Jakob Ingebrigtsenem: chcę zdominować biegi średnie i długie na lata

3 godzin temu

Na łamach brytyjskiego The Telegraph ukazał się ekskluzywny wywiad, który Jeremy Wilson przeprowadził z Jakobem Ingebrigtsenem. Norweg, który już dziś rozpoczyna walkę o kolejny dublet medali na HME w Apeldoorn (trzykrotnie zdobywał medale na 1500 m i 3000 m) i jak sam przyznał „jest profesjonalnym sportowcem od czwartego roku życia”, planuje w przyszłości zdominować biegi średniodystansowe i długodystansowe na lata. Jakob opowiada m.in. o procesie sądowym, jaki z braćmi wytoczyli własnemu ojcu, dopingu rywali, konflikcie z Joshem Kerrem, własnej filozofii treningu i planach na przyszłość. Oto najciekawsze kwestie poruszane w tym wywiadzie.

Moim obowiązkiem jest sprawdzić, gdzie są granice ludzkiej wytrzymałości – mówi Jakob Ingebrigtsen, który wyjaśnia powody, które stoją za historią rodzinnej obsesji, która doprowadziła go do momentu, w którym jest, a jego kariera wydaje się jedną z najciekawszych w lekkoatletyce.

Ingebrigtsen przyznaje, iż trenuje profesjonalnie od „czwartego lub piątego roku życia”. W wieku 12 lat stosował już trening siłowy, biegał dwa razy dziennie i pokonywał ponad 100 kilometrów tygodniowo. W wieku 16 lat został najmłodszym zawodnikiem na świecie, która przebiegł milę poniżej czterech minut. Teraz, w wieku 24 lat, jest właścicielem pięciu rekordów świata, dwóch złotych medali olimpijskich, dwóch tytułów mistrza świata i 21 złotych medali mistrzostw Europy. Wielu specjalistów uważa, iż ​​zostanie największym biegaczem na długie dystanse w historii ludzkości.

Wszystko zaczęło się od wprowadzenia unikalnego systemu treningowego nadzorowany przez Gjerta Ingebrigtsena, który można nazwać eksperymentem na Jakobie i jego braciach.

Dorastanie i stawanie się coraz lepszym – to nie przywilej, ale obowiązek, który wiąże się z moim dorastaniem, dostępną bazą treningową i całym czasem, który ja, moja rodzina i mój zespół poświęciliśmy, aby sprawdzić, gdzie jest granica moich możliwości – wyjaśnia Ingebrigtsen.

Dlatego też moim celem nie jest bicie rekordów świata jeżeli wiem, iż mogę więcej. Chcę wykorzystać swój potencjał. Tak naprawdę nie rywalizuję z innymi. W ten sposób zbudowaliśmy naszą filozofię i trening od podstaw – dodaje.

Nigdy nie będę czuł się zmotywowany ani zdemotywowany, ponieważ… nie ma to dla mnie znaczenia. Zawsze czułem się zobowiązany, aby trenować na 100 procent. To mój obowiązek, by przekonać się, jak gwałtownie mogę pobiec na danym dystansie, aby pokazać wszystkim, co jest możliwe w naszych czasach. To jest mój cel – przyznaje.

„Zawsze robiłem wszystko, co zaplanowałem”

Ingebrigtsenowie dorastali w Sandnes na południowo-zachodnim wybrzeżu Norwegii. To region niespecjalnie znany z lekkiej atletyki. Jest tam co prawda stadion dostępny dla wszystkich i o każdej porze. Drzwi zawsze są otwarte, a wieczorem reflektory włączają się automatycznie, gdy ktoś wchodzi na bieżnię. W pobliżu znajduje się kryta bieżnia o długości 200 metrów. Są miejsca na podbiegi, ale jest też płaska, szutrowa ścieżka o długości około 500 metrów, która okrąża okoliczny staw, gdzie młodzi biegacze pokonywali wiele okrążeń. Silny wiatr znad Morza Północnego pozwalał za to wypracować silny charakter do walki o jak najlepszy czas.

Ingebrigtsen ma w domu siłownię z ruchomą bieżnią. Jest mężem Elisabeth i ojcem ośmiomiesięcznej córki Filippy. Ma także dwa golden retrievery: Maximusa i Jupitera.

