Grbić ma już dość. Znów chciał iść po pomoc do kościoła

5 godzin temu
Wielu trenerów dotychczas zazdrościło Nikoli Grbiciowi, ale ten już drugi rok z rzędu wspomina o wizycie w kościele. By prosić niebiosa o pomoc. Z powodu kłopotów zdrowotnych kolegi debiut Jakuba Kochanowskiego w roli kapitana był wyjątkowo smutny. A będący jednym z liderów reprezentacji Polski siatkarz w odpowiedzi na pytanie Sport.pl stwierdził: - Mam nadzieję, iż to tylko zabobon.
Niektórzy już żartobliwie mówią o klątwie, ale to taki śmiech przez łzy. Nikola Grbić skorzystał już bowiem z czwartego podejścia do obsady funkcji kapitana reprezentacji Polski w tym sezonie. Ostatnia kontuzja Aleksandra Śliwki sprawiła, iż trener wicemistrzów olimpijskich z Paryża musiał także szukać zastępstwa dla swojego dotychczasowego planu awaryjnego. Po środowym meczu Ligi Narodów z Iranem (3:2) zarówno szkoleniowiec, jak i jego siatkarze liczą, iż limit pecha już wyczerpali. Tylko iż tak samo myśleli już wcześniej.


REKLAMA


Zobacz wideo Zbliża się nowy sezon PlusLigi. Prezes Artur Popko zapowiada


Smutny debiut Kochanowskiego. "Mam nadzieję, iż to tylko zabobon"
Kapitan w reprezentacji Polski kadetów, kapitan w reprezentacji Polski juniorów i teraz - po ośmiu latach przerwy - także kapitan seniorskiej drużyny narodowej. Jakub Kochanowski jednak od razu po wygranym 3:2 w środowy wieczór meczu z Irańczykami podkreślał w rozmowie z dziennikarzami dwie rzeczy. Po pierwsze, trudno mu było się cieszyć z tego debiutu. A po drugie, nie czuje się wcale kapitanem ekipy, z którą w ostatnich siedmiu latach zdobył wiele cennych medali.
- Co czułem? Głównie smutek, bo to jednak Olek Śliwka powinien tutaj stać z belką pod numerem. Trzymam za niego mocno kciuki, by wrócił jak najszybciej - zaznaczył, nawiązując do przyjmującego, który na wtorkowym treningu w Gdańsku doznał kontuzji stopy wykluczającej go - zgodnie z komunikatem Polskiego Związku Piłki Siatkowej - z gry w tym tygodniu. A wydaje się, iż na tym przymusowa przerwa się nie skończy.
Dlaczego zaś Kochanowski nie czuje się kapitanem kadry? - Jestem tylko w zastępstwie. Takim pełniącym obowiązki. Bo kapitanem jest Bartek Kurek i dopóki on nie powie oficjalnie, iż się z tego wypisuje, to nikt na pewno nie przejmie tego stanowiska - podkreślił zaliczany do ścisłej światowej czołówki środkowy.
Śliwka zdążył jeszcze zagrać w tym roku kilka meczów jako ten zastępczy kapitan. Podobnie było z Rafałem Szymurą, który sprawował tę funkcję na początku sezonu, gdy czołowi kadrowicze dopiero rozpoczynali treningi w Spale. Ostatecznie jednak obaj po kilku spotkaniach dołączyli na liście kontuzjowanych do znajdującego się na niej od początku przygotowań Kurka. Czy można mówić o klątwie kapitana?


- Mam nadzieję, iż to tylko zabobon. Mam nadzieję, iż nic mi się nie stanie i generalnie nikomu z nas - niezależnie od tego, czy gra z belką kapitańską, czy nie - nic już nie będzie. Bo już chyba swoje wycierpieliśmy - zaznaczył Kochanowski.


Grbić tylko machnął ręką. Wizyta w kościele na ratunek?
Ta lista kontuzjowanych rzeczywiście jest u Biało-Czerwonych w tym sezonie długa. Z trzech atakujących, których Grbić rozważa pod kątem wrześniowych mistrzostw świata, aż dwóch do niedawna było wyłączonych z gry. Poza Kurkiem kłopoty zdrowotne miał bowiem także Bartłomiej Bołądź. Na pierwszy mecz w drużynie narodowej wciąż czeka też m.in. przyjmujących Bartosz Bednorz, a po drodze przymusowe przerwy mieli m.in. Mateusz Poręba i Artur Szalpuk. Od kilku dni pauzuje Sebastian Adamczyk i wciąż trwa czekanie, by w ogóle do kadry w tym roku dołączył Norbert Huber.
Na wzmiankę o klątwie kapitana Grbić tylko machnął ręką, pokazując, iż w takie rzeczy nie wierzy. Ale z poważną miną przyznał, iż sam nie wie, skąd aż taki wysyp problemów zdrowotnych w kadrze w tym sezonie.
- Przyszło mi choćby do głowy, iż nie byłoby złym pomysłem pójść do kościoła - zaznaczył szkoleniowiec, żegnając się przy tym.


