Fibak nie dowierzał w to, co zrobiła rywalka Świątek. "Dziwię się"

17 godzin temu
- Ja bym tak nie potrafił. Oddałbym choć gema - mówi Sport.pl Wojciech Fibak po finale Wimbledonu, w którym Iga Świątek rozbiła Amandę Anisimovą 6:0, 6:0. Słynny przed laty tenisista dziwi się też taktyce Amerykanki w tym spotkaniu.
Ponad rok czekania i koniec! Iga Świątek przerwała okres bez wygranego turnieju, który trwał od Roland Garros 2024. Zrobiła to dzięki triumfowi w Wimbledonie, choć trawa dotychczas była nawierzchnią, na której czuła się najmniej pewnie. - Nikt nie mógł się tego spodziewać. Iga wyglądała jakby nie wiedziała, iż gra na trawie - zapewnia Wojciech Fibak.


REKLAMA


Zobacz wideo Wimbledon porwał Polaków! Tak bawią się nasi kibice


Można było brać pod uwagę, iż doświadczenie Igi Świątek w finałach wielkoszlemowych może dać o sobie w sobotę znać. Ale chyba mało kto przypuszczał, iż jej mecz z debiutującą w rywalizacji o taką stawkę Anisimovą, będzie aż tak do bólu jednostronny, a będąca 12. rakietą świata Amerykanka będzie się myliła na potęgę. Po raz drugi Open Erze finał kobiecego singla w Wielkim Szlemie zakończył się odesłanie przegranej na tzw. rowerze, czyli zwycięstwem bez straty choćby gema. W Roland Garros 1988 takim wyczynem popisała się legendarna Niemka Steffi Graf.


- Ja nie widziałem tego paraliżu, o którym mówili komentatorzy czy teraz pani. Tzn. on był na początku, ale to wszystko wynikało potem z genialnej, fenomenalnej gry Igi. Była wszędzie na tym korcie - zachwyca się Fibak.
Przed meczem brał on mocno pod uwagę, iż Polka wygra pewnie, a jej rywalce dadzą o sobie znać nerwy. Ale nie sądził, iż skończy to takim wynikiem.
- Myślałem, iż w drugim gemie Anisimova wygra kilka gemów. Żal mi tej zawodniczki, bo bardzo się starała, ale choćby jak coś zagrała dobrego, to Iga odpowiada jeszcze lepszym uderzeniem w linię. Ciągle trafiała i choćby się popisywała najtrudniejszymi wolejami i zmuszała Amerykankę do ryzykownych zagrań. Wygrać finał wielkoszlemowy 6:0, 6:0 - ja bym tak nie potrafił. Oddałbym choć gema. Ale Iga jest bardzo twarda mentalnie - komplementuje ćwierćfinalista Wimbledonu z 1980 r.


Nie kryje on też zaskoczenia taktyką Anisimovej. - Dziwię się, bo trener coś tam do niej mówi, a ona 90 procent piłek kierowała na bekhend Igi. Praktycznie wszystkie serwisy szły na bekhend, jeżeli w ogóle trafiała podaniem, a przecież z bekhendu nie dostanie żadnego prezentu od Igi. Amerykanka wpadała stopniowo w taką dziurę - analizuje ekspert.


Zdaniem Fibaka tym, co przesądziło o sukcesie Świątek w Londynie, było odrodzenie się w tym roku na trawie jej forhendu. Według byłego tenisisty to właśnie rozregulowanie tego uderzenia było wielką, ale jedyną bolączką byłej liderki światowego rankingu w poprzednich sezonach podczas gry na trawie i te kłopoty potem towarzyszyły jej w dalszej części rywalizacji.
- Iga się odrodziła. Znowu jest najlepszą tenisistką na świecie. Znowu jest najlepsza, najszybsza, najbardziej waleczna, nie ma żadnych słabości. Inne tenisistki nie wiedzą, jak z nią grać. Są zupełnie zagubione. Powróciła dominatorka - ocenia były 10. tenisista świata.
Zwraca też uwagę, iż Polce nieco pomógł w tej edycji Wimbledonu los - nie mierzyła się w drodze do tytułu z żadną rywalką z Top10 światowego rankingu. - Ale historia nie będzie o tym pamiętać - dodaje.


I o ile zapewnia, iż już kilka miesięcy temu był przekonany, iż Świątek poradzi sobie z kryzysem, to przyznaje, iż był przekonany, iż zrobi to na ulubionym korcie ziemnym, a nie trawiastym.
- W przypadku tego ostatniego zawsze było u niej wiele znaków zapytania, więc nikt się tego nie mógł spodziewać. Po Bad Homburg czułem, iż jest lepiej, ale też w Wimbledonie nieraz przegrywała z dość przeciętnymi zawodniczkami. Ale teraz można było odnieść wrażenie, iż ona nie wie, iż gra na trawie. Wyglądała, jakby grała na nawierzchni twardej albo na mączce. Myślę, iż teraz Iga będzie też dominować na szybszych kortach - zapewnia Fibak.
Idź do oryginalnego materiału