Ingebrigtsen jest jedną z najsłynniejszych osób w Norwegii. Dzięki swoim osiągnięciom i serialowi dokumentalnemu, który opisywał jego życie od nastoletniego talentu do mistrza olimpijskiego zyskał wielką popularność. Nigdy nie opuścił żadnego treningu. – Zawsze robiłem wszystko, co zaplanowałem – mówi. – Oczywiście mogę się zawahać, gdy jest mroźno i pada deszcz ale wtedy i tak wiem, iż chcę to zrobić, tak dobrze, jak potrafię.

Ingebrigtsen będzie bronił swoich halowych tytułów mistrza Europy na dystansie 1500 m i 3000 m w Apeldoorn w Holandii, zanim wystartuje w halowych mistrzostwach świata w Chinach. Następnie, 24 marca pojawi się w sądzie okręgowym Sør-Rogaland w Sandnes na procesie karnym przeciwko swojemu ojcu Gjertowi. Po zmianie trenera w 2022 r., Jakob, Filip i Henrik napisali w 2023 r. wspólne oświadczenie, w którym oskarżyli ojca o agresywne, groźne i zbyt kontrolujące ich zachowania. – Wciąż odczuwamy dyskomfort i strach – napisali wtedy bracia.

Gjert Ingebrigtsen

Sprawa sądowa w toku

Gjert został oskarżony o znęcanie się nad Jakobem i innym z jego siedmiorga dzieci. Znęcanie się nad Jakobem rzekomo miało charakter fizyczny i psychiczny i trwało przez okres 10 lat. Gjert zaprzecza zarzutom, a Jakob ma osobiście zeznawać na rozprawie, która ma potrwać 30 dni i która, oprócz tego, iż będzie wielkim wydarzeniem w Norwegii, z pewnością przyciągnie uwagę światowych mediów.

Ingebrigtsen nie może mówić o procesie i mówi, iż skupia się na bieganiu. Jak mu się udaje oddzielić negatywne myśli? – To bardzo dobre pytanie – odpowiada. – Myślę, iż nauczyłem się nie zwracać uwagi na innych. Współpracuję ze swoim zespołem na wielu różnych płaszczyznach. Zdecydowanie nie polegam na nikim, jeżeli chodzi o pewność siebie i wiarę we własne siły. Wiele moich najlepszych biegów odbyłem w czasie pandemii, gdy nie było nikogo w pobliżu. W ogóle nie miałem z tym problemów – zaznacza.

Obecny sezon halowy rozpoczął w wielkim stylu, gdy po zwycięstwie w mistrzostwach Europy w biegach przełajowych ustanowił w ubiegłym miesiącu halowe rekordy świata na 1500 m i milę w Nowym Jorku.

To dobry początek, ale tak naprawdę to nie ma znaczenia. Bieganie nie jest sportem halowym –mówi.

Ingebrigtsen jest w wielu kwestiach bezpośredni. Wspominając zeszłoroczne igrzyska olimpijskie w Paryżu, gdzie zdobył złoto na 5000 m i mistrzostwo olimpijskie na 1500 m w Tokio, wyjaśnia, iż przegrał w najważniejszym biegu. Chciał bowiem dorównać Sebastianowi Coe, zdobywając drugie złoto na dystansie 1500 m w Paryżu.

Ingebrigtsen wysunął się tam na prowadzenie już przed linią 100 m, ale zuchwała próba zmęczenia rywali, m.in. Brytyjczyka Josha Kerra, zakończyła się klęską na ostatnich 70 m. Mimo, iż chciał wygrać w wielkim stylu, nie szuka wytłumaczenia. – Próbowałem wygrać. To był mój sposób na zwycięstwo. Nie kalkulowałem. Błąd polegał na tym, iż ruszyłem zdecydowanie za szybko. Po prostu niemożliwe jest, aby mieć okrążenie w 54 sekundy od startu, gdzie musiałem się rozpędzić. Nie da się utrzymać tego na ostatnich 200 m. Zdałem sobie sprawę, iż biegnę zdecydowanie za szybko, ale mimo to zobaczyłem, iż pojawia się za mną luka na 700 m przed metą. Wtedy zrozumiałem, iż moją jedyną szansą na wygranie jest podkręcanie tempa do mety.

