Andrzej Gołota przeszedł na sportową emeryturę ponad dekadę temu. W ostatnim pojedynku został znokautowany przez Przemysława Saletę, natomiast wcześniej poległ przez techniczny nokaut z Tomaszem Adamkiem w walce o pas IBF International. Podczas 20-letniej kariery mierzył się z takimi zawodnikami jak m.in. Mike Tyson, Mike Mollo czy Lennox Lewis, natomiast kibicie pamiętają go przede wszystkim z pojedynków z legendarnym Riddickiem Bowem. Jak się okazuje, inny człowiek "znęcał się" za to nad nim na treningach.
REKLAMA
Zobacz wideo ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zwycięska w meczu z Będzinem. Mateusz Rećko zagrał przeciwko byłemu klubowi
Gołota wyznaje po latach. "Na sparingach lał mnie jak kota w worku"
Gołota został w 1988 roku w Seulu brązowym medalistą olimpijskim. Miał wówczas zaledwie 20 lat, a boks trenował przez sześć. Jego pierwszym trenerem był Janusz Gortat, który po zaledwie kilku miesiącach pracy doprowadził go do wygrania warszawskiego turnieju Pierwszy Krok Bokserski. Głównie dzięki temu trafił potem do kadry.
- To efekt pracy z Gortatem. Był dla mnie surowy. Na sparingach lał mnie jak kota w worku. Miał długi nos, który z wysiłku robił się czerwony. Oczywiście lał mnie w ramach przepisów, a ja próbowałem się bronić. Na początku to była zabawa, ale gdy mężniałem, ciosy były mocniejsze. Chodziłem trochę poobijany, ale byłem mu wdzięczny, bo to on tak naprawdę nauczył mnie boksować. Przede wszystkim nauczył mnie lewego prostego - wyjaśnił Gołota w rozmowie z "Faktem".
Janusz Gortat, który zmagał się z przewlekłą chorobą, zmarł 19 grudnia 2023 roku. Dwukrotny medalista olimpijski został pochowany na cmentarzu wojskowym na Powązkach. - Mam bardzo dobre wspomnienia związane z trenerem Gortatem. (...) Potrafił swoją wiedzę przekazać nam, młodym chłopakom. Gdy walczył, był zawzięty jak lew. I nam też to powtarzał: pamiętajcie, w ringu nie ma czasu w bajery - przekazał.
Przez ostatnie lata Gortat nie był w dobrych relacjach z synem Marcinem. Ten zaznaczał, iż długo nie rozmawiał z ojcem, głównie z powodu byłego pięściarza. Czy zatem chociaż dla Gołoty Gortat był kimś więcej, niż tylko trenerem? - Raczej nie, choć wiele czasu wspólnie spędzaliśmy. Na treningach, na turniejach, podczas podróży. Nie żaliłem mu się, gdy miałem jakieś problemy. Nauczył mnie, iż trzeba być twardzielem. W życiu i na ringu - oznajmił.
Gołota wspomniał choćby zabawną historię z udziałem szkoleniowca. - Pamiętam, jak na turnieju 'Srebrna Łódka' w Łodzi w 1984 r. wygrałem w finale z Niemcem. Trener opieprzył mnie po pierwszej rundzie, gdy mu się pożaliłem, iż rywal uderzył mnie w tył głowy!'. 'To mu oddaj!' - krzyknął. No to oddałem. Niemiec przegrał przed czasem - zakończył żartobliwie.