Iga Świątek oberwała rykoszetem. Wrze na Roland Garros

1 dzień temu
Organizatorzy Roland Garros znów narazili się tenisistkom, a nierówne ich traktowanie dobitnie potwierdzają liczby. - Oni chyba nie mają córek - stwierdziła Ons Jabeur, nawiązując do stałego pomijania kobiet pod kątem najlepszego czasu antenowego i regularnego skazywania ich na grę przy garstce kibiców. A przy okazji powrotu tej dyskusji oberwała teraz Iga Świątek. Przede wszystkim za to, czego nie powiedziała.
Z jednej strony burza wraca co roku, z drugiej organizatorzy Roland Garros dbają o to bardzo konsekwentnie. Prezes Francuskiej Federacji Tenisowej Gilles Moretton regularne pomijanie kobiecych meczów przy planowaniu wieczornej sesji paryskiej imprezy wielkoszlemowej tłumaczy dbaniem o kibiców. Głos zabierają też zawodniczki - obecne i legendy kortów, które obserwują sytuację z boku. A niektórzy uznali, iż to okazja, by zweryfikować, kto nadaje się na ambasadorkę kobiecego tenisa.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


Szef francuskiej federacji próbuje się tłumaczyć. Liczby nie zostawiają żadnych wątpliwości
Kiedy Alize Cornet i Jelena Ostepenko mierzyły się trzy lata temu w drugiej rundzie Roland Garros, to nie zdawały sobie sprawy z tego, w jak wyjątkowym meczu biorą udział. Teraz już wiemy, iż było to zaledwie jedno z dwóch kobiecych spotkań na 34 mecze, jakie do czwartku zaplanowano w ramach wprowadzonej w 2022 roku sesji wieczornej na paryskim korcie centralnym. Uczestnicy takich meczów mogą liczyć na pełne trybuny i głośny doping oraz wielką widownię przed telewizorami. I właśnie dlatego niektóre zawodniczki wciąż zwracają uwagę na niesprawiedliwe ich traktowanie, ale reakcji drugiej strony nie ma - jak na razie - praktycznie żadnej.
Gdy znany był plan gier dopiero na dwa pierwsze dni tegorocznej edycji turnieju, to z dziennikarzami spotkał się Moretton. Szef francuskiej federacji, który pełni tę funkcję od czterech lat, chwalił się frekwencją na trybunach podczas eliminacji, opowiadał o planach, ale nie uniknął też niewygodnego dla niego tematu wielkiej dysproporcji w planowaniu meczów w wieczornej sesji. W paryskiej imprezie ta zaczyna się na korcie centralnym o godz. 20.15 i bilet dotyczy tylko jednego meczu (ten schemat obowiązuje podczas 11 dni turniejowych). Dlaczego niemal zawsze jak na razie były to męskie spotkania?
- Czasem musimy myśleć o tym, co będzie lepsze dla kibiców. I dlatego czasem musimy podejmować pewne decyzje. Może będziemy mieli kilka meczów kobiecych w sesji wieczornej. Nie mam pojęcia. Zobaczymy. To zależy od układu gier, tego kto gra i tego, który mecz będzie najlepszy - próbował się tłumaczyć wtedy działacz.
Owszem, organizatorzy pilnują, by podczas 11 pierwszych dni turnieju na korcie centralnym zawsze były po dwa mecze singla kobiet i mężczyzn. I tu równość się kończy. Nikt rozsądny nie domaga się, by przy planowaniu wieczornej sesji pilnowano proporcji 50:50, ale obecna dysproporcja jest naprawdę wielka. Z danych amerykańskiego dziennikarza tenisowego Bena Rothenberga wynika, iż na korcie centralnym w stolicy Francji - licząc od 2021 roku - w aż 45 przypadkach na 49 możliwych ostatni mecz był pojedynkiem mężczyzn, co stanowi prawie 92 procent.


Na tym nie koniec - Rothenberg sprawdził też, jak organizatorzy dysponowali areną im. Philippe'a Chatrier o najmniej wdzięcznej porze, czyli przy meczu otwierającym sesję dzienną. Wtedy normą jest, iż na wielkich trybunach jest garstka widzów, a atmosfera jest dość senna. Otóż - według wyliczeń Amerykanina - w 47 przypadkach na 49 były to kobiece mecze, czyli niemal 96 proc.


