Ewolucja imienia byłych piłkarzy. Szczyt futbolu ciągnie nas ku nowej erze

1 godzina temu

Mają swoje wady, złośliwi nazywają ich czasem komputerowcami. Niektórzy niesmaczą się, gdy robią z igły widły i zamiast po prostu dać piłkarzom grać, wymyślają kwadratowe jaja. Trenerzy wchodzący na swój szczyt w czołowych ligach Europy są jednak na fali i z jakiegoś ważnego powodu to oni wyznaczają teraz trendy w futbolu na najwyższym poziomie. Dlatego jutro czeka nas wyjątkowa uczta na samym wierzchołku tabeli Ligi Mistrzów.

Mikel Arteta ma w końcu udowodnić, iż to ten sezon. Że zaufanie dla procesu ma sens. Że jego oderwana często od rzeczywistości gadanina godna kosmity to conditio sine qua non osiągnięcia długofalowego sukcesu. On już zdążył się choćby trochę zgrać, bo zaczął szybko, od razu na poważnie, budząc wielkie nadzieje stając u steru wyposzczonego w ostatnich latach niemiłosiernie Arsenalu. Więcej – on już niesie ze sobą ciężki plecak wypchany przez cały czas niespełnioną obietnicą wielkości i coraz większą niecierpliwością kibiców.

Nie zmienia to jednak faktu, iż jest jednym z chorążych zmiany, którą przynoszą ze sobą byli piłkarze pięciu najlepszych lig Europy, teraz próbujący swoich sił na ławkach trenerskich klubów z Anglii, Hiszpanii, Niemiec, Włoch czy Francji. Mówimy o naprawdę szerokiej grupie gości, którzy budzą, nie bójmy się tego słowa, ekscytację.

Jedni mniejszą, inni większą. Wszyscy są jednak w swojej skali wiatrem zmian, które dopadają piłkę na najwyższym poziomie.

Z boiska na ławkę trenerską. Oni są prawdziwą zmianą?

Jutro zobaczymy więc na boisku starcie dwóch niesamowitych myśli szkoleniowych zaaplikowanych w dwa niesamowite zespoły – przepakowane jakością, talentem i świadomością piłkarzy naprawdę świetnych. Forma defensywy Arsenalu przechodzi w tym sezonie ludzkie pojęcie, pod tym względem hiszpański trener Kanonierów stworzył potwora, którego może i powinien bać się każdy.

Gole stracone przez Arsenal w tym sezonie:

  • w Premier League – 6
    – z Liverpoolem (0:1),
    – z Manchesterem City (1:1),
    – z Newcastle (2:1),
    – z Sunderlandem (2:2),
    – z Tottenhamem (4:1).
  • w Lidze Mistrzów – 0
  • w Carabao Cup – 0

Z drugiej strony Vincent Kompany, którego wizję rozkładał ostatnio na czynniki pierwsze Wojtek Górski, zachwycając się grą Bayernu na łamach Weszło. jeżeli nie czytaliście, to musicie koniecznie nadrobić. To zespół Belga w pigułce, na przestrzeni jednego meczu przedstawiający się w sposób najlepszy z możliwych. Genialny, absolutnie zachwycający.

I nie gdzieś w Bundeslidze, które jest przecież i tak zdominowana przez Die Roten. W Lidze Mistrzów. Z genialnym przecież PSG.

Bayern Monachium to na dziś najlepszy zespół na świecie. W 4. kolejce Ligi Mistrzów pokonał na wyjeździe broniące trofeum Paris Saint-Germain, choć całą drugą połowę grał ze stratą jednego zawodnika. Bawarczyków osłabił Luis Diaz, który wcześniej zdążył strzelić obie bramki. Natomiast to, co zaprezentowali wcześniej gracze Vincenta Kompany’ego, to przykład futbolu totalnego. A może choćby futbolu XXII wieku – zachwycał się wtedy nasz dziennikarz, zresztą słusznie. Bawarczycy byli bowiem niesamowici i wyczyniali na boisku takie cuda, co się choćby filozofom nie śniły.

Futbol XXII wieku. Bayern – najlepsza w tej chwili drużyna świata [CZYTAJ WIĘCEJ]

Wojtek przeanalizował ten mecz w sposób bardzo dogłębny, naprawdę rzućcie okiem. W jego tekście widać, jak na futbol patrzy Kompany, a wraz z nim pewnie cała armia szkoleniowców przechodzących z największych boisk na trenerskie ławki. Takich, którzy już funkcjonowali w piłce nastawionej na tworzenie z zespołu jednego, doskonałego organizmu. I teraz są gotowi tę myśl doskonalić.

