Robert Karaś dwa razy został przyłapany na dopingu. Po zawodach triathlonowych w Brazylii i USA wykryto, iż stosował drostanolon. Za pierwszym razem Polak otrzymał karę dwóch lat dyskwalifikacji, za drugim - aż osiem. Sam zawodnik nie zgadzał się z tą drugą decyzją. Jak twierdził, dwukrotnie ukarano go za to samo, bo w jego organizmie znajdowały się pozostałości wcześniej stosowanej substancji. Jego wersję podważył jednak szef Polskiej Agencji Antydopingowej dr Michał Rynkowski, który wyjaśnił, iż wspomniany środek utrzymuje się w organizmie do około 30 dni. Między startami Karasia minęło zaś grubo ponad pół roku. Pomiędzy panami rozpętał się więc olbrzymi konflikt.
REKLAMA
Zobacz wideo Reprezentacja z Lewandowskim na czele w komplecie przed Nową Zelandią i Litwą
Karaś dostał pismo od POLADA i nie wytrzymał. "Wnoście, choćby nie czekajcie"
W lutym tego roku triathlonista dał Rynkowskiemu 24 godziny na sprostowanie i groził pozwem o zniesławienie. W odpowiedzi POLADA również zapowiedziała pozew za naruszenie dóbr osobistych agencji i samego Rynkowskiego. W ostatnich miesiącach sprawa nieco przycichła. Aż do teraz. Wszystko przez nagranie, jakim Karaś podzielił się w mediach społecznościowych.
Mężczyzna wyjaśnił, iż otrzymał pismo z kancelarii, która reprezentuje Polską Agencję Antydopingową, o zaprzestanie naruszania dóbr osobistych. Od razu postanowił się do niego odnieść. - Faktycznie może mówiłem za bardzo ogólnie, mogłem jeszcze bardziej personalnie kierować słowa do tego dyrektora. Beka z tego, iż to pismo o zaprzestanie mówienia prawdy, bo tak naprawdę o to się rozchodzi. Zastanawiam się, jak to możliwe, iż ktoś, kto publicznie wprowadza ludzi w błąd, dalej pracuje na tym stanowisku, iż nie ma jakiejś komisji czy ministra sportu, który by to wszystko weryfikował - mówił.
W obszernym monologu twierdził, iż według amerykańskiej agencji drostanolon może utrzymać się choćby kilka miesięcy. Poza tym zażył znacznie więcej niż jedną dawkę. W związku z tym personalnie zaatakował Rynkowskiego. - Nie wiedział o stężeniu, a potem takie głupoty pisze, więc widać, iż nie ma po prostu o tym pojęcia. Co on robi na tym stanowisku? Ja p******e, chłopie, nigdy cię nie przeproszę - grzmiał.
Na koniec Karaś zauważył, iż w piśmie pojawiły się pewne żądania i groźba, iż w przypadku, gdy ich nie spełni, kancelaria wniesie powództwo do sądu. - Wnoście, choćby nie czekajcie na odpowiedź, bo i tak wam nie odpowiem. Fajnie będzie to gwałtownie zakończyć. Możemy podpiąć się pod wariograf w sądzie i zrobić to na żywo w telewizji. Wyjdzie, jaki jesteś zakłamany albo głupi - wypalił.
Szef POLADA odpowiedział Karasiowi. Mówił o procesie w sądzie. "Bardzo prawdopodobne"
Do jego słów już ustosunkował się Michał Rynkowski. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" potwierdził, iż zlecił wysłanie takiego pisma. - Jako POLADA i też ja jako szef POLADA wezwaliśmy do zaprzestania naruszania dóbr osobistych naszej organizacji i także moich, ale widzimy kontynuację tych działań. Chcieliśmy załatwić tę sprawę polubownie, dając możliwość zawodnikowi, żeby dobrowolnie się do tego ustosunkował. Publicznie już to zrobił. Oczywiście czekamy na oficjalne pismo w sprawie, ale decyzja o przejściu na drogę sądową jest bardzo prawdopodobna - odpowiedział.
Podtrzymał też swoje zdanie na temat czasu utrzymania w organizmie drostanolonu. - Przy stosowaniu dawek terapeutycznych, także niejednokrotnych, ten okres wynosi około trzydziestu dni. Oczywiście może być nieco dłuższy lub krótszy w zależności od metabolizmu, cech indywidualnych danego pacjenta, treningu, natomiast to nie kwestia sześciu miesięcy lub jeszcze dłuższego czasu - wyjaśnił.