Kenijczyk Timothy Cheruiyot na przedostatniej prostej zniwelował stratę do prowadzącego Norwega, ale sam też za to zapłacił. – Zepsuł sobie wyścig, aby zmniejszyć stratę, co tak naprawdę pomogło reszcie stawki dogonić mnie — mówi Ingebrigtsen. – Gdyby tego nie zrobił, myślę, iż bym wygrał. Nie zmienia to jednak faktu, iż popełniłem błąd już na początku – wyjaśnia.

To było trzeci sezon z rzędu, gdy Ingebrigtsen przegrał po prowadzeniu finału na 1500 m. Ale jak sam tłumaczy, nie zmieni ani treningu, ani taktyki biegania.

Bardzo łatwo jest zobaczyć wyniki i wyciągnąć wnioski – mówi. – Wprowadzam zmiany, ale są one niewielkie. Oczywiście jestem silniejszym biegaczem niż wielu moich konkurentów, ale to niekoniecznie oznacza, iż ​​nie jestem od nich szybszy na 1500 m – dodaje.

Bieganie na prowadzeniu jest zdecydowanie bardzo trudną taktyką. Dlatego nikt tego nie robi. Myślę, iż to jeden z powodów, dla których będzie to moim atutem, gdy pewnego dnia zadziała, ponieważ nikt wcześniej tego nie zrobił. Myślę, iż ja potrafię tego dokonać.

„Nie wiem, dlaczego Kerr jest mną tak zainteresowany”

W poprzednim sezonem medialnym echem odbiły się słowne przytyki, jakie Josh Kerr czynił w kierunku Ingebrigtsena. Brytyjczyk poczuł się zlekceważony po tym, jak Ingebrigtsen ujawnił, iż był chory podczas mistrzostw świata w 2023 roku. Od tego czasu pomiędzy nimi kilkukrotnie doszło do ostrej wymiany zdań. Norweg Kerrze mówi tak: – Nie wiem, dlaczego jest mną tak zainteresowany. Myślę, iż to dlatego, iż to ja jestem tym, którego trzeba pokonać. Szanuję moich rywali, ale tacy właśnie są. jeżeli mogę robić swoje to staram się skupiać na własnych sprawach i robić to tak dobrze, jak potrafię. Nie ma dla mnie znaczenia, obok kogo stoję na starcie. Mam swoją własną misję do spełnienia.

Na pytanie, czy postronni ludzie nie pamiętają bardziej jego spektakularnych porażek niż zwycięstw, odpowiada: – Naprawdę mnie to nie obchodzi. Gdybym robił to dla innych, a nie dla siebie, uprawiałbym inny sport – mówi. Następnie przyznaje, iż choćby tak zdecydowane zwycięstwo na 5000 m nie zrekompensowało mu utraty tytułu na 1500 m. – Nie ma sposobu, aby się z czymś takim pogodzić – przyznaje. – Jestem biegaczem na 1500 m. Moja filozofia treningu jest bardzo wygodna dla reszty. Odkąd pamiętam, dystans 1500 m to jak wyścig Formuły 1 w lekkoatletyce. Myślę, iż 99 procent osób znających się na sporcie wiedziało, iż wygram na 5000 m. jeżeli jesteś najszybszy i najsilniejszy, będzie ci bardzo trudno przegrać – zauważa. Zapowiada również, iż nadszedł czas, aby w końcu przebiec 5000 m na całego, co oznacza atak na rekord świata Joshuy Cheptegei’a.

Ingebrigtsen mówi, iż bieganie to „najlepszy sport”, szczególnie w kontekście idei, jakie niosą ze sobą igrzyska olimpijskie. Tłumaczy, iż jego atrakcyjność wynika zarówno z dostępności, jak i prawdziwie globalnej natury. – Ludzie rywalizują w bieganiu odkąd nauczyliśmy się chodzić, czyli tysiące lat – mówi. – To sport, w którym możemy spotkać cały świat. Jest coś fascynującego w tym, iż jest to rywalizacja tak podstawowa, wręcz brutalna. Mężczyzna przeciwko mężczyźnie, kobieta przeciwko kobiecie. jeżeli jesteś pierwszy na mecie, wygrywasz. Nie musisz nikogo pytać, kto jest najlepszy. Masz stoper. Możesz zobaczyć wyniki – przyznaje.