Arteta i Kompany wyszli spod ręki taktycznego wariata, Pepa Guardioli, który mógł im zrobić wcześniej piłkarskie pranie mózgu. Hiszpan miał jeszcze do czynienia z niesamowitym przecież Arsenem Wengerem.

Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie on. To, jak on pracował i to, co we mnie „zainstalował” – tak Arsene pozwolił mi dotrzeć do miejsca, w którym jestem – mówił w ostatnim wywiadzie dla Sky Sports Arteta. – On, jako człowiek, ma taką aurę i osobowość, iż jego duch adekwatnie mieszka z tobą. Ciągle tu jest. Kiedy muszę się nad czymś zastanowić, zawsze wracam do tego okresu, w którym moglem go podglądać. Myślę, w jaki sposób on by to rozwiązał. Jakie są rzeczy, które by przeanalizował przed podjęciem decyzji – dodawał trener Kanonierów.

Mikel Arteta

Próba doskonalenia wizji szkoleniowców kultowych i wyjątkowych w swoim patrzeniu na futbol jest warta każdego grzechu. Więc jeżeli panowie mają narzędzia, to bardzo byśmy chcieli, żeby próbowali dalej, choćby wprost bazując na tym, co podejrzeli u swoich mentorów. Trudno nie oddać się ekscytacji, gdy pomyślimy, do czego może nas doprowadzić kolejna ewolucja piłki nożnej, choćby jeżeli nie będzie to kierunek najbardziej pożądany z perspektywy każdego kibica.

Xabi Alonso z tej samej szkoły. Grunt to nauka u najlepszych

W tym samym rzędzie z Artetą i Kompanym stoi na ten moment Xabi Alonso, który przebojem wdarł się do pierwszej ligi europejskich trenerów i swojej pozycji już raczej nigdy nie odda. Także dlatego, iż on również jest szkoleniowcem patrzącym na futbol okiem przyszłości – nowatorskim, szukającym nowych szlaków, dokładającym kolejną cegiełkę do nowej piłki nożnej. Może nie tak „szalonym” jak momentami Arteta, może nie tak odważnym jak ostatnio Kompany. Ale świetnym w swojej systematyczności, która zawsze sprzyja budowaniu solidnych podwalin pod sukces. No i też czerpiącym swego czasu z oceanu niesamowitych wizji Guardioli.

Pep wyprzedza swoje czasy – mówił o swoim trenerze Alonso w 2016 roku. Wówczas panowie pracowali razem w Monachium. – Jest bardzo wymagający względem siebie i swoich zawodników, ale kiedy już się o tym przekonasz i przyzwyczaisz do tego trybu, to bardzo podoba ci się sposób, w jaki chce grać – tłumaczył Hiszpan w rozmowie ze Sky Sports.

Podczas swojego pobytu tutaj trener zbudował coś wielkiego, styl gry. Myślę, iż wielu graczy nauczy się dzięki temu bardzo dużo i te podstawy będą również bardzo przydatne w przyszłości – przewidywał aktualny trener Realu. Chyba miał rację, czego sam jest niezłym przykładem.

To nie tak, iż Florentino Perez obudził się któregoś dnia i pomyślał: „A, wezmę sobie tego Alonso, czemu nie”. On wiedział, iż nowy Real musi budować ktoś równie nowy, ktoś świeży i przez cały czas na dorobku. A legendarny prezes Królewskich myli się mimo wszystko rzadko, więc skoro on widział ten błysk w Hiszpanie, to i my go widzimy. Siła sugestii, ot co.

Tyle iż te najznamienitsze przykłady trzech szkoleniowców będących aktualnie na samym szczycie są tylko wierzchołkiem góry lodowej, na którą nieuchronnie zmierza Titanic starego dobrego futbolu.

Xabi Alonso

Dawni piłkarze ze szczytu przez cały czas mają się dobrze. choćby jeżeli wielu daje plamę

Wiele dobrego można przeczytać na temat czującego się w Como jak pączek w maśle Cesca Fabregasa. On też, podobnie jak Arteta, podglądał przez lata pracę Wengera. On też, jak Kompany czy Alonso, grał dla Guardioli. Karierę piłkarską miał niesamowitą, zobaczył w piłce wszystko. Teraz buduje naprawdę wyjątkowy projekt w Lombardii i mimo pewnych zakusów innych klubów nie zamierza go chyba porzucać. Ale interesuje nas samą swoją piłkarską historią, która jednoznacznie dowodzi, iż miał od kogo się uczyć i powinien – tak, powinien – ekscytować samym tym tłem.

