Przez ponad dwa lata żaden Polak nie strzelił gola w lidze niemieckiej, co po dekadzie z Robertem Lewandowskim było gigantyczną zmianą. Aż nastała obecna jesień, gdy polskimi golami znienacka w Niemczech obrodziło. Adam Dźwigała, Jakub Kamiński, a od minionego weekendu także Kacper Potulski trafiali w tej rundzie do bundesligowych siatek. Gdy 18-latek nie dał szans Manuelowi Neuerowi, jednemu z najlepszych bramkarzy w dziejach futbolu, który w dniu jego narodzin grał już regularnie w Bundeslidze, wpisał się do historii polskiej piłki. Obrońca FSV Mainz został najmłodszym polskim strzelcem gola w czołowych ligach europejskich. O niemal rok wyprzedził Bartosza Białka, który trafił dla Wolfsburga w lidze niemieckiej dwa tygodnie po 19. urodzinach. Piłkarze w jego wieku rzadko biegają w ogóle po boiskach na tym poziomie, nie mówiąc o strzelaniu goli. W całej Bundeslidze wystąpiło w tym sezonie tylko pięciu młodszych od Polaka piłkarzy. Do siatki trafił jedynie Lennart Karl, rewelacyjny 17-latek z Bayernu Monachium.
REKLAMA
Zobacz wideo Totalna degrengolada w Legii
Wyczyn Potulskiego wyróżnia się nie tylko w skali trwających rozgrywek. W bogatej historii występów Polaków w Bundeslidze nie było żadnego, który zadebiutowałby równie młodo. Zaliczając pod koniec listopada pierwsze ligowe minuty w barwach drużyny z Moguncji, Potulski był prawie trzy miesiące młodszy niż debiutujący w 1997 roku w Hamburgerze SV Marek Saganowski. W pozostałych silnych ligach europejskich Polacy także pojawiali się zwykle na późniejszych etapach kariery. Rekordzistą w Premier League jest Jarosław Fojut, w La Liga - Bartłomiej Pawłowski, w Ligue 1 - Ludovic Obraniak, a w Serie A - Kacper Urbański. Z tego grona jednak tylko Urbański oraz Jakub Iskra, który jako 17-latek zagrał w SPAL, byli młodsi od Potulskiego. Gracz Mainz jest więc najmłodszym polskim strzelcem w czołowych ligach Europy i trzecim wśród najmłodszych debiutantów.
Modelowa kariera
Od niedzieli, gdy o jego bramce zrobiło się głośno, wiele osób zadaje sobie pytanie, kim adekwatnie jest i skąd nagle wziął się na poziomie, o którym marzy wielu jego utalentowanych rówieśników. W krótkiej historii jego kariery najbardziej zwraca uwagę jej zadziwiająco harmonijny przebieg. W wieku 14 lat wyjazd z rodzinnego Gdańska do Legii Warszawa. Po dwóch sezonach występów w Centralnej Lidze Juniorów młodszych - transfer do mogunckiej akademii. Pierwszy zagraniczny sezon spędzony w całości w juniorskiej Bundeslidze, a w drugim debiut z seniorami w czwartoligowych rezerwach. W trzecim zaś epizody w pierwszej drużynie: najpierw w Lidze Konferencji, później w lidze. Z debiutanckim golem w drugim występie. Wszystko krok po kroku, jakby w zgodzie ze starannie rozpisanym planem.
Każdego roku z Polski wyjeżdżają w różnych kierunkach dziesiątki takich nastolatków. Wszyscy niesieni marzeniami, iż kiedyś strzelą gola Neuerowi na Allianz Arenie. O większości świat nigdy jednak nie słyszy. W zagranicznych akademiach, drenujących młode talenty nie tylko z Polski, panuje ogromny przemiał. Dlatego odkąd proceder stał się powszechny, w polskim futbolu nieustannie trwa debata, która ścieżka kariery jest adekwatna. Jedni uważają, iż za granicę lepiej wyjeżdżać już z nazwiskiem wyrobionym na krajowym podwórku. Za przykład wskazują Roberta Lewandowskiego, który Ekstraklasę opuszczał jako jej mistrz i król strzelców oraz reprezentant Polski. Inni twierdzą, iż im mniej kontaktu z polskim futbolem, tym lepiej. Jako przykład służy im Wojciech Szczęsny, który nigdy nie dotknął piłki w Ekstraklasie. To, iż obaj są dziś kolegami z Barcelony, jest najlepszym dowodem, iż na Camp Nou można dojść zupełnie różnymi drogami.
