Dwie sceny najlepiej podsumowują występ Jastrzębskiego Węgla w finale LM

1 tydzień temu
Puszczona podczas rozgrzewki przed finałem Ligi Mistrzów polska piosenka "Supermoce" miała być dobrym znakiem dla siatkarzy Jastrzębskiego Węgla, ale podczas meczu z Itasem Trentino w ich poczynaniach dominowały niemoc i frustracja. Podsumowaniem ich niedzielnego występu były dwie sceny z udziałem będącego ich osamotnionym liderem Tomasza Fornala. Przed spotkaniem zapowiadał on iskry, ale te były tylko po drugiej stronie siatki.
Znakiem firmowym jastrzębian w tym sezonie była ekspresyjna euforia po zdobytych punktach. Zwłaszcza z udziałem Tomasza Fornala i Norberta Huberta. W przegranym 0:3 finale Ligi Mistrzów pierwszy miał tylko czasem siłę na krzyk, a drugi nieraz kończył akcje nieudanymi interwencjami, leżąc na parkiecie. Ratujący nieudany dotychczas sezon Itas Trentino zagrał z kolei jak z nut - czyli tak, jak przestrzegał przed tym meczem m.in. trener reprezentacji Polski Nikola Grbić i niektórzy z kadrowiczów.
REKLAMA






Zobacz wideo Jastrzębski Węgiel zwycięzcą PlusLigi! Rafał Szymura: Siatkówka gigantyczna!



Zagubienie jastrzębian i popis Trentino w meczu ostatniej szansy
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla, polscy kibice i dziennikarze mogli się uśmiechnąć, gdy podczas rozgrzewki popłynęła w pewnym momencie znana dobrze z poprzedniego sezonu kadrowego piosenka "Supermoce". Biało-Czerwoni grali wtedy rzeczywiście tak, jakby byli nimi obdarzeni. Tak samo dotychczas w tym sezonie nieraz prezentowali się jastrzębianie. W niedzielę jednak, w ich drugim podejściu do finału LM, więcej po ich stronie frustracji i bezradności wobec stałego naporu rywali.
- Sądzę, iż każdy wyjdzie tak nabuzowany i nagrzany, iż będą iskry leciały - zapowiadał w rozmowie ze Sport.pl przed niedzielnym pojedynkiem Fornal.
Na początku meczu jednak on i jego koledzy wydawali się zagubieni wobec tego, jak nabuzowanie byli przeciwnicy.
- Mam nadzieję, iż Jastrzębski Węgiel wygra. choćby jeżeli to ostatnia szansa dla Trento, by uratować sezon. Przegrali Superpuchar Włoch, przegrali wszystko. Pod koniec sezonu mieli problem z rozgrywającym, a to nie jest mała rzecz. Prowadzili w półfinale ligi włoskiej 2-0 z Monzą i przegrali. Myślę, iż właśnie dlatego. Po powrocie Riccardo Sbertolego będą jednak innym zespołem. Dlatego będzie to trudne spotkanie - ostrzegał Grbić.



