Festiwal wyzwisk na stadionie wicemistrza Polski. Znaleźli winnego całego zła

2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Filip Macuda / Sport.pl


Choć w środowy wieczór Śląsk wygrał ze Stalą Mielec po golach Sebastiana Musiolika, to nie jego nazwisko niosło się przez wrocławski stadion. Fani wicemistrza Polski, który wygrał pierwszy ligowy mecz w tym sezonie, stracili cierpliwość do dyrektora sportowego Davida Baldy. Zaczęło się od wywieszenia znamiennego transparentu. Porównanie do Nikosia Dyzmy było najmilszym, co spotkało Czecha tego wieczoru. Potem było tylko gorzej.
Śląsk Wrocław w niczym nie przypomina zespołu, który w poprzednim sezonie zdobył sensacyjne wicemistrzostwo Polski. Klub opuścili najważniejsi zawodnicy, a nowi nie zapewnili do tej pory odpowiedniej jakości. Wrocławianie okupują strefę spadkową, a w środowy wieczór wygrali ledwie pierwszy ligowy mecz w sezonie. Po dwóch golach Sebastiana Musiolika pokonali Stal Mielec i zakończyli czarną serię dziesięciu spotkań bez zwycięstwa.


REKLAMA


Zobacz wideo Tak powstaje jeden z największych stadionów świata. Cudeńko


Kibice Śląska znaleźli winnego. Żądają dymisji
O ile w pierwszej połowie uwaga wszystkich skupiła się na Śląsku - wrocławianie w końcu zagrali na miarę oczekiwań - o tyle w drugiej znacznie mniej działo się na boisku, a więcej na trybunach. Najbardziej zagorzali kibice Śląska zgromadzeni na trybunie B wywiesili znamienny transparent uderzający w dyrektora sportowego klubu - Davida Baldę.
"Po transferach Baldy prześladuje nas pech. Czas pogonić Nikosia Dyzmę z Czech" - hasło o takiej treści zawisło na trybunie. Dyrektor sportowy został porównany do znanej postaci Nikodema Dyzmy - tytułowego bohatera powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, który w skutek przypadkowego spotkania zaczął robić zawrotną karierę. Motyw Dyzmy utrwalił się jako symbol cwaniactwa i karierowiczostwa. Ale to nie był koniec kibicowskich "dokonań".


Czytaj także:


Wicemistrz Polski na dnie! Niebywała degrengolada. "Potrzeba kozaków"


Fani przez zdecydowaną część drugiej połowy skandowali obraźliwe okrzyki kierowane pod adresem Baldy. Najłagodniejszą ich częścią było wypominanie dyrektorowi nieudanych transferów i pozbycia się jednego z liderów wicemistrzowskiej ekipy - Patricka Olsena. "Balda! Co? Klimala!", a także "Balda! Co? Zohore!" - to zdecydowanie bardziej parlamentarna część skandowania.


Czytaj także:


W końcu to zrobili! Wicemistrz Polski odbija się od dna. Jeden bohater


W najbardziej bezpośrednim haśle, jakie tego wieczoru usłyszał Czech można było usłyszeć, iż kibice nie chcą już, aby dłużej pracował w klubie. "Balda! Co? W*********j - skandowali kibice.


- Na pewno jesteśmy razem i będziemy razem - z dyrektorem i prezesem - mówił po meczu trener Śląska Jacek Magiera. - To, co się wydarzyło jeżeli chodzi o okrzyki z trybun, choć wszystkiego nie słyszałem, bo byłem zaabsorbowany grą, to jednak pojedyncze głosy na pewno było słychać. Widziałem transparent, którego choćby nie jestem w stanie w tej chwili powtórzyć. Nie chcę na gorąco na ten temat mówić. Razem wygrywamy - dzisiaj jesteśmy w takim momencie, będziemy wszystko robić, żeby z tego dołka wyjść i żeby jak najszybciej opuścić tę strefę niebezpieczną i być w górnej części tabeli. To jest mój cel - dodał Magiera.
Szkoleniowiec podkreślił też, iż Czech jest według niego młodym, rozwojowym człowiekiem i liczy na jego kolejne skuteczne transfery. Przypomniał jego udane ruchy: sprowadzenie Aleksa Petkova, Petera Pokornego i Simeona Petrova.
W czwartkowy poranek udało nam się skontaktować z dyrektorem Baldą, ale nie chciał odnieść się do zachowania kibiców. Podkreślił jedynie, iż dla niego najważniejsze jest zwycięstwo.
Sytuacja Śląska - mimo środowej wygranej - przez cały czas jest trudna. Piłkarza Jacka Magiery, mający na koncie jeden zaległy mecz, wciąż są w strefie spadkowej. Zajmują 17. miejsce z ośmioma punktami w 11 spotkaniach. Kolejny mecz rozegrają już w sobotę 26 października. Na własnym stadionie zmierzą się z Rakowem Częstochowa.
Idź do oryginalnego materiału