Śląsk Wrocław w niczym nie przypomina zespołu, który w poprzednim sezonie zdobył sensacyjne wicemistrzostwo Polski. Klub opuścili najważniejsi zawodnicy, a nowi nie zapewnili do tej pory odpowiedniej jakości. Wrocławianie okupują strefę spadkową, a w środowy wieczór wygrali ledwie pierwszy ligowy mecz w sezonie. Po dwóch golach Sebastiana Musiolika pokonali Stal Mielec i zakończyli czarną serię dziesięciu spotkań bez zwycięstwa.
REKLAMA
Zobacz wideo Tak powstaje jeden z największych stadionów świata. Cudeńko
Kibice Śląska znaleźli winnego. Żądają dymisji
O ile w pierwszej połowie uwaga wszystkich skupiła się na Śląsku - wrocławianie w końcu zagrali na miarę oczekiwań - o tyle w drugiej znacznie mniej działo się na boisku, a więcej na trybunach. Najbardziej zagorzali kibice Śląska zgromadzeni na trybunie B wywiesili znamienny transparent uderzający w dyrektora sportowego klubu - Davida Baldę.
"Po transferach Baldy prześladuje nas pech. Czas pogonić Nikosia Dyzmę z Czech" - hasło o takiej treści zawisło na trybunie. Dyrektor sportowy został porównany do znanej postaci Nikodema Dyzmy - tytułowego bohatera powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, który w skutek przypadkowego spotkania zaczął robić zawrotną karierę. Motyw Dyzmy utrwalił się jako symbol cwaniactwa i karierowiczostwa. Ale to nie był koniec kibicowskich "dokonań".
Czytaj także:
Wicemistrz Polski na dnie! Niebywała degrengolada. "Potrzeba kozaków"
Fani przez zdecydowaną część drugiej połowy skandowali obraźliwe okrzyki kierowane pod adresem Baldy. Najłagodniejszą ich częścią było wypominanie dyrektorowi nieudanych transferów i pozbycia się jednego z liderów wicemistrzowskiej ekipy - Patricka Olsena. "Balda! Co? Klimala!", a także "Balda! Co? Zohore!" - to zdecydowanie bardziej parlamentarna część skandowania.
Czytaj także:
W końcu to zrobili! Wicemistrz Polski odbija się od dna. Jeden bohater
W najbardziej bezpośrednim haśle, jakie tego wieczoru usłyszał Czech można było usłyszeć, iż kibice nie chcą już, aby dłużej pracował w klubie. "Balda! Co? W*********j - skandowali kibice.
- Na pewno jesteśmy razem i będziemy razem - z dyrektorem i prezesem - mówił po meczu trener Śląska Jacek Magiera. - To, co się wydarzyło jeżeli chodzi o okrzyki z trybun, choć wszystkiego nie słyszałem, bo byłem zaabsorbowany grą, to jednak pojedyncze głosy na pewno było słychać. Widziałem transparent, którego choćby nie jestem w stanie w tej chwili powtórzyć. Nie chcę na gorąco na ten temat mówić. Razem wygrywamy - dzisiaj jesteśmy w takim momencie, będziemy wszystko robić, żeby z tego dołka wyjść i żeby jak najszybciej opuścić tę strefę niebezpieczną i być w górnej części tabeli. To jest mój cel - dodał Magiera.
Szkoleniowiec podkreślił też, iż Czech jest według niego młodym, rozwojowym człowiekiem i liczy na jego kolejne skuteczne transfery. Przypomniał jego udane ruchy: sprowadzenie Aleksa Petkova, Petera Pokornego i Simeona Petrova.
W czwartkowy poranek udało nam się skontaktować z dyrektorem Baldą, ale nie chciał odnieść się do zachowania kibiców. Podkreślił jedynie, iż dla niego najważniejsze jest zwycięstwo.
Sytuacja Śląska - mimo środowej wygranej - przez cały czas jest trudna. Piłkarza Jacka Magiery, mający na koncie jeden zaległy mecz, wciąż są w strefie spadkowej. Zajmują 17. miejsce z ośmioma punktami w 11 spotkaniach. Kolejny mecz rozegrają już w sobotę 26 października. Na własnym stadionie zmierzą się z Rakowem Częstochowa.