Cibiciki jeszcze podczas gry w Szwecji miał specjalnie postarać się o żółtą kartkę w jednym z meczów i otrzymać za to 300 tysięcy koron szwedzkich. Były piłkarz Pogoni długo utrzymywał, iż jest niewinny, sprawa trafiła choćby przed szwedzki Sąd Najwyższy - on również stwierdził, iż piłkarzy był winny zarzucanego mu czynu.
REKLAMA
Zobacz wideo Mundial w Arabii Saudyjskiej zimą? "Mistrzostwa to lato, działka, grill"
Kończy się kara Cibickiego. W bukmacherkę wszedł już jako dziecko
Już w lutym 2025 roku skończy się zawieszenie zawodnika, który po raz ostatni zagrał we wrześniu 2020 roku. Było to w meczu Pogoń Szczecin - Śląsk Wrocław. Łącznie w polskiej ekstraklasie były młodzieżowy reprezentant Szwecji zagrał 18 spotkań, w których strzelił trzy gole i zanotował jedną asystę. Teraz w rozmowie z "Aftonbladet" przyznaje, iż był winien zarzucanego mu czynu.
Cibicki zdradził, iż zaczął obstawiać już jako dziecko - w wieku 12-13 lat. Potem rozwiedli się jego rodzice i kwoty zaczęły rosnąć. Gdy był w akademii Malmoe FF to był już na etapie brania pożyczek, żeby finansować kolejne zakłady. - Gdy miałem 17-18 lat i zacząłem się przebijać do pierwszego składu to wezwał mnie Daniel Andersson (...). Łatwo było się z tego wykaraskać. Po prostu powiedziałem, iż gram za małe kwoty i okazjonalnie. Potem zacząłem zdobywać bramki i już nikt o nic nie pytał - mówi.
Cibicki wpadał w hazard coraz głębiej. Gdy trafił do Leeds to stracił dziewczynę - nie chciała wyjeżdżać do Anglii - i kompletnie się zatracił. - Gdy zostałem sam kompletnie odpiąłem wrotki. W Leeds zarabiałem ponad 200 000 koron miesięcznie (ok. 74 000 złotych) i potrafiły one zniknąć w godzinę. Nie miałem żadnego limitu.
Mówi, iż nie obstawiał meczów piłkarskich, ale koszykówkę oraz tenis. A co się działo gdy tracił pieniądze? - Pożyczałem. Miałem dobrą gadkę, a ponieważ zawsze wpływały dobre pieniądze to było mnie stać na hojność. Pożyczałem 20 000, żeby oddać 40 000 po miesiącu. Zawsze w Leeds trafiał się jakiś bonus i pieniądze nie miały dla mnie wartości. Nie dbałem o to czy przegrywam, czy wygrywam (...). Przegrałem między 20 a 30 milionów koron - mowi. To od 7,3 do 11,1 milionów złotych.
Cibicki oszukał Polaka na budowie. "Było mi wstyd"
Gdy Cibicki grał w Polsce, to w jego sprawie toczyło się już wstępne postępowanie. Cała jego kariera wisiała na włosku, ale on się tym nie przejmował. Wszystko wyszło na jaw podczas jednego z treningów z Pogonią w grudniu 2020 roku. Po powrocie do szatni okazało się, iż cała Szwecja wie. - Mój telefon był bombardowany. Postawiono zarzuty, wyszło moje imię. I wtedy pomyślałem. "Ku**a, teraz się naprawdę zacznie" - przyznał.
Życie Cibickiego się kompletnie zawaliło. Rodzice musieli spłacać jego długi. On sam imał się różnych prac m.in. na budowie. Wciąż jednak był uzależniony. - Oszukałem innego Polaka na budowie na 300 koron i już nie mogłem wrócić. Było coraz trudniej i trudniej się z tego wycofać. Gdzie nie poszedłem byli ludzie, których oszukałem, przed którymi było mi wstyd, których musiałem unikać - zdradza. W pewnym momencie oszukał choćby kibiców Malmoe, gdy sprzedawał im bilety po zaniżonych cenach.
Przyznaje, iż miał myśli samobójcze. - Cieszę się, iż żyję. Chciałem skoczyć, naprawdę duża część mnie tego pragnęła. Życie straciło kolor, wszystko było czarne - mówi.
Teraz zarzeka się, iż już nie gra. Mało kto mu wierzy. Chce wrócić do gry w piłkę. Uważa, iż zasłużył na karę, ale nie na czteroletnie zawieszenie. - Ta kara prawie mnie zabiła. Wolałbym spędzić rok w więzieniu - stwierdza. Jego zdaniem z łatwością poradziłby sobie w lidze szwedzkiej. Czy ktoś zdecyduje się dać mu szansę? Dowiemy się już wkrótce. Zawieszenie Cibickiego wygasa w lutym.