Środowe zawody Turnieju Dwóch Nocy - odbywającej się na połowie obiektów Turnieju Czterech Skoczni podobnej rywalizacji kobiet - skończyły się o 14:24. Wygrała Nika Prevc ze Słowenii przed Niemką Seliną Freitag i Japonką Nozomi Maruyamą. Ale wyniki były nieoficjalne, a w live timingu na stronie Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) ciągle pokazywała się informacja o trwającej kontroli sprzętu. I ten komunikat nie zniknął jeszcze długo.
REKLAMA
Zobacz wideo Tak Polacy zaczęli Turniej Czterech Skoczni. najważniejsze dni ws. składu na igrzyska
Dyskwalifikacja 3,5 godziny po zakończeniu konkursu. Oto co wydarzyło się na skoczni w Ga-Pa
Wychodząc z mixed zony, zauważyłem, iż przy kabinie kontrolera sprzętu stoją narty Fischera, a wokół nich siedzą trzy osoby. Wcześniej z kombinezonem jednej z norweskich skoczkiń obok strefy dla dziennikarzy pędził serwismen i sprzętowiec Norweżek Mats Bjerke Myhren. Niedługo potem wracał w stronę kabiny, dołączył do niego także trener Christian Meyer. Gdy podszedłem bliżej, okazało się, iż ciągle jest tam także Anna Odine Stroem.
Sztab Norweżek i Anna Odine Stroem przed kabiną kontroli sprzętu w Garmisch-PartenkirchenFot. Jakub Balcerski, Sport.pl
Skoczkini, która zajęła 11. miejsce w konkursie w Ga-Pa, wyglądała na smutną, rozczarowaną czymś, co się wydarzyło. Przez pewien czas jako dziennikarze widzieliśmy tylko te dziwne obrazki wokół kabiny. Po kilkunastu minutach cała norweska delegacja weszła do kabiny - wtedy pewnie rozmawiała z nimi kontrolerka sprzętu na zawodach kobiet, Agnieszka Baczkowska. I po kolejnych kilkunastu minutach z kabiny wychodzili kolejno Mats Bjerke Myhren, Anna Odine Stroem i Christian Meyer. Sprzętowca ani zawodniczki nie udało nam się zatrzymać - przebiegali przez mixed zonę, a Christian Meyer w pośpiechu rzucił nam tylko, iż "nie wydarzyło się nic wyjątkowego". Dłużej rozmawiał z norweskimi mediami, które przekazały nam, iż FIS "podejrzewa coś" u Stroem. Nikt ze światowej federacji nie chciał jednak podać, o co chodziło.
Anna Odine Stroem po zawodach w Garmisch-PartenkirchenFot. Jakub Balcerski, Sport.pl
Dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile, przechodząc obok nas, potwierdził tylko, iż kontrola sprzętu trwa, ale w międzyczasie musiały się odbyć kwalifikacje skoczków. Podczas nich też trzeba przeprowadzać kontrole, więc sprawa musiała poczekać do zakończenia się kolejnej oficjalnej serii w Ga-Pa. Sprawa wyglądała jednak poważnie. I kilka minut przed 18 okazało się, iż Stroem została zdyskwalifikowana. Powód? Dodatkowa wkładka do jednego buta, którą Norweżka miała w skarpetce.
FIS nie wiedział o tym, co zrobili Norwegowie. Teraz się tłumaczą
- Nie wiedzieliśmy o tej wkładce, Norwegowie powinni nas o tym poinformować. Nie zrobili tego, a w Falun przekazaliśmy kadrom, iż jeżeli korzystają z dodatkowego wspomagania sprzętowego z jakichś przyczyn, powinni nam to przedstawić i uzasadnić. W innym przypadku, bez naszej zgody, to nieprzepisowe. Dlatego Anna została zdyskwalifikowana - wytłumaczył Sandro Pertile. To wykluczenie z wyników skutkuje jednak tylko żółtą kartką. Nie będzie w żaden sposób weryfikowane przez pod kątem szerszej sprzętowej manipulacji lub oszustwa.
Dlaczego Stroem miała tę wkładkę? W rozmowie z telewizją NRK trener Christian Meyer wyjaśnił, iż chodzi o kontuzję biodra, która pojawiła się u Stroem w wyniku groźnego upadku z 2023 roku w Engelbergu. Norweżka przez to ma mieć nierównomiernie ułożone biodro w obu nogach, a wkładka miała to wyrównać. I podwyższać wysokość jednej nogi na narcie o jeden centymetr. Norwegowie twierdzą, iż obie nogi w taki sposób wychodziły już równo na pomiarach.