Można wtedy było sobie przypomnieć jego słowa z początku poprzedniego sezonu. Wtedy na przestrzeni kilku miesięcy trzech reprezentantów Polski doznało złamania palca. w okresie klubowym dotyczyło to Śliwki i Kochanowskiego, a na początku zgrupowania kadry pecha miał Michał Gierżot.
- Nie wiem, skąd aż tyle takich urazów. Ale myślę, iż powinniśmy pójść do kościoła i polać wodą święconą palce reszty chłopaków - skwitował wtedy w swoim stylu Serb.
W kluczowym momencie tamtego sezonu - podczas igrzysk - kłopoty też nie omijały całkiem Polaków. Najpierw kostkę podkręcił Tomasz Fornal, potem uraz stopy wykluczył z udziału w meczach strefy medalowej Mateusza Bieńka, a w półfinale kontuzji nabawili się rozgrywający Marcin Janusz i libero Paweł Zatorski. Dwaj ostatni wystąpili w finale nafaszerowani środkami przeciwbólowymi.
Swoją teorię na temat obecnego pecha kadrowiczów ma Kochanowski. - Może jest to po prostu wyrównanie wcześniejszego szczęścia? Bo w poprzednich latach te kontuzje nas raczej jednak omijały. Nie mieliśmy wiele urazów. Zdarzały się pojedyncze i raczej pod koniec turniejów. Ale bierzemy, co mamy. Trener bardzo często mawia w takich sytuacjach, iż wygrywa się tym, co się ma, a nie tym, co powinno się lub chciałoby się mieć. I z tą myślą będziemy szli przez cały sezon i taką drużyną, jaką będziemy mieli dostępną, będziemy próbowali wygrywać wszystko, co się da - podkreślił środkowy.


Leon gotowy na wszystko. Czekanie na Bednorza. Jeden kłopot z głowy
Grbić więc kombinuje. Śliwka miał być dla niego dodatkowo opcją awaryjną w przypadku kłopotów zdrowotnych nominalnych atakujących. Wobec jego kontuzji sięgnął po kolejną opcję - w środę chwilowo testował pod tym kątem Wilfredo Leona. Jak opowiadał potem Sport.pl, wpadł na ten pomysł dopiero podczas meczu. Czy w kolejnych dniach przez cały czas będzie z tego korzystał? Nie da się wykluczyć, choć ma wielką nadzieję, iż nie będzie takiej potrzeby. Problemu z nową rolą na boisku nie ma sam Leon.
- Na jakiej pozycji będę potrzebny, na takiej postaram się być gotowy. Te kolejne kontuzje są ciężkim momentem. Nieważne nawet, na czym dokładnie polega problem i na jak długo eliminuje kogoś z gry. To trudne chwile, które wpływają na całą drużynę. Dlatego trener prosił, aby każdy z nas dał teraz trochę więcej z siebie - wspominał pochodzący z Kuby przyjmujący.


W środę Polacy zagrali z tylko trzema graczami na tej pozycji. To efekt kontuzji Śliwki i faktu, iż skład zgłoszono przed feralnym treningiem i potem nie można było już dokonać zmiany, mimo iż formalnie deadline upływał w środę w południe. Można się spodziewać, iż w czwartkowym meczu z Kubańczykami będzie już czwórka przyjmujących, a stawkę powinien uzupełnić Szalpuk. Z drużyną przebywa cały czas też Bednorz, ale Grbić nie kryje, iż choć ten pod względem zdrowotnym teoretycznie może już grać, to brakuje mu jeszcze odpowiedniej dawki treningu na wysokim poziomie.
- Każdy zawodnik potrzebuje kilku tygodni takich treningów, by przygotować się do grania na wysokim poziomie. Nie chcę się śpieszyć, bo podczas meczu nie można pewnych rzeczy kontrolować i grać zachowawczo. Wtedy każda piłka musi być na 100 procent, więc jak nie jesteś gotowy, to jest ryzyko nawrotu kontuzji i zakończenia sezonu kadrowego - tłumaczył szkoleniowiec.


Ale przyznał, iż w jego planach jest, by dać szansę Bednorzowi jeszcze w Gdańsku. Zostawia sobie jednak furtkę, by obserwować rozwój sytuacji. A co dalej ze Śliwką? Ma przejść kolejne badania, po których powinna pojawić się kolejna informacja w jego sprawie. Obserwując jednak przedstawicieli sztabu szkoleniowego w środę i rozmawiając w kuluarach w Gdańsku, można było odnieść wrażenie, iż jego nieobecność nie ograniczy się do turnieju LN w Ergo Arenie.
Dlaczego zaś Grbić w miejsce Śliwki na nowego zastępczego kapitana wybrał akurat Kochanowskiego? - A dlaczego nie? - odpowiedział najpierw z lekkim uśmiechem pytaniem na pytanie. Ale po chwili przyznał, iż środkowy ma odpowiedni do tej funkcji charakter.
- Powiedziałem mu przed środowym meczem, iż nie chciałbym, aby ta rola stanowiła dla niego dodatkowe obciążenie. On na to tylko machnął ręką i zapewnił, iż wszystko będzie OK - dodał trener.
Po tym względem więc wydaje się, iż uniknął problemu, który dotyczy - lub dotyczył - Kurka i Śliwki. Serb opowiadał wcześniej, iż w przypadku tej dwójki klasowych zawodników rola kapitana bywała dla nich przytłaczająca. Brak takiego kłopotu w przypadku Kochanowskiego to miła odmiana po kolejnych dawkach pecha, z którymi musi sobie radzić szkoleniowiec Polaków w tym sezonie.
Idź do oryginalnego materiału