Dramat Polaka. Tak Nikola Grbić złamał mu serce

21 godzin temu
- Jeden z trudniejszych momentów w karierze - mówi Sport.pl Bartosz Bednorz, wspominając brak powołania na igrzyska w Paryżu. Żaden polski siatkarz w ostatnich latach nie był tak często odrzucany przy wyborze składu na najważniejsze turnieje co on. 31-letni przyjmujący walczy teraz o debiut w mistrzostwach świata. O trudnościach z przeszłości nie myśli. - Inaczej bym oszalał - zaznacza.
Gdy 22-letni Bartosz Bednorz brał udział w igrzyskach w Rio de Janeiro, mogło się wydawać, iż w kolejnych latach będzie też częścią reprezentacji Polski podczas innych ważnych turniejów. Ale oglądał je jedynie w roli widza. Na debiut w mistrzostwach Europy czekał aż do 2023 r., a przed nim pierwszy występ w mistrzostwach świata. Trzy lata temu rywalizację o miejsce w składzie na tę imprezę uniemożliwiła mu poważna kontuzja. Ostatnio też musiał pauzować z powodów zdrowotnych. Jak podchodzi do walki o miejsce w składzie na wrześniowy mundial? Czy uważa, iż zasłużył na powołanie na igrzyska w Paryżu? Jak poradził sobie z tamtą decyzją? M.in. o tym siatkarz, który ma za sobą także trudny sezon w Asseco Resovii Rzeszów, porozmawiał ze Sport.pl.


REKLAMA


Zobacz wideo Reprezentacja siatkarzy ze złotem na uniwersjadzie! Trener Dariusz Luks podsumowuje


Agnieszka Niedziałek: Zacznijmy od tematu, który sprawił, iż dłużej niż planowano czekałeś na pierwszy w okresie mecz w kadrze, a wcześniej pauzowałeś też w klubie. Wydaje się, iż wreszcie problemy z łydką to już przeszłość.
Bartosz Bednorz: Tak. Dotarliśmy do momentu, w którym nie odczuwam już żadnego bólu. Bardzo się cieszę, ponieważ to była naprawdę bardzo długa, ciężka i monotonna praca, która wymagała dużych pokładów cierpliwości. Trwało to około dwóch miesięcy, ale jestem wreszcie na etapie, w którym mogę się już w pełni cieszyć siatkówką. To dla mnie bardzo ważne, bo do końca nie wiedziałem, czy nie będę przez dłuższy czas czuł czegoś w tej łydce. Czasami bowiem takie kontuzje zostawiają po sobie ślad.
Nie były to twoje pierwsze kłopoty ze zdrowiem, ale czy te wiązały się z najdłuższą przerwą w grze i treningach?
W trakcie kariery rzeczywiście miałem różne urazy, ale nie przypominam sobie takiego poważniejszego, który by mnie wykluczył np. na pół czy cały sezon. Dzięki Bogu takich problemów nie miałem. Zdarzają się mniejsze, drobniejsze kontuzje, na które - niestety - nie do końca mamy wpływ, bo związane są z przeciążeniami organizmu, a każdy organizm reaguje inaczej. Robię wszystko, co mogę, by zapobiegać takim problemom i dbam o siebie najlepiej, jak potrafię. Korzystam z pomocy specjalistów - dietetyka, fizjoterapeutów czy osteopatów. Bardzo się do tego przykładam. Nie jestem już też najmłodszy, więc tym bardziej muszę o to dbać.
Wiadomo, na złamania, skręcenia itp. kompletnie nie mamy wpływu. Natomiast muszę przyznać, iż nie spodziewałem się, iż aż tak długo mi zajmie rekonwalescencja przy tej łydce. W międzyczasie mogłem wykonywać różne ćwiczenia, ale skoki przez pewien czas były ograniczone. Bardzo dobrze zostało to teraz pokierowane i mieliśmy wystarczająco dużo czasu, by na spokojnie popracować.


Myśli też ci się udało wyczyścić na tyle, iż teraz podczas treningu czy gry nie masz z tyłu głowy obawy, iż przy jednym feralnym zagraniu te kłopoty mogłyby wrócić?
Tak, udało mi się to. Natomiast przerabiałem ciężkie momenty, gdy wydawało mi się, iż już jest okej, a jednak po powrocie okazywało się, iż dalej coś było nie tak.
Mówisz teraz o okresie kadrowym czy jeszcze klubowym?
O kadrowym. W klubie tak naprawdę to była jedna długa seria. Tamta walka, by jak najszybciej wrócić, totalnie nie miała racji bytu. To była nieustająca walka z czasem, wciąż dochodziło do przeciążania tej łydki, a okres rekonwalescencji był mocno skracany, bo zbliżał się już kolejny mecz i mój powrót do gry był bardzo ważny. Na pewno nie polepszyłem sobie tym sytuacji, pojawiło się jedno naderwanie za drugim i łydka została naprawdę mocno osłabiona.


