Dziwne zachowanie rywalki Świątek. Kamery od razu to pokazały

3 godzin temu
Elisabetta Cocciaretto w meczu 2. rundy w Rzymie z Igą Świątek miała bardzo kilka do powiedzenia, ale można powiedzieć, iż próbowała wszystkiego. W jednej akcji włoska tenisistka swoim pomysłem zaskoczyła nie tylko Polkę, ale i wszystkich dookoła. Dało to efekt, ale na krótką metę - przegrała z obrończynią tytułu 1:6, 0:6.
Obserwując Elisabettę Cocciaretto i słuchając komentatorów Canal+ podczas jej meczu z Igą Świątek można było odnieść wrażenie, iż Włoszka pomyliła kort. Polska tenisistka z kolei w pełni potwierdziła, iż na rzymskiej mączce czuje się świetnie, dając nadzieję, iż się na niej odbuduje. Choć by można było wydać takie stwierdzenie, trzeba jeszcze trochę poczekać, bo pojedynek z Cocciaretto nie można traktować jako miarodajny sprawdzian.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


Już po dwóch gemach trener Igi Świątek Wim Fissette sięgnął po swój notatnik. Choć można się było wtedy zastanawiać, co w nim pisał, bo nie sposób było się wtedy przyczepić do czegokolwiek w grze jego tenisistki i szukać rzeczy do poprawy.
Kibice Polki bardzo czekali na turniej w Rzymie, mając w pamięci wciąż bolesny półfinał z Madrytu sprzed kilku dni. W półfinale ma "mączce" w stolicy Hiszpanii obrończyni tytułu została rozbita przez Coco Gauff 1:6, 1:6. Wiadomo, iż warunki do gry w Rzymie, które są wolniejsze, są dla niej o wiele bardziej komfortowe. Ale też wiadomo było, iż pod kątem wychodzenia z kryzysu istnieje niebezpieczeństwo, iż to "Gdzie, jak nie w Rzymie (czy późniejszym Paryżu)?" będzie dokładało dodatkowe kilogramy do worka z napisem "Presja i oczekiwania". W pierwszym meczu Świątek w stolicy Italii tego obciążenia nie było widać, ale też 82. w rankingu WTA Cocciaretto nie za wiele dołożyła od siebie, by przetestować faworytkę.
Tenisistki te są rówieśniczkami i znają się z czasów juniorskich, ale jako seniorki nie rywalizowały nigdy o stawkę. Co zapamiętamy z ich pierwszego takiego pojedynku? Że trudno było uwierzyć, iż reprezentantka gospodarzy grała sporo na ziemi.
Komentująca mecz w Canal+ Klaudia Jans-Ignacik gwałtownie zwróciła uwagę na niedopasowanie stylu i techniki Włoszki do gry na ziemi.


- Jakby grała na twardej nawierzchni i jakby to na niej się wychowała. Nie ma solidnego przerzutu. Jest przyklejona do linii końcowej. Brakuje, by odskoczyła i doskoczyła - wyliczała była tenisistka.
Zwróciła też uwagę, iż w ten sposób Cocciaretto marnowała nieraz szanse na punkty. - Return w środek, za krótki, a ona tego nie wykorzystała. Mogła dojść do tej piłki, a ona czekała, aż piłka doleci do niej - wskazywała ekspertka.
Po chwili Włoszka sama returnowała i to bardzo nieumiejętnie. - Stoi w najgorszym miejscu, chcąc odebrać ten serwis. Powinna albo się cofnąć, albo bardziej wejść w kort - analizowała znów Jans-Ignacik.
Ale najbardziej Cocciaretto zaskoczyła w siódmym gemie. Po pierwszym zepsutym podaniu Świątek, czekając na drugie, weszła w kort. Tenisiści zawsze czekają na odbiór serwisu rywala na linii końcowej lub daleko za nią. Włoszka wykonała więc bardzo nietypowy manewr. Widać uznała, iż musi próbować wszystkiego, by przerwać dobrą passę faworytki.


Jej zaskakujący ruch wychwycił od razu operator kamery, który zrobił na nią zbliżenie. - Dziwne ustawienie - rzuciła Jans-Ignacik. W tej akcji po kilku odbiciach Polka wyrzuciła piłkę na aut. Włoszka mogła więc uznać, iż jej taktyka zadziałała. Ale w całym spotkaniu nie miała najmniejszych szans. A my z oceną, czy Świątek jest już ulepszoną wersją siebie w porównaniu z Madrytem, musimy poczekać do następnego meczu.
Idź do oryginalnego materiału