Koniec meczu, krótka rozmowa na środku boiska we własnym gronie, rozciąganie, czas dla kibiców, a na koniec wywiady - taka zwykle jest kolejność po meczach polskich siatkarzy. Ale nie tym razem. Nikola Grbić był mocno rozczarowany postawą swoich zawodników w czwartkowym pojedynku z Kubą i od razu chciał na osobności porozmawiać z nimi dłużej.
REKLAMA
Zobacz wideo Zbliża się nowy sezon PlusLigi. Prezes Artur Popko zapowiada
Trudno się jednak Serbowi dziwić. To nie był dobry występ Polaków i nikt nie ma raczej co do tego wątpliwości. Niektórzy zawodnicy mieli dobre momenty, ale tylko chwilowo. I było to zdecydowanie za mało, by uporać się z ciężarami, które mieli przeważnie w spotkaniu z grającymi bez presji Kubańczykami. A szczególnie boleć mogło roztrwonienie przewagi 24:21 w czwartej partii.
Po ostatniej piłce Grbić powiedział kilka zdań do graczy na boisku, potem było rozciąganie i obowiązkowe wywiady dla Volleyball Word tuż po meczu. Potem kolejność już się zmieniła. Dziennikarze dostali informację, iż najpierw zawodnicy udadzą się do szatni, a dopiero potem wrócą. Po chwili kolejni gracze szli z ponurymi minami przez tzw. strefę mieszaną i udali się do szatni.
Po kilku minutach zaś wrócili na boisko, bo tam czekali na nich jeszcze kibice. Słychać było "Sto lat" dedykowane obchodzącemu w czwartek urodziny Jakubowi Kochanowskiemu. Wtedy, pewnie już w nieco lepszych humorach zaczęło się rozdawanie autografów i pozowanie do zdjęć.
Do dziennikarzy jako pierwszy przyszedł Jakub Nowak. Świetnie spisujący się dotychczas w tym sezonie 20-letni debiutant nie krył, rozczarowania po czwartkowym występie całej drużyny. Nie chciał jednak zdradzać, co się wydarzyło w szatni.
- To nasze wewnętrzne sprawy - zaznaczył.
W podobnym stylu odniósł się do tego Artur Szalpuk, który pojawił się u dziennikarzy kilka minut później. - Wiem, co się wydarzyło, ale nie powiem - odparł z lekkim uśmiechem. Zdradzić nie chciał też Grbić, a Jakub Kochanowski jedynie zaznaczył, iż była to rozmowa o meczu.
- Czy było gorąco? Czy ja wiem - odpowiedział nie wprost.
Że padły nieco mocniejsze słowa przyznał za to Marcin Komenda. - Trener chciał nam przekazać swoje emocje. Ta rozmowa na pewno nie należała do najprzyjemniejszych. Ale jesteśmy dorosłymi mężczyznami i musimy to przyjąć na klatę - zaznaczył rozgrywający.
Polacy humory będą mogli sobie poprawić w sobotę, gdy zmierzą się z Bułgarami. W piątek bowiem mają dzień wolny.