Kariery poza Polską
Przykłady ostatnich lat częściej dowodzą jednak, iż wcześniejsze przetarcie w seniorskiej piłce na niższym poziomie bywa pomocne w obliczu skoku na głęboką wodę. Owszem, zwraca uwagę, iż żaden z czterech najwyżej wycenianych dziś przez Transfermarkt polskich piłkarzy nie ma ani jednego występu w Ekstraklasie. Ich historie odbiegają jednak od tej Potulskiego. Matty Cash i Nicola Zalewski, w sensie piłkarskim, nie są polskimi produktami. Wychowywali się w Anglii i Włoszech, całe życie funkcjonując w tamtejszych systemach. Nigdy z nich nie wyjechali i dopiero na późniejszym etapie zostali skaperowani przez Polski Związek Piłki Nożnej. Jakub Kiwior wyjechał z Polski jako junior, ale i on doszedł do lig top 5 okrężną drogą. W Anderlechcie, który wypatrzył go w Polsce, się nie przebił. Seniorskie szlify zbierał w Podbrezowej i Żylinie na Słowacji, co można uznać za ekwiwalent gry w Ekstraklasie. Stamtąd dopiero trafił do Włoch, a następnie Arsenalu.
Najbliżej przypadku Potulskiego trzeba by pewnie sytuować Marcina Bułkę, który w wieku 17 lat wyjechał z warszawskiej Escoli do Chelsea. W przypadku bramkarzy sytuacja jest jednak specyficzna. Pięciokrotny reprezentant Polski musiał czekać siedem lat od wyjazdu, aż wreszcie zaczął gdzieś regularnie występować. U niego także droga do kariery była wyboista. Nie przebił się w Londynie, ani w Paris Saint-Germain, próbował wypożyczeń do Chateauroux i Cartageny, a potem jeszcze dwa lata siedział na ławce w Nicei, nim dostał tam szansę gry. To nie była harmonijnie rozpisana ścieżka kariery, choćby jeżeli wyszło dobrze.
Skuteczne radary federacji
Trzeba by pewnie cofnąć się o kilkanaście lat, do wyjazdu Piotra Zielińskiego, kompletnie anonimowego wówczas nastolatka, z Zagłębia Lubin do Udinese, by znaleźć zbliżoną historię gracza z pola, która zakończyła się pełnym sukcesem. Zieliński wprawdzie pierwszego gola w Serie A strzelił dopiero w Empoli, ale w Udinese udało mu się przejść z piłki juniorskiej do seniorskiej na najwyższym poziomie. Nie zrobił tego już na przykład Grzegorz Krychowiak, którego Bordeaux zaczęło ostrożnie wpuszczać do pierwszej drużyny dopiero po rocznym wypożyczeniu do drugoligowego Stade Reims. Kacper Urbański i Krystian Bielik wyjeżdżali natomiast bardzo młodo, ale i tak już z ekstraklasowymi debiutami na koncie.
W przypadku historii Potulskiego warto jednak zwrócić uwagę, iż choć jego wzlot odbywał się do niedzieli poza radarami medialno-kibicowskimi, raczej nie był zaskoczeniem dla struktur federacji. Już jako 14-latek stoper regularnie grał w reprezentacji do lat 16., czyli w najmłodszej kategorii wiekowej. Ma też kilkadziesiąt występów w kadrach U-17 i U-19, a Jerzy Brzęczek pozwolił mu zadebiutować w młodzieżówce jeszcze przed 18. urodzinami - we wrześniu, gdy obrońca był jeszcze przed pierwszymi występami w seniorskiej drużynie FSV Mainz. Można więc pochwalić selekcjonerów federacji, iż widzieli więcej i wcześniej niż inni, co nie zawsze było w polskim futbolu normą.
Dobre miejsce do rozwoju
18-latek wydaje się w tej chwili w znakomitym położeniu, by jego kariera zaczęła nabierać jeszcze większego tempa. Choć FSV Mainz ma w tym sezonie najwyższą średnią wieku ze wszystkich drużyn Bundesligi (28,5), to jest to klub słynący w ostatnich latach z jednej z najlepszych akademii w Niemczech. Po 2010 roku Moguncję opuściło za przynajmniej 10 milionów euro aż pięciu piłkarzy, którzy przeszli przez jej grupy młodzieżowe. Brajan Gruda, Jonatan Burkardt, Andre Schuerrle, Suat Serdar i Ridle Baku przynieśli skromnemu klubowi ponad 90 milionów euro. Luksemburczyk Leandro Barreiro, inny produkt szkółki FSV, grający dziś w Benfice, wyceniany jest na 15 milionów euro. W FSV dobrze wiedzą, jak postępować z młodymi talentami, a ich promowanie uczynili fundamentem funkcjonowania na bundesligowym rynku.
