Iga Świątek - Amanda Anisimova 6:0, 6:0. Finał Wimbledonu 2025 miał szokujący przebieg, mimo iż Polka była faworytką. Wygrywając ten najbardziej prestiżowy turniej na świecie, 24-latka z Raszyna dokonała tego, co wielu ekspertów uważało za szczególnie dla niej trudne. O swojej relacji z kortami trawiastymi Świątek też wiele razy mówiła. choćby w filmie nagranym z Wiktorem Zborowskim Iga z tego żartowała.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Łukasz Jachimiak: Kiedyś mówił pan Idze Świątek, iż trawę jedzą antylopy i iż trawa chwilowo nie należy do was. Co pan powie teraz?
Wiktor Zborowski: Że trawa jest nasza! Wtedy z pełną świadomością powiedziałem, iż to chwilowo nie należy do nas. Chwilowo, bo tylko kwestią czasu było, iż i trawę Iga podbije. Wierzyłem w to święcie! Naprawdę byłem przekonany, iż Iga w końcu wygra Wimbledonu, a teraz mogę zapowiedzieć, iż ta dziewczyna skompletuje wszystkie tytuły wielkoszlemowe, czyli iż wygra jeszcze i Australian Open.
Świątek ma dopiero 24 lata i już sześć tytułów wielkoszlemowych wywalczonych na wszystkich nawierzchniach. Pewnie zdarza się panu pomyśleć, czego ona może dokonać w całej swojej karierze?
- Dziś naturalne jest skojarzenie ze Steffi Graf, bo Iga wygrała finał wielkoszlemowy 6:0, 6:0 jako pierwsza tenisistka od czasów legendarnej Niemki. Dobrze pamiętam tamten finał Roland Garros z 1988 roku, w którym Steffi Graf odesłała na rowerze [tak się mówi w tenisie o wyniku 6:0, 6:0] Nataszę Zwierewą. Zresztą, świetną tenisistkę i strasznie miłą dziewczynę. Wtedy było mi jej żal. Tak samo jak teraz było mi szkoda Anisimovej. Niestety dla Amerykanki choć Iga jest w takim samym wieku, to ma o wiele więcej doświadczenia. Iga grała w już szóstym finale wielkoszlemowym, a Anisimova – w pierwszym. I było widać, iż wyszła wystraszona. Pewnie też po tym, co zobaczyła, analizując półfinał Igi z Belindą Bencić (6:2, 6:0). Proszę zauważyć, iż Sabalenki Anisimova się nie bała. Na nią ma sposób, po wygranym półfinale Wimbledonu ma z nią bilans już 6:3. Wie, jak z Sabalenką grać. A pomysłu na Igę nie miała żadnego. I nie miała żadnych szans też dlatego, iż była bardzo przestraszona.
Po takich meczach jak ten finał Świątek chyba naturalne jest, iż wszyscy na świecie porównują ją do Steffi Graf czy do Sereny Williams. Dlatego zachęcam pana do może trochę wywróżenia, ile jeszcze turniejów wielkoszlemowych Iga wygra.
- Wszystko zależy od tego, jak długo Iga będzie chciała grać. jeżeli długo, to zostanie jedną z największych legend i ikon w historii tenisa. Nie ma dwóch zdań! Iga to zbyt wielka sportsmenka i zbyt wielka osobowość, żeby dalej nie wygrywać. Ale wyobrażam sobie też taki scenariusz, iż za jakiś czas Iga może chcieć robić coś innego. Jak Ashleigh Barty, która była na szczycie, miała dopiero 26 lat, ale już miała dość, więc powiedziała "Dziękuję uprzejmie, już mi wystarczy i zwycięstw, i zaszczytów, i zarobionych pieniędzy, teraz chcę wreszcie trochę pożyć, trochę naprawdę pooglądać świata, a nie tylko hotel, lotnisko i kort".
Oczywiście strasznie szkoda by było, gdyby Iga też tak zrobiła, ale to jej życie i jej wybór, ona ma prawo zrobić to, co chce. Wszystko zależy od tego, czy dalej jej to będzie sprawiało radość. A muszę państwu powiedzieć, iż to jest strasznie ciężka praca. Ale naprawdę strasznie ciężka! Kiedyś byłem sportowcem i skończyłem zabawę na wieku juniora, bo na więcej nie pozwoliła kontuzja [Wiktor Zborowski był reprezentantem Polski w koszykówce], ale już na tej podstawie mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, iż to jest straszna praca. A przecież aż takiej, jaką wykonuje Iga, ja nie zaznałem. To są ogromne obciążenia. Ale pięknie, iż Idze praca popłaca. A popłaca dzięki trzem rzeczom. Zawsze powtarzam, iż żeby osiągnąć sukces w sporcie, to trzeba trzech rzeczy: trzeba mieć talent, czyli predyspozycje, trzeba mieć chęć do pracy i trzeba tę pracę kochać. Tę żmudną robotę treningową. jeżeli są te trzy rzeczy, to sukces musi przyjść.
