Historyczny łomot w Ekstraklasie! Dziewięć goli w meczu Lecha. Szok

3 dni temu
Takiego festiwalu efektownych goli w Poznaniu nikt się nie spodziewał. Lech bawił się piłką i był niebywale skuteczny. Puszcza też chciała atakować, chętnie uderzała z dystansu, ale brakowało jej skuteczności. "Kolejorz" rozbił zespół z Małopolski aż 8:1! Trzech piłkarzy Lecha mogło cieszyć się z dubletów. To był prawdziwy piłkarski festiwal w stolicy Wielkopolski.
Lech Poznań musiał wygrać z Puszczą Niepołomice, jeżeli chciał pozostać w kontakcie z Rakowem Częstochowa. Z kolei niepołomiczanie musieli wygrać, by wydostać się ze strefy spadkowej. Zrównaliby się punktami z Lechią Gdańsk, ale wyprzedziliby ją dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich spotkań.


REKLAMA


Zobacz wideo Kto zostanie nowym trenerem Legii Warszawa? Żelazny: Berg i Urban są skrajnie różnymi szkoleniowcami


Festiwal bramkowy w Poznaniu
W ciemno można było zakładać, iż Lech będzie dominował, kontrolował wydarzenia boiskowe i będzie dążył do szybkiego zwycięstwa. Ale tego, w jakich okolicznościach będzie to przebiegać, absolutnie nikt nie mógł przewidzieć. Na stadionie przy ul. Bułgarskiej padło aż dziewięć goli!
Strzelanie zaczął Ali Gholizadeh już w czwartej minucie. Irańczyk uderzył ze skraju pola karnego w samo okienko bramki Kewina Komara. Skrzydłowy mógł cieszyć się z dubletu dziesięć minut później. Wpadł w pole karne, minął dwóch rywali i uderzył nisko na dalszy słupek. Wykorzystał fakt, iż Komar był w tej sytuacji zasłonięty.


Dwie minuty po dublecie Gholizadeha na listę strzelców wpisał się Mikael Ishak. Irańczyk wypuścił Szweda w polu karnym, a ten uderzył sprytnie, po ziemi, wykorzystując fakt, iż Komar całkowicie odsłonił dalszy słupek.


Puszcza była zniszczona po nieco ponad kwadransie, ale jeszcze chciała podjąć rękawicę. To się udało w 21. minucie, kiedy Jani Atanasow uderzył efektownie zza pola karnego.


Jednak gości nie było na więcej stać, mimo wszelkich chęci do gry. Dobrze też spisywał się w bramce Bartosz Mrozek. Później strzelał już tylko Lech. Kibice nie mogli narzekać na piękne gole. Jeszcze przed przerwą dublet zdołał ustrzelić Afonso Sousa. Potrzebował na to zaledwie trzy minuty. Najpierw uderzył podobnie jak Gholizadeh na początku meczu - technicznie, podkręcił piłkę, która wpadła do siatki przy słupku. Potem wpadł niepilnowany w pole karne i główkował z bliska. Piłka spadła na jego głowę po tym, jak centra Gholizadeha odbiła się od Dawida Abramowicza.
Po pierwszej połowie mieliśmy 5:1 dla Lecha. Trzy punkty były na wyciągnięcie ręki dla 'Kolejorza".
W drugiej części widzieliśmy trzy kolejne gole. W 56. minucie Ishak miał dublet na koncie. Skorzystał z genialnego górnego podania Antonio Milicia i pokonał Komara w sytuacji sam na sam. Osiem minut później z pierwszego gola w barwach Lecha mógł cieszyć się Kornel Lisman. Młodzieżowiec wykończył kontrę strzałem do pustej bramki.
Puszcza chciała strzelić jeszcze jednego gola, honorowo, na poprawę nastrojów. Chętnie z dystansu uderzał Atanasow, a na lewej stronie każdą akcję nakręcał Anotni Klimek. Sam jednak nic nie mógł zrobić w ofensywie, nie miał wsparcia.


W końcówce ósmego gola dla Lecha strzelił Dino Hotić. Uderzył z półobrotu z ponad 20 metrów, a piłka spadła za plecami Komara, przy samym okienku bramki Puszczy.
Lech wygrał 8:1, był zabójczo skuteczny. Dokonał pogromu, miazgi, zniszczenia. Puszcza Niepołomice wyjeżdża z Poznania porozbijana i ze zdecydowanie obniżonymi morale.
Idź do oryginalnego materiału