W otoczeniu wielkich marek z ponadregionalnymi siłami oddziaływania, grających w każdym meczu przed kilkudziesięcioma tysiącami kibiców, występujących w europejskich pucharach, czy tworów napędzanych pieniędzmi wielkich koncernów, jak Volkswagen, Bayer czy Red Bull, FSV Mainz musi sobie radzić w piekielnie trudnym środowisku. Jego przewagą konkurencyjną jest więc spokój i cierpliwość, na które inni nie mogą sobie pozwolić. Moguncja, miasto karnawału, uchodzi za miejsce, w którym nie wszystko bierze się aż tak bardzo na serio. To klub z silną lokalną tożsamością, idący swoją drogą, działający według własnego pomysłu. Choć mieści się tam siedziba drugiego kanału państwowej telewizji, nie ma w mieście wielkich redakcji śledzących każdy krok miejscowych piłkarzy. Grupy kibicowskie nie narzucają działaczom i piłkarzom paraliżującej presji. Miejsce w środku tabeli oznacza osiągnięcie przedsezonowych celów. Awans do europejskich pucharów raz na parę lat świętowany jest jak zdobycie trofeum. Zaplątanie się w walkę o utrzymanie nie jest traktowane jak tragedia. A choćby ewentualny spadek nie oznaczałby końca świata. To bardzo przyjazne warunki do stawiania pierwszych kroków w machinie wielkiej piłki.
Gigant wśród maluchów
Potulskiemu sprzyjają też aktualne okoliczności. Choć jego klub zajmuje ostatnie miejsce w tabeli i od września nie wygrał meczu ligowego, wciąż nie jest w beznadziejnej sytuacji. FC Heidenheim i FC St. Pauli, które wyglądają podobnie słabo, punktują kilka lepiej, a zdają się mieć wyraźnie uboższy potencjał kadrowy. Pierwszy spadek od 18 lat wciąż trzeba brać pod uwagę, ale na tym etapie sezonu są bardzo duże szanse, by go uniknąć. Zwłaszcza iż remis z Bayernem Monachium w ligowym debiucie trenera Ursa Fischera to obiecujący sygnał. Doświadczony Szwajcar, który wcześniej sensacyjnie wprowadził Union Berlin do Ligi Mistrzów, nie słynie wprawdzie z odważnego stawiania na młodzież, ale Polak może mieć u niego niezłe szanse na grę pomimo wieku. Pracując w stolicy, nowy szkoleniowiec Mainz słynął z opierania się o żelazną defensywę zbudowanej na barkach trójki środkowych obrońców. To ustawienie, które w Moguncji i tak dotąd obowiązywało, więc trudno się spodziewać, by po zmianie trenera zostało porzucone. A to naturalnie z perspektywy stopera oznacza więcej miejsc w podstawowym składzie do obsadzenia.
Zobacz też: Gigant rusza po transfer polskiego 17-latka! Grają tam już dwaj Polacy
Do tego dochodzą jeszcze kwestie fizyczne. Potulski jest bardzo wyrośniętym nastolatkiem, bo w jego metrykach figuruje aż 195 centymetrów wzrostu. Oznacza to, iż jest najwyższym, obok Austriaka Konstantina Schoppa, piłkarzem w zespole. Średnia wzrostu FSV w tym sezonie wynosiła ledwie 180,6, co czyniło go zdecydowanie najniższą drużyną w lidze. Fischer, jako trener preferujący proste środki, może traktować to jako problem. A obecność Potulskiego w jedenastce jako część jego rozwiązania. Zwłaszcza iż znaczenie może mieć też pierwsze wrażenie. Skoro Szwajcar postawił na niego w debiucie przeciwko Bayernowi, uznał, iż nie pęknie. A gdy Polak odwdzięczył się strzelonym golem, mógł tylko utwierdzić się w tym przekonaniu. Trzeba oczywiście pamiętać, iż w końcówce Potulski sprokurował rzut karny, przytrzymując Harry’ego Kane’a. Działacze FSV zgodnie uznawali jednak decyzję sędziego za zbyt surową. Raczej więc nie będą mieć do młodego obrońcy pretensji. Ba, "Bild" nazywa go pierwszym wygranym zmiany trenera.
