Świątek dopiero w niedzielę wróciła na kort po dwumiesięcznej przerwie. Mimo iż widać było, iż ma sporo do przepracowania, gdyż przegrywała już 4:6, 0:3, to finalnie odwróciła losy meczu i pokonała Barborę Krejcikovą. Tyle szczęścia nie miała jednak we wtorkowym spotkaniu z Coco Gauff, choć rywalka myliła się na potęgę.
REKLAMA
Zobacz wideo Siatkarki DevelopRes Rzeszów pokonały PGE Grot Budowlane Łódź i pozostają niepokonane w lidze. Agnieszka Korneluk wybrana MVP
Świątek wyznała, jakie błędy zauważył Fissette. Wszystko jasne
Amerykanka popełniła aż 11 niewymuszonych błędów przy podaniu. Nasza zawodniczka łącznie w tym meczu miała za to tyle samo pomyłek, co w spotkaniu z Krejcikovą - aż 47. "Druga rakieta zagrała mecz tak słaby, iż w statystykach trudno znaleźć podobny w jej wykonaniu. (...) Czasami po prostu trzeba spojrzeć w liczby i zauważyć, iż z niektórych choćby nie trzeba wyciągać wniosków, bo mówią same za siebie" - przyznał Łukasz Jachimiak ze Sport.pl.
Wiceliderka światowego rankingu wiedziała, iż zagrała słaby mecz i nie chciała tego choćby kryć. - Myślę, iż człowiek nie jest w stanie na treningach, mimo iż trenowałam kilka tygodni na wysokim poziomie, wytworzyć takiej atmosfery jak na meczu. Pewne rzeczy trzeba przepracować już tylko na korcie - wyznała, dodając, iż "na tym turnieju nie ma łatwych spotkań". Jak się okazało, niezadowolony był również Wim Fissette, dla którego jest to pierwszy turniej jako trenera Świątek.
Belg miał zauważyć konkretne błędy w grze. - Oboje dostrzegliśmy to samo. Myślę, iż za mało rotowałam piłką, bo pod koniec meczu grałam płasko i z dużą siłą, co nie jest w moim stylu. Jestem 'zardzewiała mentalnie', dlatego popełniałam te same błędy, nabiegając na piłkę. Muszę się pilnować, żeby w przyszłości to się nie przydarzyło - oznajmiła, cytowana przez rumuński Eurosport.
23-latka musi teraz pokonać Jessicę Pegulę, a następnie liczyć na zwycięstwo Coco Gauff z Barborą Krejcikovą, by awansować do półfinału turnieju. Gdyby tak się nie stało, byłaby to gigantyczna niespodzianka, zwłaszcza iż rok temu w Cancun odniosła przecież imponujący triumf. - Na następny mecz będę jeszcze bardziej zdyscyplinowana. Myślę, iż to pozwoli mi utrzymać stabilny poziom - podsumowała Świątek.
Wiemy już, iż nasza zawodniczka do końca roku nie wróci na szczyt rankingu WTA. To miejsce w najbliższym czasie będzie okupowane przez Arynę Sabalenkę. Nie można jednak wykluczyć, iż obie spotkają się w Rijadzie. Aby tak się stało, Świątek musi wygrać z Pegulą. To spotkanie odbędzie się w czwartek 7 listopada.