dużo może się w tej fazie rozgrywek wydarzyć i liczyć się może każdy gol. Zresztą, czy to nie jest jedna z przyczyn tego, iż średnia liczba goli jest w tym roku jedna z najwyższych w historii (3,2 bramki na mecz)? Warto się postarać i choćby ze słabszymi drużynami grać do końca, by zbudować sobie solidny bilans bramkowy, który przy równej liczbie punktów może decydować o rozstawieniu w kolejnych rundach.
To jest niesprawiedliwe, ale co z tego?
W jednym Perez ma na pewno rację. System nie jest sprawiedliwy. Wiele zależy od losowania. UEFA starała się zbudować w miarę zrównoważony kalendarz i podzieliła 36 zespołów na cztery koszyki według ich rankingu. Każdy zespół gra po dwa mecze z drużynami z każdego koszyka. Nie jest to jednak najszczęśliwszy podział. W obrębie tych samych koszyków mamy dużą różnicę wartości drużyn: na przykład Milan i Szachtar Donieck w koszyku drugim, czy Bologna i Slovan Bratysława w czwartym. Ale czy w starej formule było bardziej sprawiedliwie? Owszem, w grupie każdy grał z każdym mecz i rewanż, ale wielokrotnie zdarzało się tak, iż drużyna, która pierwsze miejsce już sobie zapewniła, na ostatnią kolejkę wystawiała półrezerwowy skład i wypaczała w ten sposób sens rywalizacji.


W sporze sprawiedliwości z atrakcyjnością wygrała ta druga opcja. UEFA w tym wypadku poszła drogą sportów amerykańskich. W NBA czy NFL też kalendarz jest "niesprawiedliwy", a drużynom z bardziej wyrównanych dywizji trudniej awansować do play-off, albo uzyskać wyższe rozstawienie.


Na razie wbrew Perezowi nowy format chwali też "Marca". Hiszpański dziennik pisze, iż innowacyjny format rozgrywek przyniósł rozstrzygnięcia, jakich nikt się nie spodziewał. Jednak to tylko preludium do tego, co będzie się działo w następnych kolejkach, gdy groźba wypadnięcia wielkich firm z pierwszej szesnastki czy w ogóle z play-off stanie się realna. Ostatnia kolejka, w której wszystkie osiemnaście meczów odbędzie się o jednej porze, to już będzie szaleństwo.
Idź do oryginalnego materiału