Polacy wciąż czekają na medal mistrzostw świata w lekkiej atletyce. Spore nadzieje kibice wiązali z Adrianną Sułek-Schubert. Piątkowe zmagania nie ułożyły się jednak po jej myśli. Po czterech konkurencjach zajmowała siódme miejsce. - Wierzę, iż jutro będzie lepiej, bo nie ukrywam, iż jest mi przykro. Te wyniki naprawdę mnie rozczarowują - podkreślała zawodniczka. Niestety, sobota również nie ułożyła się po jej myśli. Ostatecznie zajęła 15. lokatę. Złoto przypadło Annie Hall, srebro Kate O'Connor, z kolei brązowe medale zdobyły Taliyah Brooks, a także Katarina Johnson-Thompson.
REKLAMA
Zobacz wideo Pewny awans Fajdka do finału na mistrzostwach świata w Tokio. "Duży spokój z mojej strony"
Adrianna Sułek-Schubert zawiedziona startem w Tokio. "Uwierzcie mi na słowo"
Nic więc dziwnego, iż Polka nie była w najlepszym nastroju. W rozmowie z TVP Sport nie gryzła się w język i mocno podsumowała start w Tokio. - Jest bardzo wiele powodów, dla których jest mi wstyd - wypaliła na wstępie. - Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo pierwszy raz nie dowiozłam jakiejś przyzwoitości na docelowej imprezie. Uwierzcie mi na słowo, iż jeszcze dwa dni temu wróżyłam tutaj piękne wyniki. Mogę się tylko biczować, nie mam pojęcia, co się wydarzyło z tą bardzo wysoką dyspozycją, z którą tutaj przyjechałam - mówiła dalej.
- Nie wiem, czy roztrwoniłam to zbyt krótką aklimatyzacją, czy przeziębieniem. Dwa dni temu nie przewidywałabym tak słabego wyniku, więc gdzieś nawaliłam... ale nie psychicznie - zaznaczyła od razu. - Bo powiem szczerze, iż w każdym podejściu do końca wierzyłam, iż jeszcze można bardzo mocno odczarować los i wziąć odpowiedzialność na swoje barki i sama nie wiem, jak mam ten start podsumować - dodawała Sułek-Schubert.
Następnie dokładniej przeanalizowała start w poszczególnych konkurencjach. Gdzie mogła poradzić sobie lepiej? - Oczywiście, można wytłumaczyć bieg płotkarski lekkim zdezorientowaniem i stresem i wtedy te 2-3 dziesiątki uciekają. Ale pozostałe konkurencje? To naprawdę nie wiem, co się stało. Na 200 metrów mogłam szukać wytłumaczenia, iż to był czwórbój w cztery godziny. (...) Byłam przekonana, iż tutaj będzie 6500 punktów. (...) Dzisiejszy skok w dal to taki negatywny strzał Amora. Jest mi bardzo przykro. (...) Jedynymi pozytywami tego siedmioboju są kula i oszczep - podsumowała.
Zobacz też: Chwile grozy na MŚ. Polak nagle padł na ziemię.
Cele na najbliższe miesiące są jasne
Mimo wszystko Polka się nie załamuje i wierzy, iż w przyszłości uda jej się sięgnąć po medale i osiągnąć przyzwoite wyniki. - Mam świadomość pracy, którą wykonałam. Podejrzewam, iż to mi zaowocuje i pomoże przygotować do hali. Do Los Angeles się nie poddam. Długofalowym celem są igrzyska olimpijskie w 2028 roku - skwitowała. Teraz przed Sułek-Schubert kolejne tygodnie pracy. Szansę na medal będzie miała m.in. podczas halowych mistrzostw świata w Toruniu. A te odbędą się w marcu przyszłego roku.