Karny w doliczonym czasie zdecydował. Wielkie emocje w meczu Rakowa ze Stalą

2 godzin temu
Zdjęcie: screen / Canal+ Sport


Raków Częstochowa miał wielkie problemy ze Stalą Mielec na własnym stadionie. Piłkarze Marka Papszuna pierwszy celny strzał oddali dopiero w 68. minucie, ale to oni ostatecznie sięgnęli po trzy punkty. O wyniku 1:0 zadecydował rzut karny w doliczonym czasie gry, zamieniony na bramkę przez Jonatana Brauta Brunesa.
Raków Częstochowa w okresie 2024/25 celuje w Ekstraklasie w pełną stawkę, czyli mistrzostwo Polski, ale przed meczem 14. kolejki ze Stalą Mielec u siebie zespół Marka Papszuna miał aż siedem punktów straty do prowadzącego Lecha Poznań. Przeciwko walczącej o utrzymanie drużynie z Mielca Raków był zdecydowanym faworytem, ale rzeczywistość okazała się zdecydowanie bardziej wymagająca niż przedmeczowe oczekiwania.

REKLAMA







Zobacz wideo Oto kosmiczny stadion Realu Madryt! Pochłonął ponad miliard euro



Raków znów to zrobił. O pokonaniu Stali zadecydował karny w doliczonym czasie gry
Pierwsza część gry stała na bardzo niskim poziomie, szczególnie za sprawą Rakowa, który w ofensywie grał wolno i przewidywalnie, kompletnie nie potrafiąc zaskoczyć defensywy gości. Częstochowianie tylko trzykrotnie strzelali na bramkę Jakuba Mądrzyka, ale ani razu nie udało im się zagrozić bramkarzowi Stali. Głównie za sprawą obrony Stali, która skutecznie blokowała m.in. Iviego Lopeza czy Adriano Amorima.
W związku z tym bliżej zdobycia bramki był przed przerwą zespół Janusza Niedźwiedzia. Uderzenie z dystansu Matthew Guillaumiera obronił Kacper Trelowski, a już w 45. minucie po akcji lewym skrzydłem Serhija Krykuna i fatalnej interwencji Mateja Rodina w słupek trafił z bliska Łukasz Wolsztyński.
Po przerwie w Częstochowie działo się zdecydowanie więcej, ale pod obiema bramkami. W 52. minucie po kolejnej świetnej akcji Stali prosto w bramkarza uderzył Dawid Tkacz. W odpowiedzi z kolei zza pola karnego Adriano Amorim obił poprzeczkę bramki gości. Po chwili jednak znów po kontrę świetną szansę mieli mielczanie, ale Robert Dadok przegrał pojedynek z Kacprem Trelowskim.


Pierwszy celny strzał gospodarze oddali w tym meczu dopiero w 68. minucie, gdy płaskie uderzenie z dystansu Iviego Lopeza bardzo pewnie wyłapał Jakub Mądrzyk. Wówczas jednak zaczęła się zarysowywać przewaga Rakowa, która przynosiła jedynie uderzenia z dystansu Władysława Koczerhina czy niecelną próbę Jonatana Brauta Brunesa.



Wszystko wskazywało na to, iż mecz w Częstochowie zakończy się bezbramkowym remisem, jednak Raków przyzwyczaił nas, iż potrafi takie spotkania przesądzać w doliczonym czasie na swoją korzyść. Tak było z Pogonią, tak było też ze Stalą. Choć tym razem stało się to głównie za sprawą niefrasobliwości greckiego obrońcy gości Petrosa Bagalianisa, który we własnym polu karnym kopnął rezerwowego Jesusa Diaza. Rzut karny dla Rakowa w 94. minucie był ewidentny, a zamienił go na gola Jonatan Braut Brunes, którego płaskiego strzału nie sięgnął Jakub Mądrzyk.



Raków Częstochowa pokonał u siebie Stal Mielec 1:0, dzięki czemu z 30 punktami awansował na pozycję wicelidera Ekstraklasy z czteropunktową stratą do Lecha Poznań, który w sobotę wieczorem zagra na wyjeździe z Puszczą Niepołomice. Stal z 12 punktami pozostaje na trzynastej pozycji, choć jeszcze w tej kolejce może spaść choćby do strefy spadkowej.
Idź do oryginalnego materiału