Już czeka na Świątek! Oto pierwsza półfinalistka Roland Garros

1 dzień temu
Aryna Sabalenka długo przegrywała z Qinwen Zheng, ale wykorzystała błędy mistrzyni olimpijskiej i pokonała ją w ćwierćfinale Roland Garros 7:6, 6:3. jeżeli Iga Świątek wygra z Eliną Switoliną, to w półfinale dostaniemy hit Świątek - Sabalenka!
- Bardzo się poprawiłam na kortach ziemnych i wierzę, iż będę tu aż do ostatniego dnia – mówiła Aryna Sabalenka przed ćwierćfinałem Roland Garros 2025. I po pokonaniu Chinki Zheng jest już o jeden krok od tego celu.


REKLAMA


Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy


Dwadzieścia dni temu Qinwen Zheng sprawiła niespodziankę, a może choćby sensację, pokonując Sabalenkę 6:4, 6:3 w ćwierćfinale turnieju WTA 1000 w Rzymie. - Cieszę się na ten rewanż, nie mogę się doczekać – mówiła teraz Białorusinka. I tłumaczyła porażkę w Rzymie zmęczeniem.
Na pewno coś w tych tłumaczeniach było – Sabalenka przed Rzymem wygrała turniej WTA 1000 w Madrycie. Ale też wygląda na to, iż po serii bolesnych porażek z liderką światowego rankingu Zheng znalazła sposób, żeby już nie przegrywać z nią tak wyraźnie.
Od sierpnia 2023 roku do marca bieżącego roku Białorusinka i Chinka zmierzyły się sześć razy. Bilans? 6:0 dla Sabalenki. W setach 12:1. Po tej czarnej serii Zheng wreszcie wygrała z Sabalenką w Rzymie. A teraz w Paryżu mistrzyni olimpijska z ubiegłorocznych igrzysk rozegranych na kortach Roland Garros miała wszystko, żeby znów pokonać faworytkę. I trudno nie mieć wrażenia, iż to Chinka bardziej ten ćwierćfinał French Open przegrała, niż Białorusinka go wygrała.
Sabalenka dostała mnóstwo prezentów
- Dziś na Court Philippe-Chatrier mocno wieje. To będzie większe utrudnienie dla Sabalenki, która przy serwisie wyżej podrzuca piłkę – analizował tuż przed meczem Alex Corretja, kiedyś finalista Roland Garros, a dziś ekspert Eurosportu. Z wiatrem, ale i z dobrze grającą przeciwniczką Sabalenka miała kłopoty przez większość pierwszego seta. - Nie było czego zbierać – zauważał Tomasz Wiktorowski po kapitalnym forhendzie Chinki na 1:1 i 40:15 przy serwisie Sabalenki. Po chwili oglądaliśmy przełamanie, które było dowodem na wyraźną przewagę siódmej zawodniczki rankingu WTA. - Za daleko stoi Sabalenka. Zheng może robić, co chce, może choćby zbijać z góry na dół martwą piłkę – mówił Wiktorowski po akcji na 4:2 dla Zheng. Były trener Igi Świątek komentując mecz podkreślał, iż Sabalenka nie może się odnaleźć. Ale w końcu Zheng jej w tym pomogła.


