Nick Morris wrócił do Wielkiej Brytanii po zawieszeniu i od razu dołączył do Sheffield Tigers. Australijczyk miał problem z przystosowaniem się do obecnych realiów, ale ostatecznie okazał się ważnym wzmocnieniem klubu przed najważniejszymi meczami. Podczas ostatniego meczu półfinałowego, „Morra” zanotował paskudny upadek, gdzie przeleciał przez bark i nie wystąpił w kolejnych spotkaniach. Sheffield Tigers musieli zatem wybrać zastępstwo na poniedziałkowy mecz rewanżowym przeciwko Leicester Lions. Maciej Janowski otrzymał telefon od działaczy i pojawi się na Beaumont Park.
Jak to możliwe?
Przede wszystkim spójrzmy na podstawową rzecz – dlaczego jest to możliwe? Spieszymy z wyjaśnieniem. Otóż Maciej Janowski pojechał sezon z taką potężną stratą CMA, gdzie wynosi ono zaledwie 5,81. Jest to CMA na poziomie zawodnika drugiej linii, którym zdecydowanie żużlowiec Betard Sparty jest. Dodatkowo w trakcie play-off zawodnicy, jako gość, mogą wystąpić w jednym zespole na całą fazę. Nie mogą być to również żużlowcy drużyn biorących udział w półfinale, przez co do wyboru byli przedstawiciele Oxford Spires, King’s Lynn Stars i Birmingham Brummies.
Janowski może pomóc
Tor w Leicester jest cichym sojusznikiem Macieja Janowskiego. Polak pojechał w ostatnich dwóch latach cztery spotkania, z czego dwa zakończyły się dwucyfrówką. Oba miały miejsce pod trzecim numerem startowym, ale w składzie Sheffield Tigers „Magic” znajdzie się najpewniej pod „czwórką” z Chrisem Holderem.
Przed podopiecznymi Simona Steada wyjątkowo ciężkie zadanie. Będą oni bronili zaledwie trzy punkty przewagi, którą stracili przez swoje błędy. Jack Holder bohatersko uratował minimalną przewagę na torze, gdzie Lions mają zdecydowaną przewagę. Maciej Janowski może jednak okazać się brakującym dla Tigers elementem układani. Szczególnie w parze z tak doświadczonym zawodnikiem jakim jest Chris Holder.