Przed GP Kanady George Russell był pytany o zdarzenia z poprzedniej rundy F1 w Hiszpanii, gdy Max Verstappen spowodował z nim kolizję.
Verstappen po otrzymaniu od zespołu – nieuzasadnionego jak się potem okazało – polecenia przepuszczenia George Russella, dał upust swoim nerwom nie tylko przez radio, ale również na torze, wykonując dziwny manewr, który doprowadził do kontaktu z George Russellem.
Mistrz świata dostał za to karę 10 sekund i 3 punkty karne i niezbyt chciał komentować całe zajście. Dopiero dzień po GP Hiszpanii opublikował wpis w social mediach, w którym przyznał, iż nie powinien tak postąpić.
George Russell natomiast od razu zauważał, iż zachowanie Verstappena było celowe, ale przyznaje, iż nie spodziewał się komunikatu Verstappena.
“Byłem zaskoczony, iż wziął na siebie odpowiedzialność, ale to dobrze. Nie rozmawiałem z nim jeszcze o tym. Wpadliśmy na siebie na lotnisku niedawno i zupełnie nie pamiętałem o tamtej sytuacji. Między nami nie ma więc problemów. Nie potrzebuję przeprosin z jego strony” – mówi Russell, cytowany przez f1.com.
“Oczywiście miałbym inne odczucia, gdyby wyrzucił mnie z wyścigu, ale ostatecznie ja skorzystałem na tym, a on dostał karę. Myślę, iż w tym wszystkim chciał po prostu wystawić łokcie. Nie było tu intencji, chciał pokazać, kto jest szefem, a przecież Jos is the boss” – dodał Anglik. Nawiązał on tym samym do powiedzenia, którego w stosunku do siebie używał ojciec Maxa, Jos, gdy jeździł w Formule 1.
Zachowanie Maxa krótko skomentował także Robert Kubica w rozmowie z Iwoną Hołod. Obejrzycie to tutaj.