Świątek powiedziała "nie" i oberwała rykoszetem
W 2022 roku dyrektorką turnieju została Amelie Mauresmo i to słynna francuska tenisistka razem z Morettonem zbiera krytykę za tak dużą dysproporcję w przydzielaniu kobiecym i męskim meczom kortu centralnego w najlepszym czasie antenowym. Dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa trzy lata temu przepraszała za już za swoje słowa, gdy stwierdziła - odnosząc się do omawianego tematu - iż mecze mężczyzn są bardziej atrakcyjne i interesujące.
O opinię zapytana została wtedy m.in. Iga Świątek. Ówczesna liderka światowego rankingu przyznała, iż jest nieco rozczarowana wypowiedzią Mauresmo. Dodała też, iż raczej każdy woli grać o "normalnej porze" i to kwestia osobistych preferencji, czy ktoś woli kobiecy, czy męski tenis, czy też nie robi mu to różnicy.
- Niektórzy mogą powiedzieć, iż żeński tenis jest nieprzewidywalny, a zawodniczki nie są regularne, ale z drugiej strony to może być interesujące i przyciągać - analizowała wtedy Polka.


Teraz przyjechała do Paryża jako piąta rakieta globu, ale też tenisistka walcząca o piąty w karierze i czwarty z rzędu triumf w tym turnieju. Gdy temat niesprawiedliwego traktowania tenisistek powrócił, to i ona ponownie została o to zapytana na konferencji prasowej i...naraziła się niektórym.
- Rozmawiamy o tym co roku, moje stanowisko się nie zmieniło. Ja lubię grać w dzień, bo dzięki temu mam więcej czasu w odpoczynek. Ludzie szukają nierówności między kobietami i mężczyznami i można ich trochę znaleźć w tym planie gier. Możecie nas o to stale pytać, ale moje odpowiedzi się nie zmienią. Mi to nie przeszkadza - zaznaczyła 23-latka.
Dziennikarz próbował dociskać ją, chcąc, by wypowiedziała się jako ambasadorka kobiecego tenisa, ale Świątek broniła się, iż to nie ona układa plan gier.
- Czy przeszkadza ci, iż mężczyźni na tej podstawie dostają większe korty i większą widownię? - dopytywał.


- Nie - odparła Polka.
I właśnie po tej wypowiedzi niektórzy kibice w mediach społecznościowych zarzucali jej, iż zawiodła w roli wspomnianej ambasadorki. Na potrzebę solidarności i wspólnego głosu w rozmowie z Rothenbergiem zwracała uwagę też m.in. Pam Shriver, była tenisistka, a w tej chwili ekspertka. O dysproporcji w traktowaniu w Paryżu zawodniczek i zawodników opowiadała z kolei w książce Christophera Clareya legendarna Chris Evert.
Czy byłoby lepiej, gdyby Świątek mocniej poparła interes zawodniczek? Z punktu widzenia kobiecego tenisa - tak. W przeszłości zabierała głos np. w sprawie wyznaczania meczów tenisistek blisko północy w Madrycie, kiedy też na trybunach było już niewielu kibiców albo przeładowanego kalendarza. Od jakiegoś czasu - prawdopodobnie pod wpływem swoich doradców - rzadziej zabiera głos w kontrowersyjnych kwestiach. A do tego w tej chwili raczej stara się koncentrować na walce o powrót do formy, co w przypadku obrony tytułu w Paryżu wiąże się prawdopodobnie z dodatkową presją, która już od miesięcy jest u niej duża.
Niektórzy z kolei wskazywali nieco ironicznie po obejrzeniu fragmentu omawianej konferencji prasowej, iż mężczyźni próbują na młodej kobiecie wymusić, co powinna powiedzieć czy myśleć.


