Grosicki namaścił swojego następcę w reprezentacji Polski. "Mam wszystko"

2 godzin temu
- Takie słowa legendy na kolacji przed całym zespołem to było dla mnie coś niesamowitego. "Grosik", ale też Kuba Błaszczykowski to byli moi idole z dzieciństwa, zawsze chciałem grać jak oni. Spełniłem marzenie, grając i z jednym, i z drugim. To dla mnie wielka motywacja. Mam nadzieję, iż nie zawiodę Kamila, gdy ostatecznie odejdzie z reprezentacji - w rozmowie ze Sport.pl mówi Jakub Kamiński, który w ostatnich tygodniach wyrósł na jednego z liderów reprezentacji Polski.
827 - tyle dni na gola w Bundeslidze czekał Jakub Kamiński. 23-latek po obiecującym, debiutanckim sezonie w Niemczech, w dwóch kolejnych obniżył loty i stracił miejsce w składzie VfL Wolfsburg. Latem tego roku Kamiński został wypożyczony do FC Koeln, co okazało się strzałem w dziesiątkę.


REKLAMA


Zobacz wideo Reprezentacja z Lewandowskim na czele w komplecie przed Nową Zelandią i Litwą


W tym sezonie 24-krotny reprezentant Polski zdobył już trzy bramki i w całej Bundeslidze skuteczniejszych od niego jest zaledwie sześciu piłkarzy. Doskonała forma Kamińskiego spowodowała, iż kibice FC Koeln zwariowali na jego punkcie. 23-latek stał się idolem fanów i najczęściej publikowanym zawodnikiem drużyny Łukasza Kwaśnioka w klubowych mediach społecznościowych.
Ale Kamiński dzięki formie i nowej pozycji na boisku stał się też jednym z liderów kadry Jana Urbana. Zawodnik FC Koeln należał do wyróżniających się postaci w trakcie wrześniowych meczów z Holandią (1:1) i Finlandią (3:1), zdobywając bramkę w drugim ze spotkań.
Konrad Ferszter: Pięć godzin bez wpisu na X o Jakubie Kamińskim to dużo czy mało?
Jakub Kamiński: Nie prowadzę tam konta, więc nie mogę się odnieść, ale wiem, co masz na myśli.


Trudno oprzeć się wrażeniu, iż pokochała cię cała Kolonia.
- Skłamałbym, gdybym powiedział, iż nie poczułem tej zmiany. W ostatnich tygodniach sporo się działo, ale bardzo mnie to cieszy. Mam dobry moment, gram po 90 minut, strzeliłem trzy gole, gdzie przez ostatnie dwa lata nie strzeliłem ani jednego. Dla mnie to coś wspaniałego. Kibice w Kolonii są niesamowici i pokazują to na każdym kroku, mocno nas wspierając.


Internet to jedno, ale odczułeś też ten szał na ulicach miasta?
- Zdarza się, iż ktoś mnie zaczepi, ale nie są to częste sytuacje. Wszystko przez to, iż kiedy już wychodzę z domu po treningach, wybieram bardziej ustronne miejsca na obrzeżu miasta.
W jaki sposób pracowałeś nad skutecznością? Przecież w ostatnich latach nie było tak, iż nie miałeś okazji do strzelenia gola.
- I w klubie, i w reprezentacji powinno być pod tym względem lepiej. Sytuacje rzeczywiście były, ale ja po prostu pudłowałem. choćby trener Michał Probierz zwracał mi uwagę, bym popracował nad tym elementem. Co robiłem? Przede wszystkim wykonywałem kolejne powtórzenia na i po treningach. Strzelałem nie tylko w wewnętrznych gierkach, ale pracowałem też nad strzałami z rzutów wolnych. Oddałem mnóstwo strzałów, wykonałem dużą pracę i dziś mam jej efekty. Poza tym czasem jest tak, iż kiedy już wszystko zacznie ci się układać, to łapiesz dobrą serię. Na moją skuteczność złożyła się więc nie tylko wykonana praca, ale też zaufanie trenera i nowa pozycja w ofensywie. Oczywiście nie mam zamiaru na tym poprzestawać. Mam nadzieję, iż taki będzie cały sezon, a nie tylko kilka tygodni.
Latem pracowałeś nie tylko nad skutecznością.
- Świadomie pracowałem mniej z ciężarami, zwłaszcza jeżeli chodzi o górne partie mięśni. Bardziej zaś skupiłem się na rozciąganiu, stabilizacji i wzmacnianiu mięśni core i mam zamiar to kontynuować, bo czuję się bardzo dobrze. Zmiana ćwiczeń sprawiła też, iż w tej chwili ważę jakieś 2,5-3 kg mniej niż w poprzednim sezonie.
To właśnie temu zawdzięczasz swoją obecną dynamikę?
- Tak. Czuję, iż wróciła moja odpowiednia dynamika, dysponuję lepszym przyspieszeniem na boisku. Mam nadzieję, iż kontynuacja ćwiczeń pozwoli mi utrzymać tę formę.