Co można byłoby uzyskać w taki sposób? - Obniżenie kroku w kombinezonie - przekazał Sandro Pertile. Chodzi o to, iż jeżeli w pomiarach Stroem byłaby wyższa o jeden centymetr, to mogłaby mieć krok kombinezonu obniżony bardziej niż inne zawodniczki. - To spora przewaga względem innych - mówił dla NRK ekspert i były skoczek Johan Remen Evensen.
Plotki o kombinezonach Norweżek krążyły już długo. To widać gołym okiem
Były rekordzista świata w długości lotu zwykle broni swoich rodaków, podczas sprawy skandalu z mistrzostw świata w Trondheim robił to wręcz do upadłego. Tym razem przyznał, iż to mogło robić różnicę w przypadku Stroem i iż decyzja FIS jest słuszna.
Oczywiście, na podstawie dzisiejszych ustaleń nie da się stwierdzić, iż rozwiązanie stosowane przez Stroem pomagało jej dzięki celowemu działaniu dla własnych korzyści. Ale słowa Pertile i potwierdzenie Evensena niepokoją. Zwłaszcza iż narzekania z kadr w sprawie niskiego kroku u Norweżek słyszeliśmy już od dłuższego czasu. Zastanawiano się nad kwestionowaniem w FIS ich podstawowych pomiarów trójwymiarowym skanerem. Wszystko to nie było jednak potwierdzane oficjalnymi wypowiedziami ani oskarżeniami. Wiele osóba anonimowo wskazywało jednak, iż cała norweska kadra ma duże kombinezony, a u Stroem krok jest wyjątkowo nisko. To nic odkrywczego, wszystko widać gołym okiem na skoczni, w transmisji telewizyjnej czy zdjęciach agencyjnych z zawodów.
Kombinezon Anny Odine Stroem podczas zawodów PŚ w EngelberguScreen Eurosport
Sprawa z Ga-Pa może być odpowiedzią na to, dlaczego Stroem miała duży kombinezon, ale ma spore i dość wiarygodne uzasadnienie - zwłaszcza, jeżeli może w tej sprawie przedstawić odpowiednie dokumenty.
W kwestii dyskwalifikacji i zarobionej przez to żółtej kartki zawiódł głównie fakt, iż Norwegowie nie zgłosili sprawy do FIS z odpowiednimi dokumentami medycznymi. Działacze otrzymali już pewne informacje - pewnie te dotyczące kontuzji Stroem - i zapoznali się z tematem tego, iż dodatkowa wkładka Stroem mogła być jej potrzebna. - Powinniśmy to zrobić, to było głupie - mówił Christian Meyer.
FIS znalazł furtkę: podał nieoficjalne wyniki. Ale to nie powinno tak wyglądać
Pozostaje jeszcze kwestia tego, w jaki sposób dowiedzieliśmy się o całej sprawie. Dobrze, iż FIS podszedł do niej transparentnie i to wyjaśnił. Jednak wszystko trwało niezwykle długo i było chaotyczne. Czekać na wyniki konkursu 3,5 godziny? To sprawa bez precedensu.
Pertile przekonywał, iż kontrola i oczekiwanie na ostateczne wyniki konkursu musiało trwać tak długo, bo to pierwszy raz, gdy FIS mierzył się z taką sytuacją. Inna sprawa, iż to przeciwko wszelkim zasadom federacji - choćby dotyczących zamykania jednej oficjalnej serii przed kolejną.
Opublikowanie "nieoficjalnych" wyników konkursu w międzyczasie okazało się furtką dla FIS. Rozwiązanie sprawy proceduralnie wygląda jednak źle. Także wizerunkowo. Jednak być może faktycznie, jak twierdzi Pertile, nie dało się tego zrobić inaczej. Potrzeba tu wyrozumiałości, ale chciałoby się, żeby FIS podchodził do swoich zasad i standardów poważnie. Zwłaszcza iż dyskusja po kwalifikacjach trwała raptem kilkanaście minut, a opóźnienie o tyle serii mężczyzn zdarzały się już z innych powodów.
Skoczkinie przenoszą się teraz do Oberstdorfu, gdzie nastąpi dokończenie Turnieju Dwóch Nocy. W Garmisch-Partenkirchen czekają nas za to drugie zawody w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Noworoczny konkurs zaplanowano na godzinę 14:00. Relacje na żywo z TCS na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.

1 godzina temu