Obawy o doping rywali

Ingebrigtsen jest zaniepokojony dopingiem w sporcie. Uważa, iż rywale mogą stosować mikrodawkowanie dopingu, czyli przyjmowanie substancji wspomagających w małych ilościach, aby uniknąć „wpadki”. Uważa, iż media skupiają się teraz na technologii obuwia lub szybszych bieżniach, co w pewnym sensie przyćmiewa obawy dotyczące podejrzanych wyników. – Na pewno są coraz doskonalsze metody dopingu przyjmowanego tak, aby nikt tego nie wykrył. Dlatego różne głosy odwracają od niego uwagę mówiąc, iż to buty, bieżnia, prowadzące światło lub cokolwiek innego – dają tak wielką różnicę – opowiada. Sam obawia się, iż jego próba Ingebrigtsena ustanowienia rekordów świata na każdym dystansie od 1500 m do maratonu (w tym choćby na 3000 m z przeszkodami) może być zagrożona przez oszustwa i system antydopingowy, który często zawodzi czystych sportowców.

Obecnie ma już trzy z tych 10 rekordów, ale uważa, iż jego 188 cm wzrostu i około 74 kg masy ciała utrudnia mu rywalizację na dystansie maratonu ze znacznie niższą elitą afrykańskich biegaczy, ale nie uniemożliwia. – Próbujemy udowodnić światu, iż tacy jak ja mogą to zrobić – mówi. – Nie mówię, iż pobiję każdy rekord świata. Chcę sprawdzić, jak szybki mogę być i gdzie mogę doprowadzić swoje granice – zapowiada.

Na pytanie o rywalizację z braćmi (Filip także pobiegnie na 3000 m na HME w Apeldoorn), Jakob odpowiada – Kiedy dorastałem, moim głównym celem było po prostu pokonać braci. Byli moimi idolami – wyznaje.

Oczywiście dano przebił ich osiągnięcia, uważa, iż jest to wynik dodatkowej jakości, jaką włożył w trening, a nie wrodzonego talentu. Oprócz zwiększania sobie kilometrażu w młodym wieku, Ingebrigtsen podkreśla, jak skorzystał z większej wiedzy na temat treningu siłowego, snu i starannie zarządzanej intensywności, sprawdzanej tysiącami testów mleczanu we krwi i wdrażaniu ich legendarnej filozofii „podwójnego progu” („double threshold”).

Miałem pod tym względem znaczną przewagę – mówi. – Myślę, iż powtórzenie tego, aby było podobnie lub lepiej, jest niezwykle trudne, ponieważ zawsze byłem bardzo konkretny we wszystkim, co robiłem. Nigdy nie biegałem po prostu tyle, ile mogłem. To rodzaj zupy z różnymi składnikami – wyjaśnia obrazowo.

O tajemnicach swojego sukcesu mówi po prostu: – Mam bardzo dobry zespół. Gdybym miał cokolwiek zmieniać, nie sądzę, żeby ktokolwiek miał taką samą wiedzę i doświadczenie. w tej chwili większość najlepszych trenerów biegania wierzy głównie sobie i temu, co zrobili i jak to robią. Myślę, iż w pewien sposób powielają nasz trening w swojej filozofii – dodaje z uśmiechem.

„Jestem bardzo surowy wobec siebie”

Na pytanie, jakie wartości chciałby przekazać swojej córeczce, odpowiada: –Jedną z wartości, które naprawdę cenię, jest zawsze dawanie z siebie 100 procent – mówi. – Widzę zbyt wiele rzeczy, których moi konkurenci naprawdę nie robią najlepiej, jak potrafią. choćby jeżeli jest to coś, czego nie są świadomi, przez cały czas widać, iż nasze podejścia są różne.

Można to również zobaczyć w sposobie, w jaki świętują porażkę. Jestem bardzo surowy wobec siebie w tych sprawach. choćby jeżeli wygram, mogę być bardzo rozczarowany swoim występem. Chciałbym, aby moja córka – Filippa miała ze mnie dobry przykład. Zawsze chcę robić to, czego tak naprawdę chcę. A jeżeli czegoś chcesz, powinieneś robić to tak dobrze, jak tylko potrafisz – kończy.

Idź do oryginalnego materiału