130 - tyle dni na oficjalny występ czekał Kacper Tobiasz. 22-latek, który jest ulubieńcem kibiców z Łazienkowskiej i który jeszcze jesienią był pierwszym bramkarzem w drużynie Goncalo Feio, w tym roku mógł spaść choćby na pozycję numer trzy.
REKLAMA
Zobacz wideo Kosecki wspomina wybuch Jana Urbana: Co wy k***a, nie umiecie tego?
Notowania Tobiasza u Feio poleciały na łeb, na szyję i wydawało się, iż przed bramkarzem bardzo trudna wiosna. Zwłaszcza w kontekście czerwcowych mistrzostw Europy U-21 i występu reprezentacji Polski, której Tobiasz jest nie tylko pierwszym bramkarzem, ale i kapitanem.
Ostatnie tygodnie i czwartkowy mecz z Molde (2:0) pokazały jednak, iż Feio się pomylił. I to co najmniej dwukrotnie. Tobiasz w końcu wrócił do bramki i został jednym z bohaterów Legii, która awansowała do ćwierćfinału Ligi Konferencji. - Minęło bardzo dużo czasu, ale mogę być z siebie zadowolony i dumny z drużyny - uśmiechał się Tobiasz po meczu z Molde.
Kontuzja i błąd z CFR Cluj
Po meczu z Norwegami 22-latek wydaje się pewniakiem do gry w niedzielnym meczu ligowym z Rakowem Częstochowa. A przecież jeszcze niedawno wydawało się, iż Tobiasz całą wiosnę spędzi na ławce rezerwowych. Ale po kolei.
Na występ w oficjalnym meczu czekał od 3 listopada i ligowego spotkania z Widzewem Łódź (2:1). Problemy zaczęły się kilka dni później, kiedy Tobiasz doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry do końca roku. Pod jego nieobecność w bramce Legii - z różnym powodzeniem - stał Gabriel Kobylak.
I to on wygrał rywalizację o miejsce w składzie w trakcie zimowych przygotowań, bo to Kobylak zagrał w pierwszym ligowym meczu Legii w 2025 r. przeciwko Koronie Kielce (1:1). Dlaczego Tobiasz nie wrócił do bramki? Na decyzję Feio wpływ mogło mieć zdarzenie z pierwszego zimowego sparingu Legii z CFR Cluj (2:2).
Tobiasz, który zaczął mecz w podstawowym składzie, już w 7. minucie popełnił fatalny błąd. 22-latek tak źle przyjął podanie od Rafała Augustyniaka, iż wystawił rywalowi piłkę na pustą bramkę. W tamtym spotkaniu Tobiasz zagrał 45 minut i mimo iż w kolejnych sparingach przeciwko Piastowi Gliwice (0:0) i Górnikowi Łęczna (6:3) zaprezentował się bez zarzutów, to Feio ostatecznie postawił na Kobylaka. I tu pomylił się po raz pierwszy.
Kobylak był bowiem antybohaterem Legii w meczu z Koroną. 23-latek zawinił przy golu Adriana Dalmau i to m.in. przez niego warszawiacy gwałtownie stracili pierwsze punkty w ekstraklasie w 2025 r. Chociaż już po tej jednej wpadce Feio przekreślił Kobylaka, to Tobiasz dalej nie mógł liczyć na swoją szansę.
Katastrofalne wypożyczenie Kovacevicia
Raptem cztery dni po meczu z Koroną kontrakt z Legią podpisał Vladan Kovacević, który został wypożyczony do końca sezonu ze Sportingu CP. Wydawało się, iż były bramkarz Rakowa Częstochowa rozwiąże problemy Legii na tej pozycji. Szczególnie wierzył w to Feio, który chętnie podkreślał, iż transfer Bośniaka to głównie jego zasługa.
Portugalczyk mówił, iż zadzwonił najpierw do Kovacevicia, później do jego agenta, a na końcu spotkał się z zarządem Legii, która skontaktowała się ze Sportingiem. I tak 6 lutego Bośniak trafił na Łazienkowską. Dla Tobiasza to mogło oznaczać spadek w hierarchii choćby na trzecie miejsce. Na jego szczęście Kobylak poddał się zabiegowi, który wykluczył go z gry do końca sezonu.
Ale tu Feio pomylił się drugi raz. Wypożyczenie Kovacevicia okazało się bowiem kompletną klapą. Bośniak po zaledwie dwóch treningach zagrał w meczu z Piastem (0:1), gdzie nie pomógł drużynie przy jedynym golu autorstwa Jorge Felixa. Ale to był tylko początek.
Kovacević rozegrał w Legii łącznie siedem meczów, w których zachował tylko jedno czyste konto i puścił aż 12 goli. I – co gorsza – można się do niego przyczepić mniej więcej o połowę z nich. Kovacević zaliczył katastrofalne występy przeciwko Radomiakowi Radom (1:3), Molde (2:3) czy Motorowi Lublin (3:3).
