Feio przemówił po meczu Legii. "Pani Małgosiu, wiemy, iż pani nas ogląda"

1 tydzień temu
Zdjęcie: screen, youtube.com/@LegiaWarszawa


Legia Warszawa w czwartek przegrała pierwszy mecz w tym sezonie w europejskich pucharach i straciła pierwsze gole w fazie zasadniczej Ligi Konferencji. Stołeczni chcieli pokazać się z jak najlepszej strony, by godnie pożegnać Lucjana Brychczego. Po meczu z Lugano trener Goncalo Feio zwrócił się bezpośrednio do żony niedawno zmarłej legendy Legii.
Legia Warszawa miała mecz pod kontrolą do momentu, aż straciła pierwszego gola w 40. minucie. Błąd w kryciu przy rzucie rożnym otworzył Lugano drogę do wyrównania. Ponownie legioniści nie pokryli odpowiednio przy rzucie wolnym w drugiej połowie, kiedy Szwajcarzy wyszli na prowadzenie. Gospodarze grali w końcówce chaotycznie i nie byli w stanie odwrócić losów spotkania, przegrali 1:2.


REKLAMA


Zobacz wideo Tak pożegnali legendę piłki. Lucjan Brychczy 1934-2024


Na pomeczowej konferencji prasowej Goncalo Feio zwrócił uwagę, iż Legia i tak zrobiła ogromny postęp w tym roku, skoro przegrywa w europejskich pucharach dopiero w 11. spotkaniu. Nie przegrała żadnego starcia w kwalifikacjach, a w fazie zasadniczej miała komplet zwycięstw w pierwszych czterech meczach.
- Nie chcę, żeby wszyscy byli smutni. o ile my jesteśmy załamani, iż przegraliśmy w Europie po jedenastu meczach, to już jest okej. Nienawidzę przegrywać, ale naszą drogę trzeba docenić. Głowa do góry. W imieniu swoim, sztabu, drużyny, chciałbym podziękować kibicom. Wsparcie na każdym kroku, także po meczu. Kibice pchali nas do przodu, wierzyli w nas. Dla tej drużyny jest to bardzo istotne. Bardzo dziękuję - mówił Feio.
Legia pożegnała Brychczego ostatni raz. Feio zwrócił się do jego żony
Potem zwrócił się do żony Lucjana Brychczego, Małgorzaty. Legendarny piłkarz Legii zmarł 2 grudnia, siedem dni później odbył się jego pogrzeb. Żyleta dedykowała mu specjalną oprawę przed meczem z Lugano, grupa smyczkowa zagrała "Always on my mind" autorstwa Elvisa Presley'a, czyli jeden z ulubionych utworów Brychczego. Oprócz tego odbyła się minuta ciszy. Starano się godnie go pożegnać.
"Była to wyjątkowo poruszająca chwila, bo takiej ciszy tuż przed rozpoczęciem meczu stadion Legii jeszcze nie doświadczył. choćby kibice FC Lugano, którzy historii rywala nie znają, musieli poczuć i zrozumieć, iż Legię opuściła wybitna, wyjątkowa postać" - opisywał Konrad Ferszter na łamach Sport.pl.


- Pani Małgosiu Brychczy, wiemy, iż Pani nas ogląda. Dzisiaj godnie reprezentowaliśmy Legię – z zaangażowaniem, walką. To było dzisiaj niewystarczające, ale nie można nam odmówić walki. Nie była to kwestia cech wolicjonalnych. Najtrudniej jest być dumnym po takim meczu, ale myślę, iż powinniśmy być. Jesteśmy niezadowoleni z porażki, ale doceniam i jestem dumny z drogi, którą przeszliśmy. Pan Lucjan również może być z nas dumny - powiedział Portugalczyk.
Feio tłumaczy, dlaczego Legia straciła pierwszą bramkę
Zdecydowanie obrona stałych fragmentów gry jest rzeczą konieczną do poprawy u stołecznych. Największa odpowiedzialność za straconego pierwszego gola z Lugano spada na Steve'a Kapuadiego. Zdobywca bramki, Mattia Bottani, uciekł Francuzowi i uderzył głową z trzech metrów. Wyskoczył do piłki obok zaskoczonego Jurgena Celhaki, ale Albańczyk nie spodziewał się, iż rywal zgubi krycie i nagle wybiegnie mu zza pleców. Od tego momentu zaczęły się problemy Legii.
Feio stwierdził, iż zachowanie defensywy powinno być tutaj zupełnie inne, bo bramki w podobny sposób Legia traciła już w ekstraklasie. Wspomniał o "błędzie pozycyjnym".
- Nie kryjemy jeden na jednego przy stałych fragmentach. Każdy zawodnik ma swoje zadanie. Są zawodnicy odpowiedzialni za bronienie na krótko, są piłkarze odpowiedzialni bardziej za wyblok, a są ci, którzy mają atakować piłkę i wyczyścić strefę. Jeden z naszych piłkarzy w pierwszej strefie, w pierwszej linii, został wyblokowany. Nie wiem, czy jest to przepis martwy, czy nie, bo w Ekstraklasie też traciliśmy takie bramki. Teoretycznie wybloki są niedozwolone. Ruch przeciwnika spowodował, iż pierwszy zawodnik w naszej linii strefy nie mógł atakować piłki. Nasza reakcja powinna być zupełnie inna. Musimy w takich sytuacjach wejść przed rywala, wyprzedzić go. Straciliśmy kluczową pozycję między bramką, a przeciwnikiem. Zawodnik, który strzelił nam pierwszego gola, nie był zbyt wysoki i groźny w tym elemencie. To był błąd pozycyjny, przez reakcję - opisał.


- Najbardziej chcieliśmy wygrać, ale jednym z małych celów było zachowanie czystego konta. To byłoby zadanie niezwykle trudne. Bylibyśmy jedyna taką drużyną w Europie. Wielki szacunek należy się dla mojej drużynie, sztabu, za przygotowanie piłkarzy do kolejnych spotkań. Chcieliśmy to kontynuować, napisać nową historię. W piłce i w życiu jest tak, iż droga nie zawsze jest usłana różami - podsumował.
W najbliższy czwartek Legia zamknie fazę zasadniczą Ligi Konferencji wyjazdowym meczem ze szwedzkim Djurgardens IF. Zespół ze Skandynawii jest na 11. miejscu w tabeli wciąż ma szanse na TOP 8. Z kolei legioniści zajmują czwartą pozycję.
Idź do oryginalnego materiału