Polscy siatkarze ostatni raz przegrali z Kubańczykami, gdy w ich składzie grał Wilfredo Leon. To było piętnaście lat temu, gdy Kuba była jedną z siatkarskich potęg. Kilka tygodni później zdobyła srebro mistrzostw świata. Teraz ich zwycięstwo nad kadrą Nikoli Grbicia przychodzi, gdy to Polacy są wicemistrzami świata, a także olimpijskimi, w dodatku mistrzami Europy i zdecydowanymi liderami rankingu FIVB. Tego samego, w którym Kubańczycy są na ósmej pozycji, ponad 100 punktów za nimi.
REKLAMA
Zobacz wideo Urban nie wytrzymał! "Czy ja się nie przesłyszałem?!"
Słowem: pomiędzy Polską a Kubą jest tak duża przepaść, iż scenariusz z porażką polskich siatkarzy w drugim meczu turnieju Ligi Narodów w Gdańsku nie powinien się wydarzyć. A jednak wydaje się, iż można było to choćby przewidzieć.
Porażka z Kubą obnażyła słynny slogan. w tej chwili nie miałby zastosowania
Nikola Grbić, jak często robi na początku sezonu reprezentacyjnego, przyjął na Ligę Narodów strategię grania kilkoma różnymi składami polskiej kadry. Takie możliwości daje mu nasza, absolutnie najszersza w całej stawce, ławka rezerwowych. Tym razem sytuację dodatkowo utrudniała mu sytuacja zdrowotna polskiej kadry i zmiany, które zaszły w niej jeszcze przed nowym sezonem. Tym samym w 14-osobowym zespole jest w tej chwili zaledwie pięciu zawodników z kadry na igrzyska w Paryżu i siedmiu, którzy grali w finałach Ligi Narodów w Łodzi rok temu. Warto to sobie uświadomić. Ale dla takiej potęgi jak Polska to nie oznacza przecież końca świata.
Czasem ładnie sprzedaje się u nas slogan, iż "gdyby wystawić trzy składy reprezentacji Polski, każdy skończyłby wielką imprezę z szansami na medal". To prawda, pewnie byłby w gronie drużyn liczących się w walce o podium. Dowód na to, iż to możliwe dostaliśmy już w 2019 roku - wtedy "Polska B" zdobyła brąz Ligi Narodów w trakcie, gdy "Polska A" szykowała się na zgrupowaniu do turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Tokio. To jasne, iż to hasło ma głównie pokazywać, ile potencjału mamy na wielu poziomach polskiej siatkówki, także poza wyjściowym składem reprezentacji. Ale takie mecze jak ten z Kubą wskazują, iż w tej chwili niekoniecznie w każdym ze swoich oblicz nasza kadra zdobywałaby medale. A na pewno nie możemy tego zakładać z góry.
Wielu może zdziwić, iż nie do końca chodzi o fakt, iż Polakom brakuje podstawowych graczy. Że to ci, którzy od początku sezonu ich zastępowali, a teraz jeszcze mieszają się w składzie z tymi bardziej doświadczonymi, nie dają rady. Jest wręcz przeciwnie: Jakuba Nowaka, czy Maksymiliana Graniecznego za mecz z Kubańczykami w wielu momentach mogliśmy chwalić. Ale to się łączy z tematem tych, którzy do składu wracają.
Bo problem leży raczej w tym, iż to oni nie doszli do odpowiedniego poziomu. To swego rodzaju skutek filozofii Grbicia: ci, którzy grania w tegorocznej Lidze Narodów doświadczyli najmniej, jeszcze nie są na tyle ograni, żeby przez dłuższy czas - np. na dystansie jednego pełnego spotkania i dłużej - utrzymywać pewną, stabilną i dobrą dyspozycję. Mają przebłyski, po kilka zagrań im wyjdzie, ale chwilę później pojawia się niedokładność. A z nią w parze idzie nieporadność w całych fragmentach meczów.
Grbić aż "tańczył" ze złości. Przy niektórych akcjach odwracał wzrok
Tak jak w końcówce trzeciego seta, gdy Polacy przegrali ją wręcz w niewytłumaczalny sposób, dając Kubańczykom na złotej tacy szansę na wyrwanie zwycięstwa. Im brawa należą się za to, iż jak na Twitterze bardzo trafnie spostrzegł Jakub Balcerzak, "z ciekawostki stali się naprawdę dobrym zespołem". Polakom pewnie myśli w trakcie czwartej partii spotkania uciekały już powoli do tego, żeby wywalczyć po tie-breaku kolejne zwycięstwo. W tym czasie ono zdążyło się jednak wymknąć wcześniej.
Bezpośredniej przyczyny porażki z Kubańczykami trzeba szukać raczej w tym, co wydarzyło się na boisku: ciągłym braku reakcji Polaków, gdy w tym fizycznym, trudnym spotkaniu byli naciskani przez świetnie dysponowanych rywali. Gdy się już pojawiła - w czwartym secie było przecież choćby 16:12 dla Polaków - to okazała się nieskuteczna. A takich sytuacji Nikola Grbić wręcz nienawidzi. W jednej z przerw mówił, iż momentami jego zawodnicy grali tak, jakby byli w bardzo trudnej sytuacji w spotkaniu na szczycie, całkowicie zapominając o podstawach gry z takim przeciwnikiem jak Kuba. Dlatego przy niektórych piłkach Serb wręcz odwracał wzrok, a ze złości raz "zatańczył" przed ławką trenerską przy linii, podskakując przed nią z wściekłą miną.
