Po przetrwaniu piekła, które zgotowała jej Linda Noskova, Iga Świątek stanęła przed obliczem wyzwania, które wcale prostsze się nie wydawało. Jej starcie z Jeleną Rybakiną brzmiało jak przedwczesny finał. To zresztą był rewanż za finał i to tego samego turnieju sprzed roku. Polka wygrała wówczas 7:6(8), 6:2 i zdobyła swój trzeci z rzędu tytuł w Dosze. Jej bilans meczów bezpośrednich z Kazaszką przez cały czas jest niekorzystny (3:4), ale ich tegoroczne starcie z United Cup także padło łupem naszej reprezentantki.
REKLAMA
Zobacz wideo GKS Katowice walczy o utrzymanie w PlusLidze. Łukasz Usowicz: Pokazaliśmy, iż dalej wierzymy
Nieodgadniony przypadek Jeleny Rybakiny
Co do samej Rybakiny, to zawodniczka ta jest w tym sezonie dużą zagadką. Nigdy nie ma pewności, czy zobaczymy jej dobrą, skuteczną twarz, czy może taką jak choćby z Belindą Bencić w Abu Zabi, gdy po wygranym pewnie pierwszym secie, nagle się pogubiła i odpadła w półfinale (6:3, 3:6, 4:6). Na pewno całe zamieszanie z trenerami i oskarżeniami względem Stefano Vukova jej nie pomaga. Jednak trudno nie odnieść wrażenia, iż Rybakina sama narobiła bałaganu, przywracając tego człowieka do swojego teamu (co wywołało odejście Gorana Ivanisevicia).
Świątek zaczęła jak maszyna. Co za set!
Na początku starcia zobaczyliśmy zdecydowanie tę słabszą wersję Rybakiny, za to bardzo dobrą Świątek. Polka znacznie pewniej serwowała, mądrze prowadziła wymiany i nie popełniała błędów, co gwałtownie dało jej cenne przełamanie i prowadzenie 3:0. To okazało się najważniejsze dla losów całego seta.
Iga przede wszystkim nie dawała się zdominować Rybakinie, w dłuższych wymianach to ona narzucała swoje warunki. Przy stanie 5:2 Świątek wywalczyła pierwszą piłkę setową, a co więcej, wykorzystała ją. Zaledwie 33 minuty potrwała pierwsza partia, a Polka ją totalnie zdominowała i wygrała 6:2.
Rybakina zadała cios, a potem często kusiła los. Ale...
Drugi set zaczął się jednak zgoła odmiennie. Idze przydarzył się słabszy gem serwisowy, a Rybakina w mig to wykorzystała. Podkręciła tempo i przełamała Polkę do 30. Co więcej, gdy Polka miała dwa breakpointy już w kolejnym gemie, Kazaszka nie dała jej choćby szans ich wykorzystać świetnymi serwisami. Niestety taka sytuacja powtórzyła się w kolejnym gemie przy podaniu Rybakiny. Tam Świątek prowadziła choćby 40:0, a i tak Kazaszce udało się wybrnąć.
... ale co za dużo, to niezdrowo. Iga Świątek nie wybaczyła błędów!
Jednak przy trzeciej okazji Iga już powiedziała "hola hola!" i nie dała rywalce uciec spod topora. Polka kapitalnie rozegrała ósmego gema w tym secie, a kończący go forhend, mijający zmierzającą ku siatce Rybakinę, był pokazem najwyższej klasy. Był to moment zwrotny całego seta. Polka wyrównała na 4:4. - Fenomenalnie! - krzyknęli komentatorzy Canal+ Sport, gdy zobaczyli, w jakim stylu Świątek przełamała rywalkę.
Wydawało się, iż czeka nas tie-break, ale Świątek znów wrzuciła wyższy bieg. Przy stanie 6:5 mocniej przycisnęła rywalkę i przełamała ponownie wygrywając seta 7:5 i w konsekwencji cały mecz!
Teraz nadchodzi czas półfinału. Świątek czeka już na zwyciężczynię starcia Jeleny Ostapenko, czyli swojego "koszmaru", z będącą w świetnej formie Ons Jabeur. Ten mecz jeszcze dzisiaj (czwartek 13 lutego), już wkrótce, bo w planie widniał tuż po zakończeniu meczu Świątek - Rybakina.
Iga Świątek (2) - Jelena Rybakina (5) 6:2, 7:5