Po tym, jak Paulo Sousa niespodziewanie rozstał się z reprezentacją Polski, 31 stycznia 2022 roku selekcjonerem został Czesław Michniewicz. Doświadczony polski trener miał jedno główne zadanie - awansować na mistrzostwa świata. Po wykluczeniu Rosji z baraży o udział w turnieju nasza kadra zagrała ze Szwecją. Polacy wygrali 2:0, dzięki czemu pojechali do Kataru. Tam zmagania zakończyli na etapie 1/8 finału, co było sukcesem. Niestety wynik sportowy zszedł na dalszy plan.
REKLAMA
Zobacz wideo Momenty Roku 2024. Szeremeta gwiazdą polskiego sportu? "Znów głośno o polskim boksie"
Oto kulisy pracy Michniewicza. Można złapać się za głowę
Mimo wyjścia z grupy i porażki 1:3 z Francją w fazie pucharowej Michniewicz wraz z końcem grudnia 2022 roku został zwolniony. Na decyzję Cezarego Kuleszy wpłynęła przede wszystkim słynna już "afera premiowa", która okazała się gwoździem do trumny ówczesnego selekcjonera. Oprócz tego opinia publiczna narzekała na defensywny, toporny styl gry drużyny, co było kolejnym kamyczkiem wrzuconym do ogródka trenera.
Po niezwykle trudnym okresie Czesław Michniewicz zrobił sobie półroczną przerwę. Następnie objął saudyjskie Abha Club, które poprowadził przez dziewięć spotkań. Cztery mecze więcej pod jego wodzą rozegrało marokańskie FAR Rabat, z którego Polak został zwolniony 15 października tego roku. w tej chwili 54-latek pozostaje bez pracy, jednak media wciąż rozpisują się nt. jego kadencji w reprezentacji Polski.
W niedzielne popołudnie obszerny artykuł ukazał się na łamach Przeglądu Sportowego Onet. Autor tekstu -Dariusz Dobek - przedstawił informacje, które z pewnością zaskoczą wielu kibiców i ekspertów. Wymienione źródło opisało kilka zaskakujących kulis pracy Michniewicza z kadrą. Jednym z nich miała być... medialna manipulacja składem. Jak podaje Przegląd Sportowy Onet, ponoć niedługo przed wspomnianym meczem ze Szwecją Jakub Kwiatkowski (ówczesny rzecznik PZPN i team manager kadry) na polecenie Michniewicza "obdzwaniał czołowe media w Polsce i sugerował, by w swoich materiałach podawały... błędne informacje o prognozowanym wyjściowym składzie Biało-Czerwonych" - czytamy. Wszystko po to, aby zmylić rywali. Początkowo wszyscy stosowali się do tych zaleceń, jednak kilkanaście godzin przed pierwszym gwizdkiem jeden z dziennikarzy ujawnił faktyczną jedenastkę. Sprawiło to, iż trafił na "czarną listę Czesława Michniewicza".
To jednak nie koniec dziwacznych momentów z jego kadencji. Z ustaleń Dariusza Dobka wynika, iż Michniewicz jednego z kadrowiczów miał nazywać "hipochondrykiem". Wszystko przez skłonność do częstych kontuzji. Nie obyło się także bez wyśmiewania tego stanu rzeczy, co miało zszokować dziennikarzy, przy których selekcjoner dopuszczał się tego typu określeń. "Ówczesne zachowanie selekcjonera było preludium do tego, co wydarzyło się w trakcie mundialu i co doprowadziło go do utraty posady" - pisze Przegląd Sportowy Onet, podkreślając wygórowane ego Michniewicza w trakcie katarskiego mundialu oraz przypominając o wspomnianej aferze związanej z pieniędzmi obiecanymi przez Mateusza Morawieckiego, która ostatecznie doprowadziła do wizerunkowej katastrofy PZPN, drużyny, a przede wszystkim samego trenera.
Zobacz też: Wybrali! Szczęsny zebrał aż 72 proc. głosów. Jasny sygnał
A skoro o "aferze premiowej" mowa. "Naprawdę, k***a, w takim momencie?!" - te słowa zdaniem cytowanego źródła miał wypowiedzieć sam Robert Lewandowski, który nie rozumiał, dlaczego Czesław Michniewicz tuż przed spotkaniem z Francją zajmuje się "dzieleniem skóry na niedźwiedziu". Wszyscy wiemy, jak skończyła się ta historia. Do 2032 roku Michniewicz nie może zdradzać kulis tamtych wydarzeń. Być może za osiem lat, kiedy embargo wygaśnie, będziemy mogli inaczej spojrzeć na tamte wydarzenia.