Gigantyczna sensacja w Sapporo! Polski skoczek czekał na to 2563 dni

3 tygodni temu
Zdjęcie: Screen Eurosport


Maciej Kot lekko skrzywił się po swoim skoku na 135,5 metra. Nie był w pełni zadowolony z tego, co zaprezentował i ewidentnie nie spodziewał się, na co pozwoli mu tak daleki skok. A zajął ósme miejsce w kwalifikacjach do zawodów PŚ w Sapporo i był w nich najlepszym z Polaków.
To naprawdę duża sensacja: Kot, który w piątek wrócił do Pucharu Świata po 68 dniach przerwy i dobrych startach w Pucharze Kontynentalnym, otwiera weekend w Japonii świetnym wynikiem. Choć miał przy tym sporo szczęścia.

REKLAMA







Zobacz wideo



Kot wykorzystał warunki i odleciał. Czekał na ten wynik ponad siedem lat
Okurayama w Sapporo to obiekt bardzo podatny na warunki i często zawodnikom potrzeba tu trafienia na sprzyjający wiatr. Kot w kwalifikacjach skakał przy podmuchach średnio 1,93 metra na sekundę pod narty. To piąte najlepsze warunki w całej serii, lepsze mieli tylko Fin Eetu Nousiainen, Japończyk Tomofumi Naito, Koreańczyk Heung Chul Choi i Niemiec Felix Hoffmann. Polak wykorzystał je jednak w najlepszy sposób.
Kot poleciał 135,5 metra, uzyskując najlepszą odległość kwalifikacji. Po swoim skoku długo prowadził, bo warunki gwałtownie się odwróciły - na części skoczni pojawił się wiatr w plecy zawodników i wielu z nich trudno było choćby przekroczyć punkt K. Jako pierwszy Kota wyprzedził Słoweniec Domen Prevc, a ostatecznie Polak zajął ósme miejsce. Ostatni raz tak wysoko w konkursie lub kwalifikacjach PŚ był 4 lutego 2018 roku w Willingen - także na ósmym miejscu. Minęły 2563 dni.


Wszyscy Polacy z awansem do konkursu. Dopiero 41. miejsce Wąska
Kwalifikacje zdominowali Austriacy. Wygrał Stefan Kraft (134,5 metra) przed Danielem Tschofenigiem i Janem Hoerlem (obaj po 132 metry). Przed Kotem znaleźli się jeszcze Johann Andre Forfang, Maximilian Ortner, wspomniany Domen Prevc oraz Ryoyu Kobayashi.
Kot był najlepszym z Polaków, ale do sobotniego konkursu w Sapporo awansował komplet czterech zawodników, których wysłaliśmy do Japonii. 24. miejsce po skoku na 123,5 m zajął Kamil Stoch, dopiero 41. był lider kadry Paweł Wąsek (107,5 m), a na 48. pozycji kwalifikacje zakończył Kacper Juroszek (106 m).



Kot miał problemy po podróży do Sapporo. "Przychorował"
Kot przyjechał do Sapporo bez żadnych punktów Pucharu Świata z tej zimy. Najwyżej był sklasyfikowany w grudniu w Wiśle - na 34. miejscu. Odbudował formę jako lider kadry B w Pucharze Kontynentalnym. Tam najpierw stanął na najniższym stopniu podium zawodów w Lillehammer, a potem wygrał w Kranju. Teraz gdy w PK jest przerwa, Kot dostał szansę walki o punkty PŚ. Pierwsze od konkursu w Trondheim z marca zeszłego roku.
- Jest w stanie nawiązywać walkę z najlepszymi zawodnikami Pucharu Kontynentalnego, a startuje tam kilku takich, którzy pojawiają się co jakiś czas w PŚ. Fajnie, iż te skoki Maćka zaczynają wyglądać coraz bardziej powtarzalnie. Nie nastawiamy się na żaden wynik, bo nie mamy nic do stracenia. Maciek może tylko zyskać. Jak będzie skakał tak jak teraz, to będziemy się tym cieszyć. A jakie to miejsce da? Chce się jak najlepiej, żeby były punkty i będziemy o to walczyć - mówił w rozmowie ze Sport.pl przed weekendem w Sapporo Wojciech Topór, trener kadry B, który prowadzi Polaków w Sapporo.
Od wylądowania w Japonii pojawiły się jednak problemy polskiego skoczka. - Maciek troszkę nam przychorował i miał problemy żołądkowe - mówił przed kwalifikacjami w Eurosporcie Topór. - Podróż nie była łatwa. Nie wchodząc w szczegóły, dzisiaj miałem trudny dzień. Czułem się rano dużo lepiej, ale energii wciąż mam mało. Wczoraj po przyjeździe odpuściłem trening, bo nie było opcji, żebym wstał z łóżka. Podejście do tego dnia było bardzo testowe, żeby rozgrzewka była bardzo delikatna i zdobyć kwalifikację bez większych kosztów energetycznych. I zostawiać ją na zawody, najważniejsze momenty - wskazał w wywiadzie dla Eurosportu po kwalifikacjach w Sapporo Kot.
Kot jest w grze o MŚ w Trondheim. "Muszę robić swoje, a to trener wybiera skład"
Polak zaczął dzień od tylko 109 metrów i 41. miejsca w pierwszym treningu. Później się poprawił - 119 metrów w drugim dało mu 26. miejsce. - Pierwszy skok był słaby i obudziłem się dopiero na dole po nim. W drugim treningu było lepiej. A w kwalifikacjach? Ten skok wcale nie był dobry, ale była taka lufa pod narty, iż nie można było tego nie wykorzystać. To prawdziwe oblicze Sapporo: kto ma (warunki - red.), ten odleci - mówił szczerze Kot.



Ktoś mógłby powiedzieć, iż być może Kota zmotywował fakt, iż pozostaje w grze o miejsce na mistrzostwa świata w Trondheim. Tak powiedział sam Thomas Thurnbichler, który dał szansę walki o start w Norwegii jemu i Stochowi. Musieliby jednak osiągnąć bardzo dobre wyniki, żeby liczyć na powołanie. Te nie są niemożliwe, co pokazał Kot w kwalifikacjach, ale trudno liczyć, iż na stałe zagości w czołówce rywalizacji w Japonii. Bardziej realne są jego dwa miejsca w Top30.
- Zupełnie nie mam z tyłu głowy mistrzostw świata. Wiem, czytałem, słyszałem, iż jest taka opcja, natomiast: czy to coś zmienia? Tak naprawdę nie. jeżeli chciałbym teraz coś dodać, zmienić, zaryzykować, to pierwszy krok do tego, żeby było gorzej. Muszę skakać tak jak tydzień temu w Kranju czy w Lillehammer i robić swoje, a to trener wybiera skład. Nie mam myśli o mistrzostwach świata, koncentruję się na tym weekendzie - przekonywał Kot.


Wojciech Topór zapewnił tylko, iż w razie, gdyby Kot został powołany na MŚ w Trondheim, to zostanie mu odwołany wyjazd na Puchar Kontynentalny do Iron Mountain. Na razie to miał być plan skoczka i kadry B - do Stanów Zjednoczonych część ekipy ma się udać prosto z Sapporo. Na razie czekają nas jednak jeszcze dwa dni skoków w Japonii i dwa konkursy indywidualne. Ten sobotni rozpocznie się o godzinie 7:10 czasu polskiego, a poprzedzi go seria próbna o 6:00. Relacje na żywo na Sport.pl, a transmisje w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.
Idź do oryginalnego materiału