Od kilku dni wiemy, iż Iga Świątek i Tomasz Wiktorowski nie będą już współpracować. Polska tenisistka szuka nowego trenera. Jak takie poszukiwania wyglądają w tenisie? Na kogo może postawić? Pytamy o to Victora Archutowskiego, byłego menedżera Agnieszki Radwańskiej, który dobrze zna środowisko tenisowe.
REKLAMA
Zobacz wideo Świątek bez trenera! Pożegnała się z Wiktorowskim
Dominik Senkowski: Iga Świątek rozstała się z Tomaszem Wiktorowskim. Pozostaje bez trenera głównego. Jak w tenisie szuka się takiego szkoleniowca?
Victor Archutowski: Iga współpracuje z agencją IMG. Jej menedżer amerykański (Max Eisenbud - red.) prawdopodobnie wysłucha tenisistki, a następnie we współpracy z polską częścią pionu menedżerskiego zaczną szukać trenera. Nie sądzę jednak, by konieczny był w tym przypadku wielki pośpiech. Hubert Hurkacz też szuka trenera od pewnego czasu.
To duży krok dla tenisisty, by znaleźć odpowiedniego kandydata. Musi być chemią między nimi, trzeba ocenić możliwy wkład nowego trenera w rozwój zawodnika. Iga musi zastanowić się, jakie ma oczekiwania wobec niego, co chciałabym poprawić. Na końcu to bowiem ona decyduje, a nie sztab ludzi wokół niej.
Rozumiem, iż to na niej zaczyna się i kończy proces wyboru?
- W takich sytuacjach tenisista zwykle formułuje najpierw swoje oczekiwania. Następnie menedżerowie orientują się na rynku i weryfikują możliwości. Na razie wiemy, iż Iga trenuje z Tomaszem Moczkiem (sparingpartnerem - red.) oraz pomaga jej Dawid Celt. Myślę, iż to dobry ruch by ustabilizować sytuację, przemyśleć możliwe opcje i znaleźć najlepszego kandydata.
W mediach najczęściej przewija się nazwisko Wima Fissette’a. A pan jak na to patrzy?
- Poznałem Wima, pracował ostatnio z Naomi Osaką, a ta kooperacja zakończyła się po kilku miesiącach. Dostępny jest Brad Gilbert, który rozstał się z Coco Gauff. To bardzo dobry trener, ale pamiętajmy, iż przed Coco nie trenował żadnej tenisistki, a jedynie tenisistów (m.in. Andre Agassiego, Andy’ego Roddicka czy Andy’ego Murray’a - red.).
Interesującym rozwiązaniem mogłoby być zatrudnienie Davida Witta, który rozwinął Jessikę Pegulę. To bardzo spokojny człowiek. A może David Kotyza, były szkoleniowiec Petry Kvitovej? W środowisku czy w mediach przewijają się różne nazwiska, ale ostatecznie to będzie tylko i wyłącznie decyzja Igi. Mogę jej radzić jedno - by się nie spieszyła. Jest inteligentna, niech kieruje się intuicją, a nie radami innych.
Czy dziś każdy trener tenisowy na świecie nie odmówiłby Idze Świątek jako liderce rankingu? choćby taki, który jest zajęty?
- Nie sądzę. jeżeli taki trener ma dobrą pracę, to wątpię, by chciał w tym momencie wszystko rzucać. Amelie Mauresmo mogłaby pomóc Idze, pamiętając o stylu gry Francuzki gdy była czynną tenisistką. Ale ona pozostaje dyrektorką Roland Garros, wątpliwe, aby chciała opuścić to stanowisko, wyjechać z Francji. Mauresmo ma doświadczenie w pracy z Andy’m Murray’em, mogłaby dodać różnorodności w grze Igi.
Wielu ekspertów wskazywało ostatnio właśnie, iż w grze naszej tenisistki przydałyby się także inne rozwiązania.
- Szanuję Tomasza Wiktorowskiego, dokonał z Igą Świątek wielkich rzeczy. Natomiast jeżeli Iga ma szukać następcy, to mogłaby pójść w kierunku takiego, który urozmaici jej grę. Amelie Mauresmo używała slajsa, zmieniała tempo gry, zachowywała się na korcie podobnie, jak dziś Karolina Muchowa. Z dostępnych trenerów dużo mówiło się o tym, jak Wim Fissette podziękował Qinwen Zheng i wrócił do Naomi Osaki. W środowisku nie zostało to odebrane pozytywnie. Musi być jakaś lojalność w takiej relacji, jak trener - tenisistka.
Chinka wypowiadała się później w mocnych słowach o zachowaniu Fissette’a. Nie ukrywała żalu do niego.
- Była rozżalona, a dziś można się zastanawiać, czy z punktu widzenia Wima to nie był błąd. Qinwen Zheng jest dziś siódma na świecie, niedawno w Paryżu zdobyła złoto olimpijskie. Lojalność jest bardzo cenna.
Tenisista z jednej strony zatrudnia trenera, by go słuchać w nadziei na rozwój, a z drugiej pozostaje jego pracodawcą, może wymagać. To trudne do pogodzenia?
- Osobiście słyszałem jedynie o historiach, gdy choćby najlepsi zawodnicy na świecie odnosili się wyłącznie z godnością do swoich szkoleniowców podczas treningu czy meczu. Trener musi mieć autorytet, bo inaczej jest tylko kukiełką.