Polska - Kuba, Liga Narodów siatkarzyScreen Polsat
To nie tak, iż to musiało się pojawić. Grbić ma prawo być zły, iż musiał to widzieć, i denerwować się na to, jak zagrali Polacy. Ale jednocześnie wszystko, co wydarzyło się w czwartek w Gdańsku, to efekt sposobu, w jaki buduje zespół na najważniejsze etapy tego sezonu. To skutek uboczny jego planu.
Unikając porażki z Kubą, Polacy "oszukaliby system". Teraz liczy się coś innego
Choć nie oznacza to jednak, iż ten plan był zły i należało wszystko zrobić inaczej. Przed startem Ligi Narodów porażkę w pierwszej fazie Ligi Narodów, z przeciwnikiem na papierze słabszym, moglibyśmy wpisać choćby ołówkiem w koszta takiego sposobu zarządzania zespołem przez Grbicia. Niechętnie, ale wielu zgodziłoby się, iż to nie było niemożliwe.
Wcześniej były dwie przegrane z zespołami silniejszymi - Włochami i Brazylijczykami. One były łatwiejsze do zaakceptowania niż ta z czwartku z Gdańska. Szkoda, iż przydarzyła się tak późno, blisko finałów LN. Jest odstępstwem od normy, bo Polacy nie przyzwyczaili nas do bycia gorszym od drużyn, które przed meczem umieszczamy półkę niżej od nich, więc wiadomo, iż zostanie odebrana nieco inaczej.
Ale Grbicia i Polaków trzeba byłoby wręcz dodatkowo docenić, gdyby ona się nie przydarzyła. Mówilibyśmy o tym, iż trochę "oszukał system" i znów doszukiwali się fenomenu w tym, jak znakomite mamy zaplecze kadry. przez cały czas możemy je doceniać, to w końcu nasza duma. Ale warto też niczego nie przeceniać, to nie pomaga. I realistycznie podejść do tego, co można osiągnąć, grając składem, którego najważniejsze elementy dopiero wskakują na swoje miejsce i zaczynają się uzupełniać. Bo właśnie z tym są w tej chwili kłopoty.
Nikola Grbić już wielokrotnie pokazał nam, iż zaufanie tej jego filozofii jest o wiele cenniejsze od tego, żeby dać się ponieść frustracji po takiej porażce. To trudne, ale w dłuższej perspektywie wartościowe. Dlatego na pytanie, czy ten rezultat coś zmienia, odpowiedziałbym, iż niewiele. Na pewno dobrze byłoby, gdyby się nie powtórzył, a na zespół zadziałał teraz, jak kubeł zimnej wody. Zresztą dziennikarka Sport.pl obecna w Gdańsku, Agnieszka Niedziałek, informowała, iż Grbić już się o to postarał. I po meczu zaprosił swoich siatkarzy prosto do szatni. Już na boisku emocjonalnie, choć krótko, coś im tłumaczył. Wygląda na to, iż później było jeszcze ostrzej. Serb nie chciał wiele zdradzać, ale potwierdzali to zawodnicy. Mocniejsza reakcja, a do tego pewnie konkretna rozmowa po takim meczu, na pewno się przyda. Teraz i tak Polacy będą mieli dzień przerwy, żeby to wszystko przetrawić.
Szerszy kontekst tego spotkania i okoliczności, w których przegrali Polacy, każe nam przyjąć wynik 1:3 z Kubą ze spokojem. Uważnie przyglądać się temu, co stanie się przeciwko Bułgarom i wielkim sprawdzianie na koniec fazy zasadniczej Ligi Narodów przeciwko Francuzom, ale mając świadomość, iż liczy się coś innego. Forma ma przyjść przede wszystkim na mistrzostwa świata, które Polacy rozegrają dopiero za dwa miesiące. Martwić można się zawsze, ale poważniejsze powody ku temu przyniósłby dopiero brak medalu po finałach LN w Chinach, za dwa tygodnie.
W czwartek Polacy mogli sobie zapewnić awans do tego turnieju i choć przez cały czas jedną nogą już są w jego składzie, to matematycznie w tabeli wiele się skomplikowało. W awans trudno zwątpić, bo i wiele musiałoby się zadziać w meczach rywali, ale pewnie wobec tego, czy Polacy sięgną po kolejny medal wielkiej imprezy z Nikolą Grbiciem, pojawiło się już trochę wątpliwości wśród kibiców. - zwykle uczysz się o swoich zawodnikach więcej po porażkach. Tu zyskaliśmy sporo materiału, lekcji do odrobienia. Chciałbym, żebyśmy mieli sporo cierpliwości, która pozwoli nam wrócić na wysoki poziom, który potrafimy prezentować - mówił po meczu w wywiadzie dla Volleyball World Grbić. Oby wnioski, które wyciągnie po tym meczu, potrafił wykorzystać w taki sposób, żeby pomóc Polakom. I dalej prowadzić ich do wielkich triumfów.