W podobnym duchu wypowiadali się m.in. przyjmujący Kamil Semeniuk i rozgrywający Marcin Janusz, którzy w przeszłości pokonali Trentino w finale LM w barwach Zaksy Kędzierzyn-Koźle.
Frustracja i bezradne rozkładanie rąk. Fornal z ręcznikiem na głowie. Złowieszcze "Sweet Dreams"
Ekipie z Włoch wychodziło wszystko - na skrzydłach błyszczały jej wszystkie żądła - Alessandro Michieletto, Daniele Lavia i Kamil Rychlicki. Swoje robił też wspomniany Sbertoli. A po drugiej stronie był osamotniony Fornal. Włoska ekipa zupełnie odebrała chęć do gry Jeanowi Patry'emu. Częstym obrazkiem była scena, gdy jastrzębianie pocieszali jednego ze swoim kolegów, gdy temu nie udało się zdobyć punku. Coraz częściej spuszczali też głowy, a w pewnym momencie doszła frustracja. Zaczęli bezradnie rozkładać ręce, zerkając na siebie po nieudanych interwencjach w obronie. A sami nie mogli się przebić przez postawioną przez rywali ścianę. Złość była też w nich, gdy przez jakiś czas wynik był na styku, a potem drużyna z Italii odskakiwała w kluczowym momencie.
Fornal robił, co mógł. Spiker aż 19 razy wymieniał jego nazwisko po zdobyciu punktu. Żaden z jego kolegów nie przekroczył granicy 10 "oczek". Podczas drugiej partii widać już było, iż reprezentacyjny przyjmujący bardzo ciężko oddycha, a podczas jednej z przerw usiadł zmęczony z boku na krzesełku, gdy reszta zespołu otoczyła trenera Marcelo Mendeza. Po meczu zaś, gdy wszyscy stali w kręgu, słuchając szkoleniowca, miał zarzucony ręcznik na głowę.
Przy wyniku 22:18 w drugiej partii z głośników poleciała piosenka "Sweet Dreams" - to marzenie Trentino było coraz bliżej spełnienia, a to jastrzębian coraz bardziej się oddalało.



- Jak człowiek tyle zainwestuje emocjonalnie, fizycznie, zostawi tyle serca, potu - niektórzy może też krwi - to chciałby po prostu dostać coś w zamian. A my teraz zostajemy z niczym - mówił rok temu libero Jakub Popiwczak, po przegranym 2:3 finale LM z Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Teraz znów zostali z niczym, choć nie byli tak blisko sukcesu jak wtedy.


Wielkie pustki i nagle zapełniające się trybuny w Antalyi
Jeszcze na kilka minut przed rozpoczęciem tego spotkania wydawało się, iż ziści się czarny scenariusz dotyczący frekwencji na trybunach. Już na początku roku ogłoszono, iż Superfinały odbędą się w Turcji, ale wtedy najmocniejszą kandydaturą był Stambuł. Opcja ta jednak stanęła pod dużym znakiem zapytania, gdy okazało się, iż w kobiecym meczu nie będzie żadnej z mocnych miejscowych ekip, z których dwie rok temu zmierzyły się w finale. Imprezę więc przeniesiono do Antalyi, która znana jest jako wakacyjny kurort, a z wielką siatkówką na razie nie miała nic wspólnego.
Największe zainteresowanie siatkówką w Turcji koncentruje się w dwóch miastach - Stambule i Ankarze. Dodatkowym strzałem w kolano organizatorów pod kątem zachęcania do oglądania z trybun niedzielnych pojedynków był kompletny brak promocji - w mieście nie widać było żadnych plakatów, banerów - nic.
Na ok. dwie godziny przed rozpoczęciem pojedynku jastrzębian z Trentino pod otwartą w 2016 roku i mogącą pomieścić 10 000 widzów Antalya Sports Hall stało kilkadziesiąt osób czekających na wejście. Z czasem ich stopniowo przybywało, ale wciąż można się było spodziewać słabej frekwencji. Z Polski pojawiali się zarówno fani ubrani w pomarańczowe barwy Jastrzębskiego Węgla, jak i ci w biało-czerwonych koszulkach. Część z nich przyleciała specjalnie z myślą o meczu, inni łączyli to z wakacjami.



Przed meczem dopingiem dali o sobie znać przede wszystkim fani polskiego klubu rozmieszczeni w różnych częściach hali. Na początku meczu zaś zaczęła napływać spora grupa tureckich widzów, która zaczęła zapełniać rażące wcześniej pustkami puste górne trybuny. Największą euforia u niej dało się zauważyć, gdy osoba w stroju maskotki imprezy rozdawała piłki w prezencie dla najaktywniejszych. Po meczu zaś fetowała będąca w mniejszości w porównaniu z fanami z Polski grupa z Italii.
Idź do oryginalnego materiału