FIS tłumaczy się ze skandalu w Lillehammer. "Po raz pierwszy"

3 godzin temu
Zdjęcie: Eurosport (Screeny)


Z minionego weekendu w Lillehammer zapamiętamy m.in. niebezpieczne zdarzenie z udziałem Kristoffera Eriksena Sundala, kiedy zjechała na niego banda reklamowa, zepchnęła z belki startowej i zmusiła do oddania skoku. Głos w sprawie zabrał Borek Sedlak, który wyjaśnił okoliczności zdarzenia. Przyznał, iż pierwszy raz doszło do takiej kuriozalnej sytuacji.
Kristoffer Eriksen Sundal szykował się do skoku i czekał na zielone światło, aż nagle ścianka reklamowa popchnęła go z tyłu i spadł z belki startowej. Było za późno, by wyhamować, musiał oddać skok w sobotnich okolicznościach w nietypowych, wręcz kuriozalnych okolicznościach. Udało mu się awansować do konkursu, sędziowie uznali ten skok (132 metry, 12. miejsce).

REKLAMA







Zobacz wideo Niezwykłe miejsce w Szwecji. Sprzęt dla skoczków jak z filmów science-fiction



Wicedyrektor PŚ o skandalu: Zdarza się to po raz pierwszy
Po tej skandalicznej sytuacji norweskie media nie kryły oburzenia. Sam Sundal krytykował organizatorów za dopuszczenie do incydentu, ale przyznał, iż szczęście mu dopisało, bo mógł się wyratować.
- Jezu Chryste, to było słabe. Na szczęście miałem trochę czasu i udało mi się opanować sytuację. To mogło się skończyć naprawdę źle - skomentował skoczek.
Sandro Pertile, dyrektor Pucharu Świata, ocenił, iż był to błąd ludzki. - Po zmianie belki mieliśmy małe opóźnienie z przesunięciem bandy, która znajduje się za belką. Maszyna, dzięki której nią poruszamy, nie zatrzymała się na czas - powiedział.


Sprawę ocenił także Borek Sedlak, wicedyrektor PŚ. On sam był oddalony o ok. 100 metrów od belki startowej. Spotkał się z czymś takim pierwszy raz, odkąd sędziowie ustawiają belkę i ściankę ze wsparciem technologii.



- Nie widziałem, żeby ściana reklamowa przez cały czas się poruszała, bo wcześniej się zacięła. Byłem 100 metrów dalej. Nie mogłem zobaczyć, żeby coś się ruszało. Niestety, może się to zdarzyć, gdy korzystamy z tej technologii. Osobiście wolę manualnie sterować zarówno wysięgnikiem, jak i ścianą reklamową, ale taką technikę stosujemy u nas od wielu lat i zdarza się to po raz pierwszy. Ściana reklamowa utknęła, a potem nagle się poluzowała - mówił Czech, cytowany przez NRK.
Zaprzeczył, iż doszło do błędu komunikacyjnego, ale sytuacja wymusiła wprowadzenie nowych procedur sędziowskich. - Mamy nową umowę, iż zostanę poinformowany, iż zarówno skocznia, wysięgnik, jak i ściana reklamowa są gotowe - dodał.


Z kolei Sundal naprawdę dobrze spisywał się w miniony weekend na skoczni w Lillehammer. W inauguracyjnych konkursach nowego sezonu Pucharu Świata zajął odpowiednio siódme i szóste miejsce. Do tego przyczynił się do drugiego miejsce w konkursie mikstów.
W najbliższy weekend skoczkowie będą walczyć o kolejne punkty w fińskim Kuusamo.
Idź do oryginalnego materiału