REKLAMA
Zobacz wideo
Wstyd i hańba w Legii Warszawa! „Jak patrzę na Guala." [To jest Sport.pl]
Rekord Guinnessa i szalony plan na lato. Karolina Szczepaniak żyje pełnią życiaOd kilku lat Szczepaniak nie bierze już udziału w klasycznej pływackiej rywalizacji, ale to absolutnie nie oznacza, iż nie ma już zupełnie nic wspólnego z tym sportem. Wręcz przeciwnie. Polka aktualnie zajmuje się dokonywaniem rzeczy, które przeciętnemu człowiekowi w głowie się nie mieszczą. Raptem w czwartek 13 lutego pobiła rekord Guinnessa w pływaniu długodystansowym, przepływając aż 149 km w zaledwie 48 godzin. Z kolei latem tego roku podejmie próbę przepłynięcia Bałtyku z Czołpina do szwedzkiej Olandii (172 km). Na co dzień jest też trenerką mentalną i psychologiem sportowym. Koszmarna choroba niemal wpędziła ją do grobu. Polska olimpijka wyznajeJednak jeszcze kilka lat temu jej życie wyglądało zupełnie inaczej. W rozmowie z portalem WP SportoweFakty 33-latka opowiedziała, iż w swoim życiu przez lata walczyła z wyniszczającą anoreksją, która dewastowała ją zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Doszło choćby do tego, iż została zmuszona przez trenerów do zakończenia kariery.- Zostałam wtedy zawieszona w prawach studenta na Uniwersytecie Alabama ze względu na stan zagrożenia życia. Od władz uczelni dostałam ultimatum: albo korzystam z ich pomocy i jadę na specjalistyczne leczenie do Kolorado, albo wracam do domu. W ciągu nieco ponad roku schudłam z 63 do około 45 kilogramów. Przez dłuższy czas rygorystycznie się odchudzałam i byłam w skrajnym stadium niedożywienia. Dopiero teraz wiem, iż naprawdę kilka brakowało, bym po prostu umarła - powiedziała Karolina Szczepaniak. Szczepaniak była krok od śmierci. Pomógł szok ze strony mamyPływaczka ujawniła, iż w pewnym momencie była tak niechętna jakiemukolwiek leczeniu, iż jej bliscy postanowili zastosować swego rodzaju terapię szokową. - Rodzice cały czas prosili mnie, bym poszła do szpitala, ale po jednej odmowie przyjęcia, z kolejnymi już mocno zwlekałam. Ostatecznie mama oznajmiła, iż akceptuje mój wybór. Przyniosła album z trumnami i poprosiła, bym wybrała sobie jedną z nich, a ona spełni wolę po mojej śmierci - wyznała była pływaczka.
- Trafiłam na trzy miesiące do zakładu zamkniętego, gdzie współpracowałam ze specjalistami. Wtedy zorientowałam się, iż moim życiem zawładnęła tylko jedna myśl: "nie jedz". Po jego opuszczeniu miałam lepsze i gorsze momenty. To właśnie wtedy dopuściłam się dwóch prób samobójczych. Być może to wynikało także z depresji. Walka o powrót do normalności trwała cztery-pięć lat. Pracowałam nad sobą, uczyłam się akceptować siebie i nie dbać o cyfry, które prawie odebrały mi życie - opowiedziała dwukrotna olimpijka.