Za nami turniej w Indian Wells, nazywany "piątą lewą Wielkiego Szlema". Wśród singlistek zwyciężyła Rosjanka Mirra Andriejewa, a wśród singlistów Brytyjczyk Jack Draper. Mimo zapowiadanych od lat zmian w kierunku wyrównywana nagród pieniężnych, pierwszy raz od 2009 r. mistrzyni otrzymała mniejszą sumę pieniężną niż mistrz.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Draper jako triumfator zarobił ponad 1,2 mln dol. W finale pokonał Duńczyka Holgera Rune, którzy dostał 638 tys. dol. Jak to wygląda u kobiet? Andriejewa za wygraną zgarnęła prawie 1,13 mln, a finalistka Aryna Sabalenka 599 tys.
Zaskakująca zmiana w Indian Wells. Dostaliśmy komunikat
Podobnie wygląda to na etapie półfinałów. Obrończyni tytułu Iga Świątek po przegranej w półfinale z Mirrą Andriejewą zyskała 333 tys. dol. - tyle samo Madison Keys, która okazała się gorsza od Aryny Sabalenki. Półfinaliści Danił Miedwiediew i Carlos Alcaraz zgarnęli z kolei po 354 tys.
Jedyna różnica na korzyść kobiet występuje w przypadku pierwszej i drugiej rundy. Tenisistki, które pożegnały się tak wcześnie z imprezą, zgarnęły odpowiednio 30 tys. dol. (panowie odpadający na samym starcie 25 tys.) oraz 43 tys. (37 tys.). Na kolejnych etapach przechył jest już wyłącznie w kierunku męskiej drabinki.
Jako Sport.pl zapytaliśmy biuro prasowe kalifornijskiego turnieju, skąd taka decyzja, by odejść od równych nagród. Otrzymaliśmy dość zaskakującą odpowiedź. "Całkowita pula nagród przyznana kobiecej i męskiej drabince przez turniej jest równa. Jednak to od decyzji WTA i ATP zależy, jak rozdzielą pieniądze na poszczególne rundy i stąd mogą być nieznaczne różnice" - czytamy.
Informacje podane przez federacje przeczą temu. Łączna pula nagród wyniosła 9,7 mln dol. w turnieju panów (dane ze strony ATP) oraz 8,9 mln w przypadku pań (dane ze strony WTA). Nagrody w kluczowych rundach były wyższe w męskiej drabince, a różnica w ogólnych sumach jest wyraźnie na korzyść mężczyzn.
Dla porównania w zeszłym roku mistrzowie w Indian Wells w singlu Iga Świątek i Carlos Alcaraz otrzymali po tyle samo - 1,1 mln dolarów. Pula nagród również była taka sama - po niemal 9 mln.
Tegoroczna zmiana jest tym bardziej zaskakująca, iż ledwie półtora roku temu WTA, czyli Organizacja Kobiecego Tenisa ogłaszała wielki plan wyrównywania zarobków. Wskazywano wtedy, iż siedem imprez - Indian Wells, Miami, Rzym, Madryt, Pekin, Toronto/Montreal (odbywają się na przemian) oraz Cincinnati - mają mieć zrównane nagrody u kobiet i mężczyzn do 2027 roku.
Djoković dostał o 10 euro więcej. To był początek zmian
Tymczasem w tym sezonie bez żadnego wytłumaczenia podczas turnieju w Kalifornii, który słynął z równych kwot pieniężnych, zaoferowano tenisistom i tenisistkom inne sumy. Nie są to oczywiście wielkie różnice - w przypadku największych gwiazd tenisa nie ma to takiego znaczenia, gdy mówimy o milionerach i milionerkach. Chodzi jednak o zasady i ciągłą walkę pań o docenienie, która niespodziewanie natrafiła na nowe problemy. Jak będzie za rok z nagrodami? Organizatorzy turnieju w Indian Wells nie tłumaczą.
"Cofamy się w rozwoju", "Trudno to zrozumieć", "Dziwna zmiana" - to tylko niektóre komentarze kibiców. Od wtorku w Miami ruszył kolejny turniej damsko-męski najwyższej kategorii po Wielkim Szlemie. Nagrody są tam wyrównane, tak jak w poprzednich latach.
Do lat 70. tenisistki zarabiały mniej od tenisistów i to bez względu na rangę imprez. Wiele zmieniło się w 1973 roku, gdy w Nowym Jorku zrównywano pierwszy raz pule nagród w singlu. US Open to był pierwszy turniej, który zdecydował się na taki krok. 28 lat musieliśmy czekać na podobną decyzję podjętą w Australian Open, a 34 lata w Paryżu oraz na Wimbledonie.
Czytaj także: Navratilova o Świątek
Równe nagrody obowiązują dziś także we wszystkich imprezach drużynowych: Pucharze Davisa oraz Billie Jean King Cud (dawny Puchar Federacji). W rozgrywkach ATP i WTA nie zawsze dochowywana jest równość nagród, a najgłośniejsza afera wybuchła pięć lat temu w Rzymie.
Mistrz Italian Open Novak Djoković otrzymał wówczas o symboliczne 10 euro więcej niż mistrzyni Simona Halep, a sytuację media nazwały "żenującą". Od tego czasu trwały rozważania dotyczące kolejnych zmian, padały argumenty ze strony przeciwników i zwolenników wyrównywania zarobków. Turniej w Indian Wells stał się kolejnym pretekstem do żywej dyskusji w tym zakresie.