Dlaczego zdecydowałeś się na wypożyczenie do FC Koeln?
- Przede wszystkim zależało mi na grze w Bundeslidze, bo wiedziałem, iż mam wystarczająco dużo jakości, by w niej pozostać. Poza tym przekonała mnie rozmowa z trenerem Łukaszem Kwaśniokiem, który miał na mnie konkretny plan. Trener powiedział mi, iż w systemie 3-4-3, z którego korzystał jeszcze w Paderborn, widzi mnie na pozycji ofensywnego pomocnika, a nie na wahadle. Bardzo mi to pasowało, bo w ostatnich latach grałem na wielu pozycjach, ale to blisko bramki przeciwnika czuję się najlepiej. Trener to wiedział i miał przekonanie, iż w ataku mam najwięcej do zaoferowania. Dzięki niemu mam więcej okazji do strzelenia gola, które staram się wykorzystywać, odpłacając się za zaufanie.
Nie miałeś obaw, iż w beniaminku Bundesligi trudno ci będzie rozwinąć skrzydła?
- Wiedziałem, iż idę do drużyny, która ma mniejszą indywidualną jakość niż Wolfsburg. Ale wiedziałem też, iż mając dobrą drużynę i bardzo dobrego trenera w Bundeslidze, można sporo namieszać. I my jesteśmy taką drużyną i teraz mamy swój moment. Naszym celem pozostaje utrzymanie w lidze, ale jestem głęboko przekonany o tym, iż w tym sezonie stać nas na niespodziankę.
Czyli na co?
- Najpierw na spokojne utrzymanie na długo przed zakończeniem sezonu, a potem pomyślimy o czymś więcej. Powiedzmy, iż pierwsza ósemka w tabeli to byłoby coś wspaniałego. Na razie jednak skupiamy się na każdym kolejnym meczu, bo mimo dobrych wyników widzimy pole do poprawy. Czasami powinniśmy grać odważniej w ataku i nie czuć takiego respektu do przeciwników.
Kwaśniok wygląda nie tylko na dobrego fachowca, ale też na otwartego człowieka. Rozmowy w języku polskim ułatwiają wam komunikację i relację?
- Tak. Sporo rozmawiamy po polsku czy to prywatnie w pokoju trenera, czy to na konkretne boiskowe tematy. Trener nie tylko jasno zakomunikował mi, czego oczekuje ode mnie na boisku, ale dał mi też poczuć, iż widzi we mnie jednego z liderów drużyny. Wciąż jestem młodym zawodnikiem [w czerwcu Kamiński skończył 23 lata], ale z drugiej strony mam już 70 meczów w Bundeslidze, więc swoje przeżyłem. Staram się dzielić swoim doświadczeniem z nowymi piłkarzami, co trener widzi i docenia.