Ostrożna Gauff, wojownicza Jabeur. Collins broni Świątek
Świątek nie jest jedyną czołową tenisistką, która ostrożnie odniosła się ostatnio do tego tematu. Na niedogodności związane z grą o późnej porze zwracała też uwagę jedna z głównych faworytek tegorocznej edycji - Coco Gauff.
- To specyficzny temat, bo tutaj jest tylko jeden mecz w sesji wieczornej i to nie przed 20.15. Nie sądzę, by któraś z dziewczyn chciał grać później. Zwłaszcza po męskim singlu, co mogłoby oznaczać początek meczu o g. 23 lub o północy. Może byłaby szansa dołożyć jakiś mecz wcześniej, o 18.30 lub 19? Większość turniejów zaczyna wcześniej i ma dwa takie spotkania tuż po sobie. A jeżeli jest tylko jedno, to może mógłby to być mecz kobiet. Nie narzekam jednak, to decyzja organizatorów - podsumowała Amerykanka.
Dużo mocniej wypowiedziała się za to Ons Jabeur, która już kilkakrotnie apelowała o lepsze planowanie meczów kobiet. Zwłaszcza gdy niektóre kończyły się po północy. Po wtorkowej przegranej w pierwszej rundzie z Magdaleną Fręch Tunezyjkę zapytano o wielką dominację męskich meczów w wieczornej sesji Roland Garros. W tej edycji nie było jak na razie ani jednego wyjątku od tego.
- To przykre, iż wciąż to obserwujemy. Podtrzymuję swoje słowa, iż zawodniczki zasługują na lepszy plan gier. Nie sądzę, by osoby podejmujące decyzje w tej sprawie miały córki. Nie sądzę, by chciały one, by ich córki były tak traktowane. Jest w tym trochę ironii, bo nie pokazują kobiecego tenisa, a potem mówią: "Tak, bo ludzie głównie oglądają męski". Oczywiście, iż oglądają więcej męskiego, bo więcej go pokazujecie - argumentowała trzykrotna finalistka wielkoszlemowa.


Podała też kilka przykładów meczów, które jej zdaniem bezsprzecznie zasłużyły na wieczorną sesję na korcie centralnym w Paryżu. W tym gronie są m.in. tegoroczny hit pierwszej rundy Japonki Naomi Osaki z Hiszpanką Paulą Badosą oraz ubiegłoroczny z drugiej fazy zmagań z udziałem Osaki i Świątek.
- One zasłużyły, by tu być w najlepszym czasie antenowym. Wiele świetnych meczów zasłużyło na to - zaznaczyła była wiceliderka światowej listy.
O głos w tej sprawie poproszono także Danielle Collins. Amerykanka dała się poznać jako tenisistka nieraz kontrowersyjna. Zdarzyło jej się też krytykować Świątek. W tej kwestii jednak wypowiedziała się podobnie do Polki. Na wstępie zaznaczyła, iż nie analizowała zbytnio tej kwestii i skupia się na tym, by jak najlepiej zagrać.
- Ale uważam, iż kobiece mecze w wieczornej sesji dają wiele korzyści. Przyciągamy tłumy kibiców. Wywołujemy sporo dyskusji wokół tenisa. Uważam, iż umieszczanie kobiecych meczów w wieczornej sesji ma z pewnością wartość. Ich brak tutaj jest chyba trochę nietypowy, porównując sytuację z innymi turniejami - podkreśliła.


Stanęła też w obronie tenisistek, które nie zabrały głosu w tej sprawie w zdecydowany sposób. Przyznała, iż czasem tego typu rozmowy mogą być rozpraszające.
- Zwłaszcza gdy zostajesz wciągnięta w negatywną narrację, która nie była zamierzona. Rozumiem więc, dlaczego zawodniczki mogą się niekiedy wahać pod kątem wypowiadania się na różne tematy. Czasem jak coś po prostu skomentujesz, to mogą nazwać cię rozkapryszonym bachorem (uśmiech). Trzeba tu zachować ostrożność. Być może też niektóre zawodniczki radzą sobie z tym po cichu. Czasem to chyba lepsza taktyka. Ogółem uważam, iż wyrażanie swojej opinii może być nieraz trudniejsze dla kobiet, bo naprawdę dostajemy w kość, gdy nie jest ona zgodna z tym, co sądzi opinia publiczna i co myślą o danej sprawie poszczególne osoby - podkreśliła Collins.
Idź do oryginalnego materiału