W Norwegii Bośniak zamieszany był w stratę dwóch goli, w Lublinie jego błąd spowodował rzut karny w samej końcówce, po którym gospodarze wyszarpali punkt. - Czy rozważam zmianę bramkarza? Tak jak i na każdą inną pozycję. W drużynie jest rywalizacja, nie chciałbym, żeby piłkarze mówili, iż jestem niesprawiedliwy - mówił Feio po meczu z Motorem. I w końcu podjął słuszną decyzję.
Chłopak z "Żylety" w końcu na swoim miejscu
- Mam jeszcze do przeprowadzenia kilka rozmów z piłkarzami, w tym z bramkarzami. Niezależnie od decyzji, którą podejmę, Kovacević to wartościowy zawodnik. Przez dwa sezony był najlepszym bramkarzem ekstraklasy, a takich umiejętności się nie zapomina. Tobiasz jednak ciężko pracuje, by dostać szansę - mówił Feio na środowej konferencji prasowej.
Zobacz też: Oto drabinka Legii i Jagiellonii do finału Ligi Konferencji we Wrocławiu
Kilkadziesiąt godzin później stało się jasne, iż Tobiasz w końcu doczekał się swojej szansy. Był to moment szczególnie trudny, bo na występ czekał ponad cztery miesiące, a mecz z Molde był szczególnie istotny. Nie tylko dla przyszłości Legii w Lidze Konferencji, ale i całej atmosfery wokół klubu, która przez kiepskie wyniki w ekstraklasie mocno zgęstniała.
Ale Tobiasz wytrzymał presję, wykorzystał szansę i był jednym z bohaterów drużyny Feio w czwartkowy wieczór. Według jednego ze statystycznych portali był to trzeci najlepszy występ bramkarza Legii w tym sezonie. Według jego wyliczeń lepsze były tylko występy Tobiasza w rewanżu z Borndby (1:1) i Kobylaka przeciwko Lugano (1:2) w Lidze Konferencji.
"Już w 10. minucie Tobiasz wykazał się czujnością i dobrze wyszedł do piłki zagrywanej na wolne pole do Fredrika Gulbrandsena, wyprzedzając najlepszego strzelca Molde. Ale to był dopiero początek, bo pięć minut później Tobiasz wykazał się refleksem broniąc strzał Magnusa Wolffa Eikrema. Najlepszą interwencją popisał się jednak tuż przed przerwą, kiedy w efektowny sposób odbił strzał Gulbrandsena z kilku metrów" - wyliczałem w pomeczowych spostrzeżeniach.
Tobiasz był pewny do końca meczu, mimo iż na początku drugiej połowy Ruben Vinagre przy wybiciu piłki kopnął bramkarza w twarz i mocno pokiereszował mu nos. Ale i to nie wybiło go z dobrego rytmu. - W rozmowach z bramkarzami poinformowałem, iż na Molde biorę do składu Tobiasza. To trudny moment dla Vladana, ale Kacper miał taki przed miesiącem. Dzięki ciężkiej pracy wrócił do wysokiej formy i zapracował na tę szansę - mówił po meczu Feio, który w końcu nie mógł żałować swojej decyzji.
- Nie będę kłamał, za mną trudne chwile. Ale jak mawia trener Feio, trudne chwile tworzą wielkich ludzi. Mam nadzieję, iż od dzisiaj będę już szedł tylko do przodu - powiedział po meczu wyraźnie szczęśliwy Tobiasz, cytowany przez portal legioniści.com.
- Jestem ambitny, więc przesiadywanie na ławce było bardzo trudne. Ale miałem dużo czasu, by spojrzeć na tę sytuację z innej perspektywy. Jestem wdzięczny za pracę, którą wykonali ze mną trenerzy Krzysztof Dowhań i Arkadiusz Malarz oraz szef sztabu przygotowania motorycznego Bartosz Bibrowicz, z którym dużo czasu spędziłem w siłowni. Trener Dowhań pracował ze mną indywidualnie, czasami przez to nie jeździł choćby z drużyną na wyjazdy - dodał.
- Można powiedzieć, iż jestem stworzony do wielkich meczów, ale bohaterem w ogóle się nie czuję. Mam nadzieję, iż jestem stworzony też do wszystkich innych meczów. Do każdego będę podchodził z taką samą motywacją i zaangażowaniem. Nie miałem nic do stracenia, wyszło dobrze i oby tak dalej - podsumował Tobiasz.
22-latek w rozmowie z dziennikarzami zachowywał chłodną głowę, ale jego występ docenili kibice. Nazwisko Tobiasza skandowali jeszcze w trakcie meczu, a po jego zakończeniu bramkarz doczekał się tego wyróżnienia raz jeszcze. W czwartek na coś takiego mógł też liczyć tylko Artur Jędrzejczyk. I nic w tym dziwnego, bo Tobiasz, czyli chłopak z "Żylety" i warszawskiego Ursynowa, w końcu wrócił na swoje miejsce.