Dzięki transferowi i Kwaśniokowi mocno odżyłeś.
- Jestem charakternym, ambitnym zawodnikiem, który czuł, iż ma jakość, by zaistnieć w Bundeslidze. Mam wrażenie, iż w pierwszych trzech sezonach przypięto mi łatkę zawodnika, który zagra przyzwoicie na wielu pozycjach, ale nigdy nie da nic ekstra. Ja zaś czułem, iż stać mnie na wiele więcej. Może nie na to, by od razu stać się gwiazdą Bundesligi, ale żeby być zawodnikiem, o którym mówi się więcej i lepiej. I teraz udowadniam, iż tak naprawdę może być. W tej chwili mam wszystko: zaufanie trenera, odpowiednią pozycję na boisku i wszystko zaskoczyło. Zrobię wszystko, by ten stan rzeczy utrzymał się jak najdłużej.
O tym, iż takiego momentu nie miałeś w Wolfsburgu zdecydował brak zaufania trenera czy twoja nierówna forma?
- I jedno, i drugie, bo byłbym niesprawiedliwy, gdybym wszystko zrzucił na trenera. Fakty są jednak takie, iż zwłaszcza w drugim sezonie wielu decyzji szkoleniowca nie rozumiałem. Po debiutanckim, niezłym sezonie liczyłem na więcej, a tak się nie stało. Czasami rzeczywiście nie grałem dobrze, ale czasami miałem też poczucie, iż czego bym nie zrobił, to i tak nie zadowolę trenera. To był bardzo trudny moment, który mnie dobijał. Jakby tego było mało, straciłem mistrzostwa Europy w Niemczech, na których bardzo mi zależało. Ale tak to już w życiu sportowca bywa. Nie chcę już pamiętać złego czasu w Wolfsburgu, więc skupiam się tylko na tym, co czeka mnie w Kolonii.
W drugim sezonie w Wolfsburgu znalazłeś się w wyjątkowo trudnej sytuacji, bo z jednej strony nie grałeś, a z drugiej klub nie chciał cię wypożyczyć.
- Tak i wciąż słyszałem, iż jestem istotny i potrzebny, a mimo to wciąż nie grałem tyle, ile bym chciał. Naprawdę wielu rzeczy nie rozumiałem. Ale nie tylko ja, bo przychodzili do mnie różni pracownicy klubu, którzy też nie rozumieli mojej sytuacji i mnie wspierali. Może byłoby inaczej, gdybym bardziej postawił na swoim i gdybym był mniej przyjemny dla pewnych osób. Ale to też nie byłoby w moim stylu, bo zawsze staram się zaciskać zęby i dawać z siebie maksimum. Nie lubię narzekać.
Bramka na 3:3, jaką zdobyłeś w doliczonym czasie niedawnego meczu w Wolfsburgu, musiała być dla ciebie wyjątkowa. Miałeś komuś coś do udowodnienia?
- Przede wszystkim sobie, nie myślałem o innych. Ale rzeczywiście to był wyjątkowy moment. Przede wszystkim w Bundeslidze fajne jest to, iż można grać przeciwko macierzystemu klubowi i nikt nie nakładała sztucznych zakazów. Ten gol dał nam punkt, poza tym to najpóźniej zdobywa bramka w historii Bundesligi, więc też mam swoją historię w tej lidze. No i jeszcze był to dzień 80. urodzin Volkswagena, więc na trybunach było podwójne święto. Mam dużo szacunku do tego miasta i klubu, dlatego nie celebrowałem gola, ale w środku bardzo się cieszyłem. Pokazałem, iż może gdybym otrzymał więcej zaufania, to mógłbym tam dać więcej.