Widoki na grę
Nie bez znaczenia w perspektywie najbliższych tygodni będzie też dla Polaka to, iż jego zespół, choć uwikłany w walkę o utrzymanie, wciąż będzie grał wiosną na dwóch frontach. W ostatniej kolejce Ligi Konferencji powalczy w czwartek o bezpośredni awans do 1/8 finału. choćby jeżeli przeciwko Samsunsporowi nie uda mu się go wywalczyć, grę w pucharach na wiosnę ma zagwarantowaną. Dla mającej wąską kadrę Moguncji oznacza to konieczność jak najpełniejszego jej wykorzystania. Potulski korzystał z tego już w pierwszym etapie jesieni, gdy Bo Henriksson, poprzedni trener, regularnie wystawiał go w tych rozgrywkach. Pierwszym meczem, w którym nie pojawił się na boisku, była niedawna rywalizacja z Lechem Poznań. Ale jak się okazało, było to oszczędzanie 18-latka na ligowy występ w Monachium. W sytuacji, w jaką wmanewrował się FSV, to bowiem w Bundeslidze wystawiany jest silniejszy skład, a na Europę wysyłane rezerwy. Tak czy siak, są podstawy, by mieć nadzieję, iż Potulski będzie pojawiał się w tym sezonie na boisku coraz częściej.
W dłuższej perspektywie, jeżeli Fischerowi uda się uspokoić sytuację w tabeli, na częstej grze Polaka może też zależeć samemu klubowi. Wychowankowie spędzili tam w tym sezonie na boisku aż 23 proc. możliwych minut, co w skali ligi przebija tylko S.C. Freiburg. Skoro jednak jednocześnie średnia wieku jest najwyższa w lidze, oznacza to, iż większość stanowią produkty akademii, które już się w klubie zasiedziały i nie mają wielkiego potencjału sprzedażowego. Potulski, mający jeszcze trzyletni kontrakt, właśnie został drugim wśród najmłodszych strzelców w historii klubu. jeżeli zacznie grać regularnie, naturalnie stanie się jednym z kandydatów do sprzedaży. Tak w końcu wygląda model biznesowy jego klubu. Do tego oczywiście bardzo daleka droga i wiele pracy Potulskiego. Może jednak być pewny, iż jest w miejscu, w którym na zdolnych wychowanków chuchają i dmuchają.
Reprezentacyjne perspektywy
Jego pojawienie się na wielkiej scenie to także oczywiście sygnał dla selekcjonera reprezentacji Polski. Niekoniecznie do tego, by w te pędy wysyłać do Moguncji powołanie. Ale by uważnie monitorować w najbliższych miesiącach rozwój sytuacji. Młodzi stoperzy grający w ligach top 5 nie rodzą się u nas na kamieniu. Jan Ziółkowski, uznawany za polską nadzieję na tej pozycji, jest od Potulskiego dwa lata starszy i już gra w pierwszym składzie reprezentacji. W sensie kariery klubowej obaj są jednak na podobnych etapach. 20-latek gra oczywiście w Romie, czyli w nieporównanie silniejszym klubie, ale stawia za granicą dopiero pierwsze kroki. choćby zresztą w Ekstraklasie nie trafił jesienią do siatki ani jeden nastoletni polski stoper. Najmłodszym, któremu się to dało, był 21-letni Igor Drapiński z Piasta Gliwice, czyli rywal Potulskiego do miejsca w składzie młodzieżówki, w realiach polskiej ligi uznawany za młodego stopera. Trudno o wyraźniejszy dowód, iż Kacper Potulski, przebijając się w wieku 18 lat do pierwszego składu klubu Bundesligi, przeskoczył kilka szczebli w rozwoju.

1 godzina temu







![New Balance Fresh Foam 1080 v14 – miękkość, która wciąga od pierwszego kroku [RECENZJA]](https://i0.wp.com/krotkapilka.com.pl/wp-content/uploads/2025/12/collage-8.png?ssl=1)


![Bożonarodzeniowe tradycje w Muzeum Kultury Kurpiowskiej. „Idą Święta - czas stroić choinkę” [ZDJĘCIA]](https://www.eostroleka.pl/luba/dane/pliki/zdjecia/2025/598560808_1187510483357511_717739654337873819_n.jpg)