Panie Wiktorze, a proszę powiedzieć z ręką na sercu: pan mówił Idze, iż trawa chwilowo nie należy do was, ale wierzył pan w wimbledoński sukces Igi już w tym roku, w trudniejszym dla niej sezonie?
- Nie spodziewałem się, mówię uczciwie. Być może Iga miała troszeczkę szczęścia, iż te jej wszystkie największe przeciwniczki odpadły wcześniej. No ale to nie jej wina.
Myślę sobie, iż mogło też jej służyć, iż nie ma tej presji, którą cały czas czuje w Paryżu. Na Roland Garros na każdej konferencji ona musi krążyć wokół tematu ewentualnego końcowego triumfu. A tu tego nie było, była za to przestrzeń na żarty z kolekcjonowania ręczników czy na promowanie truskawek z makaronem.
- Na pewno to wszystko się dobrze ułożyło i było fajne. Tak samo ważne było to, iż kooperacja z Wimem Fissettem ewidentnie zaczęła przynosić duże korzyści. Trener zaczynając pracę z Igą mówił, iż będzie chciał ją przekonać do dobrej, skutecznej gry na trawie. I zrobił to. Już w turnieju w Bad Homburgu Iga pokazywała naprawdę fajną grę. W porządku, przegrała tam finał z Pegulą, ale przecież Pegula to nie jakaś gapa, tylko świetna tenisistka.
Zgodzi się pan, iż tamten przegrany finał z Pegulą bardzo się Idze przydał? Amerykanka jest inteligentną, sprytną tenisistką i zagrała tak, iż Iga się niecierpliwiła, mnożyła niewymuszone błędy, miała ich aż 39 w dwóch setach i ona oraz trener Fissette mieli z czego wyciągać wnioski.
- Wszystko prawda! Oglądając finał Igi w Wimbledonie byłem pod wielkim wrażeniem zwłaszcza tego, jak Iga reaguje taktycznie. Miała ogromną przewagę, a nie odstąpiła ani o krok od taktyki, którą ustaliła z trenerem. To po prostu była żelazna dyscyplina taktyczna od pierwszej do ostatniej piłki.
Żelazna Dama? Możemy pożyczyć dla Igi pseudonim legendarnej brytyjskiej premier Margaret Thatcher?
- Tak, Żelazna Dama, jeżeli chodzi o realizację taktyki, a świetnie widzieć, iż w tej taktyce pojawiły się nowe elementy. Iga wreszcie zaczęła używać slajsów, co na trawie jest bardzo przydatne. Szczególnie dużo jest slajsów z forhendu i bardzo mi się te uderzenia z rotacją wsteczną podobają. Świetnie się ta dziewczyna rozwija!
Pan gra w tenisa? Mam wrażenie, iż rozmawiam nie tylko z teoretykiem.
- Grałem kilkanaście lat, całkiem przyzwoicie. Ale jak na rekreacjonistę, bo choćby się nie nazwę amatorem. W każdym razie miałem kilku dobrych nauczycieli. Poznałem też tenis dzięki temu, iż moja córka do dwunastego roku życia była numerem dwa w Polsce. Coś z tej gry rozumiem.
Zaczęliśmy pańskim filmem z Igą Świątek, więc nim też skończmy – nawiązał pan do niego w gratulacjach wysłanych Idze?
- Muszę się przyznać, iż jeszcze gratulacji Idze nie wysłałem. Ale na pewno to zrobię. A film znów się w różnych miejscach pokazuje, kibice do niego wracają, on sobie w mediach społecznościowych krąży. Bardzo mnie to cieszy. Pamiętam, jak po wygraniu juniorskiego Wimbledonu w 2018 roku Iga powiedziała, iż chce wygrać wszystkie szlemy w dorosłym tenisie. Jak to usłyszałem, to powiedziałem sobie „Cholera, ona może to zrobić!".
A te słowa, iż trawa chwilowo nie należy do Igi to kto wymyślił?
- To był akurat mój pomysł: o trawie, o antylopach, o tym, iż to sytuacja chwilowa. A cały filmik w porozumieniu z Igą i z Darią wymyśliła moja córka, Zośka. To dlatego, iż "Król Lew" to był jeden z ulubionych filmów Igi.