Czas w Wolfsburgu uważasz za stracony?
- Nie! Dzięki niemu poznałem nie tylko ligę i język, ale też wiele osób, z którymi do dziś mam kontakt i mam nadzieję, iż te przyjaźnie pozostaną na lata. Dzięki doświadczeniom w Wolfsburgu dziś jest mi dużo łatwiej w Kolonii. Poza tym wciąż jestem na niezłym poziomie sportowym, bo czwarty rok z rzędu gram w Bundeslidze, co wcale nie jest takie proste.
Na twojej przemianie mocno zyskała reprezentacja Polski. Jan Urban rozmawiał z tobą wcześniej na temat twojej pozycji na boisku?
- Nie i sam byłem ciekawy, jak to będzie wyglądało. Zastanawiałem się, czy będziemy grali trójką z tyłu, czy może wrócimy do czwórki. Ostatecznie gramy hybrydowo, a ja raz jestem ofensywnym pomocnikiem, a raz napastnikiem. Bardzo się cieszę, iż trener ustawił to tak, iż w kadrze gram podobnie do tego, czego oczekuje się ode mnie w klubie.
Wydaje mi się, iż ustawienie, w którym grasz blisko Roberta Lewandowskiego, jest dziś dla ciebie optymalne w kadrze. Lewandowski cofa się po piłkę i skupia na sobie obrońców, a ty możesz atakować wolną przestrzeń, co uwielbiasz robić.
- Pierwszy raz grałem tak blisko Roberta i muszę przyznać, iż wyglądało to bardzo obiecująco. Mam nadzieję, iż będziemy to kontynuować w kolejnych meczach, bo zgadzam się, iż w takim ustawieniu mogę dać kadrze najwięcej. Jestem szybkim zawodnikiem, mam dobry timing, lubię wbiegać za plecy rywali, czego obrońcy nie lubią. Moja boiskowa charakterystyka idealnie pasuje do tej pozycji.
Lewandowski często podkreśla, iż czas najwyższy by inni zawodnicy brali na siebie odpowiedzialność w kadrze. Jesteś na to gotowy?
- Tak, ale muszę to potwierdzać na każdym kolejnym zgrupowaniu. Mam dobry moment w klubie i kadrze, ale najtrudniejsze jest nie osiągnięcie wysokiej formy, a utrzymanie jej. Zagrałem 24 mecze w kadrze, byłem na mistrzostwach świata, gram czwarty sezon w Bundeslidze i wiem na co mnie stać. Chciałbym znaczyć coraz więcej w kadrze, ale mogę to zrobić tylko poprzez czyny, a nie słowa.


W czerwcu na swojego następcę namaścił cię Kamil Grosicki.
- Takie słowa legendy na kolacji przed całym zespołem to było dla mnie coś niesamowitego. "Grosik", ale też Kuba Błaszczykowski to byli moi idole z dzieciństwa, zawsze chciałem grać jak oni. Spełniłem marzenie grając i z jednym, i z drugim. To dla mnie wielka motywacja. Mam nadzieję, iż nie zawiodę Kamila, gdy ostatecznie odejdzie z reprezentacji.
Ostatni miesiąc na dobre oczyścił atmosferę wokół reprezentacji Polski?
- W czerwcu wydarzyło się wiele rzeczy, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Zbyt wiele złych rzeczy było wokół tej drużyny. Ostatecznie jednak to my na boisku odpowiadaliśmy za tę kadrę. A sportowo też nie byliśmy w najlepszym momencie. Teraz nie tylko przyszedł nowy trener, ale też wielu zawodników jest w lepszych sytuacjach w klubie. Pomysł trenera Urbana i odpowiednie dobranie piłkarzy dało świetny efekt. Ale spokojnie, naszym celem jest awans na mundial, a do niego jeszcze długa droga.
On jest twoim celem na najbliższe miesiące?
- Każdy z nas o nim marzy. Ale poza tym nie stawiam sobie indywidualnych celów. Stawiałem je sobie w poprzednich latach i nigdy nie wychodziło mi to na dobre. Narzucałem na siebie dodatkową presję, która mi nie pomagała. Teraz po prostu skupiam się na utrzymaniu wysokiej formy, a na koniec sezonu zobaczymy, co mi to da. Na razie dbam o zdrowie, o formę fizyczną i psychiczną i jeżeli wszystko będzie w porządku, to i liczby będą się zgadzały. Dobry początek sezonu jest tego najlepszym dowodem.
Idź do oryginalnego materiału