Lista względnie młodych trenerów, takich najwyżej w okolicach 45. roku życia, pracujących w pięciu czołowych ligach Europy po solidnej karierze piłkarskiej na tym samym poziomie jest jednak na ten moment dłuższa. W Niemczech mamy znanego z Bayernu czy Hoffenheim Sandro Wagnera, który teraz pracuje w Augsburgu. Jest też „nasz” Eugen Polanski, który odmienia właśnie sezon Borussii Moenchengladbach. We Włoszech mamy całą armię piłkarzy znanych sprzed lat:

  • Cristian Chivu w Interze,
  • Alberto Gilardino pracujący dla Pisy,
  • Daniele De Rossi trenujący Genoę,
  • Paolo Zanetti w Hellasie Werona,
  • Fabio Grosso w Sassuolo.

No i wspominany już Fabregas. Na Półwyspie Apenińskim regularnie dają szansę byłym piłkarzom, gdzieś w tej grupie jest też przecież dwóch Inzaghich, Pirlo, Gattuso. Generalnie – mają z czego rzeźbić, choćby jeżeli efekty tego rzeźbienia nie są na razie zbyt dobre. Swoją drogą, to dobry przyczynek do dyskusji o wychowankach włoskiej szkoły futbolu…

Ale o tym nie dziś. W Anglii sporym zainteresowaniem cieszy się Andoni Iraola opiekujący się od ponad dwóch lat ekipą Bournemouth. I wykręcający z Wisienkami świetne wyniki, szczególnie jak na potencjał klubu. Do grupy młodych jeszcze byłych piłkarzy można zaliczyć też Enzo Mareskę (Chelsea), Scotta Parkera (Burnley) czy, a niech mu będzie, Roba Edwardsa, który na poziomie Premier League rozegrał całych dziesięć spotkań, a teraz ma dokonać cudu dla czerwonej latarni z Wolverhampton.

W Hiszpanii obok Alonso uwagę może zwracać Inigo Perez, który ostatnio odznaczył nam się na tle Lecha Poznań w Lidze Konferencji. We Francji, choć to przypadek wybitnie angielski, pracuje teraz Liam Rosenior – były gracz Fulham, Brighton czy Hull City. Jego Strasbourg też jest bardzo interesującym projektem, co szerzej opisywał na Weszło Szymon Janczyk.

Na treningu układali LEGO. Trener Strasbourga przypomina Siemieńca [CZYTAJ WIĘCEJ]

Liam Rosenior

Grunt to dobry mentor. Szkoła trenerów „podglądaczy”

Mamy więc już całą armię chętnych na pójście drogą Artety, Kompany’ego czy Alonso. Bo to oni nadają teraz rytm i to ich wymieniamy najczęściej w kontekście piłkarskiej ewolucji XXII wieku. Oni też dostali pod opiekę największe kluby i dowodzą, iż tej fali można ufać. Mieli jednak okazję pracować z absolutnie najlepszymi trenerami na świecie i to chyba jest klucz do zrozumienia, jak wielkim jest to bonusem już na samym starcie przygody szkoleniowej.

Kiedy w trakcie piłkarskiej kariery możesz podglądać wizjonerów, ludzi mających w głowie absolutnie wyjątkowy obraz piłki nożnej, łatwiej ci budować na takiej bazie swoją filozofię. Dlatego w tym momencie u szczytu Europy spotykają się właśnie Kompany z Artetą. Dlatego możemy się po nich spodziewać prawdziwej uczty dla koneserów – nie, nie chodzi o piłkarskie szachy, które mogą zanudzić na śmierć.

Chodzi o ekscytujący krok w kierunku piłki nożnej nowej ery. To ich myśli, może stawiamy nieco ryzykowną tezę, będą teraz wyznacznikiem dla kolejnych pokoleń. Ich nauczyciele dzielili się wizją wychowując trenerów z głową otwartą na wszystko. Więc i my powinniśmy być teraz otwarci na wszystko, tak jak i piłkarze Arsenalu czy Bayernu. Fajnie tak chłonąć nowości, które rodzą się w głowach trenerów nowej fali. Czasem pozornie głupie, czasem zbyt szalone, obrazoburcze, przesadnie nowatorskie.

Ale ostatecznie wyznaczające kierunek dla tego sportu. Mecz przyszłości – to nas jutro czeka na Emirates. Brzmi spoko, nie?

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZŁO:

  • Menedżer Chelsea chwali Lewandowskiego. „Jest fantastyczny”
  • PSG i problemy gwiazd. Hakimi będzie walczył z czasem
  • Spór angielskich legend. Poszło o… kibiców Liverpoolu

Fot. Newspix

Idź do oryginalnego materiału