Przy stanie 4:2 i 30:30 zmarnowała idealną piłkę na breakpointa. Pomyliła się pod siatką. Nie pierwszy raz. Białorusinka często decydowała się na skróty, te były średniej jakości, Chinka do nich bez problemu dobiegała, ale odgrywała zbyt nerwowo i nie trafiała w kort. Przy wyniku 4:3 dla Zheng realizator transmisji wyświetlił nam informację, iż prowadząca popełniła już 11 niewymuszonych błędów, a Sabalenka – pięć. W całym pierwszym secie Chinka podarowała rywalce aż 21 punktów. A sama dostała "za darmo" 11. Bardzo bolesne dla Zheng były podwójne błędy serwisowe przy stanie 4:3. Prowadząc 30:15 Chinka podwójnymi błędami podarowała przeciwniczce punkty na 30:30 i 30:40. Po chwili zepsuła piąty serwis z rzędu i nie chcąc zepsuć szóstego i tym samym dać się przełamać, wprowadziła do gry tak bezpieczne podanie, iż Sabalenka musiała to wykorzystać. Wykorzystała, zanotowała przełamanie powrotne, a moment później przy swoim serwisie wyszła na 5:4.
To było pierwsze prowadzenie Sabalenki w meczu. Przyszło po dopiero 38 minutach gry. – Dobrze weszła w mecz Zheng, ale teraz gra nieśmiało. Wydawało się, iż ma dobry plan, ale wygląda na to, iż do głosu doszły emocje – analizował Wiktorowski przy wyniku 6:5 dla faworytki. A chwilę później były trener Świątek był w szoku po tym, co zrobiła coraz bardziej zagubiona Chinka.
Było 5:6 i 30:30 przy serwisie Zheng. Trwała wymiana, w której Chinka wypracowała sobie dużą przewagę sytuacyjną. I nagle wstrzymała grę, przekonując panią sędzię, iż Sabalenka wyrzuciła piłkę w aut, a arbiter liniowy tego nie zauważył. Sędzia zeszła ze swojego stołka, sprawdziła ślad i orzekła, iż Zheng się pomyliła. – To jest najgłupsze, co można zrobić – ocenił Wiktorowski.
Zheng z tej trudnej sytuacji wyszła – obroniła break pointa i zarazem piłkę setową dla Sabalenki. Doprowadziła do tie-breaka. Ale w nim od prowadzenia 2-0 wygrała tylko jeden punkt. Sabalenka wygrała tę decydującą rozgrywkę 7-3 głównie dzięki błędom Chinki. I dzięki dwóm świetnym serwisom, które dały jej punkty na 5-3 i 6-3.


Sabalenka czeka na rywalkę. Oby na Świątek
Po pierwszym secie ćwierćfinału Sabalenka prowadziła 7:6, identycznie jak rok temu w ćwierćfinale z Mirrą Andriejewą. Tamten mecz Białorusinka sensacyjnie przegrała 7:6, 4:6, 4:6, ale kibice pewnie pamiętają, iż wówczas walczyła nie tylko z dobrze dysponowaną rywalką, ale też ze swoim zdrowiem. W trakcie tamtej batalii Sabalenka łapała się za brzuch, wzywała pomoc medyczną i przyjmowała leki przeciwbólowe. Później nie była w stanie wypełnić swoich obowiązków medialnych. Organizatorzy turnieju dwa razy przekładali w czasie jej konferencję prasową, a w końcu przysłali dziennikarzom niepokojący komunikat o treści "Aryna Sabalenka jest niezdolna do udziału w pomeczowej konferencji prasowej z powodu choroby i przebywa z turniejowym zespołem medycznym".
Tym razem w ćwierćfinale Roland Garros i ze zdrowiem Sabalenki wszystko było w porządku, i rywalka nie postawiła się jej aż tak mocno, jak Andriejewa przed rokiem.
Pierwszy set meczu Sabalenka – Zheng był horrorem trwającym aż godzinę i dziewięć minut, ale druga partia nie przyniosła już aż takich emocji. Po 24 minutach Białorusinka przełamała Chinkę w piątym gemie. Prowadząc 7:6, 3:2 Sabalenka nie potwierdziła przełamania, nie dorzuciła gema na 7:6, 4:2, ale zachowała absolutny spokój, mimo iż mogła się zdenerwować. A to dlatego, iż przy wyniku 7:6, 3:2 i 15:40 sędziowie ocenili, iż w wymianie pod siatką Sabalenka cudem trafiła w linię, a po chwili sędzia główna zmieniła decyzję i przyznała Chince punkt na wagę przełamania powrotnego. – No! No! – krzyknęła w pierwszej chwili Sabalenka, ale bardzo gwałtownie pogodziła się z tą decyzją. I już po chwili znowu przełamała rywalkę. I to do zera. Tym razem Białorusinka potwierdziła przełamanie wygraniem swojego gema serwisowego. I prowadząc w meczu 7:6, 5:3 już nie wypuściła tego wyniku.
Wygrywając z Zheng 7:6, 6:3 Sabalenka wyrównała swoje najlepsze osiągnięcie w Roland Garros, czyli półfinał z 2023 roku. O finał liderka światowego rankingu powalczy z Igą Świątek albo z Eliną Switoliną.
Idź do oryginalnego materiału