Wspomniałeś o osteopacie. To już chyba można uznać za ponadstandardowe rozwiązanie.
Tak. Bardzo wierzę w takie rzeczy. Grałem w wielu klubach za granicą, spotkałem się z różnymi metodami leczenia i korzystam z tych, które są dla mnie po prostu najlepsze.
Wróćmy na chwilę do wątku klubowego. Gdy rozmawialiśmy w połowie minionego sezonu, to wierzyłeś, iż się przełamiecie i tłumaczyłeś, iż jako drużyna zasługujecie na zdecydowanie wyższą pozycję niż ówczesna ósma. Finalnie Resovia zajęła szóste miejsce. Wyższe więc, ale wciąż takie, które nikogo w Rzeszowie nie satysfakcjonowało.
Trzeba sobie powiedzieć otwarcie, iż przegraliśmy ten sezon tak naprawdę w siedem dni. Mieliśmy wcześniej serię 17 zwycięstw, pierwszą taką w klubie od wielu lat, i wszystko było super. Aż naderwałem łydkę w kluczowym momencie. Graliśmy wtedy ćwierćfinał mistrzostw Polski z Aluronem CMC Wartą Zawiercie i nie zdążyłem się, niestety, na niego pozbierać. Przegraliśmy i wtedy tak naprawdę już wiedzieliśmy, iż ten sezon jest stracony.


Tak samo było w finale Pucharu CEV, w którym wróciłem do gry na tyle, na ile mogłem. Nie byłem w stanie pomóc w pełni zespołowi. Wszystko, co najgorsze, spadło na nas wtedy w kluczowym momencie. Być może gdybyśmy wszyscy byli zdrowi, to ten sezon wyglądałby troszeczkę inaczej. Albo gdyby ta kontuzja przytrafiła mi się troszkę wcześniej, to może na te najważniejsze mecze byłbym już gotowy i mógłbym w większym wymiarze pomóc zespołowi. Z jakim efektem - tego nie wiem. Od początku wierzyłem w potencjał tego zespołu, ale trzeba też przyznać, iż zdarzały nam się mecze i błędy, które nie powinny mieć miejsca.
Sam w minionym sezonie klubowym - poza problemami z łydką - zaliczyłeś też złamanie palca. Kłopoty zdrowotne nie omijały również twoich kolegów z drużyny. Miałeś w którymś momencie obawy, iż zaczyna to przypominać pechowe dla Zaksy Kędzierzyn-Koźle rozgrywki 2023/24?
Po pierwsze, nie wracam do przeszłości, więc temat sezonu 2023/24 był dla mnie zamknięty. Po drugie, w Zaksie mieliśmy wtedy plagę nieszczęść. Nie wiem, czy choćby jeden zawodnik przetrwał do końca sezonu bez kontuzji, a wiele z tych kłopotów zdrowotnych wykluczało chłopaków na długi czas. Wpływało to także na treningi, które nie mogły przebiegać tak, jakbyśmy tego chcieli. Nie przerabiałem nigdy więcej problemów na tak wielką skalę.
Od rzeszowskich dziennikarzy słyszałam, iż trudno było cię namówić na rozmowę w trakcie tego sezonu. Unikałeś tego, bo dodatkowe analizowanie słabszej passy drużyny było zbyt frustrujące?
Po prostu staram się skupiać na siatkówce, na ciężkiej pracy. Tym bardziej, gdy są cięższe momenty, to wolę o tym nie rozmawiać, bo wiem, iż to tak naprawdę niczego nie zmieni. Ci, którzy się znają na siatkówce, wiedzą doskonale, jakie mieliśmy problemy, a powtarzanie, iż ciężko pracujemy, byłoby powtarzaniem oczywistości. Takie tłumaczenie się nie miało dla mnie po prostu sensu i dlatego po meczu wolałem często rozdać autografy i uciec do szatni, by popracować z fizjoterapeutą czy zrobić szybką regenerację. I na tym się skupiałem. Oczywiście, są sytuacje, w których mogę usiąść i porozmawiać, ale podczas intensywnego i trochę cięższego okresu media czy wywiady są ostatnią rzeczą, o której myślę. Bo najważniejsze dla mnie jest to, by jak najlepiej przygotować się z zespołem do kolejnego meczu i zwyciężać.


Sezon kadrowy w pełni, do mistrzostw świata zostało półtora miesiąca, trwa walka o miejsce w składzie, a ty dopiero zacząłeś granie. Na przyjęciu ta walka była w ostatnich latach najmocniejsza. Kontuzjowany Aleksander Śliwka już w tym sezonie nie zagra, ale wciąż jest was pięciu, a nie wiadomo, czy trener zdecyduje się zabrać was w komplecie na MŚ. Twoja pozycja w tym gronie wydaje się najtrudniejsza w kontekście uciekającego czasu.
Oczywiście, tego czasu i szans na boisku nie ma za wiele, bo jest nas trochę, a trener rotuje. Czy mam obawy z tym związane? Nie patrzę na to w ten sposób. Gdy dostaję swoje szanse, to chcę je wykorzystać i zagrać jak najlepiej jestem w stanie. I tyle. A to, iż praktycznie trzy miesiące nie zagrałem żadnego meczu - nie tylko ja miałem dłuższą przerwę. To nie są sytuacje, którymi chciałbym się w jakiś sposób tłumaczyć. Ciężko przepracowałem ten okres i myślę, iż jestem gotowy, by wychodzić na boisko i pokazywać dobrą siatkówkę.


Trzy lata temu Nikola Grbić też chciał ci dać szansę powalczyć o miejsce w składzie na MŚ, ale wtedy kłopoty zdrowotne uniemożliwiły ci to.
Zgadza się. Wtedy miałem problem z szyją. Było to na tyle poważne, iż nie mogłem trenować, bo groziło choćby koniecznością zakończenia kariery.
Na czym polegał problem, skoro ryzyko było aż tak duże?
Doszło do ucisku na nerw. Dostałem od lekarzy zakaz gry na pewien czas, co mnie faktycznie wtedy wykluczyło. Ale teraz już o tym wszystkim, co było, nie myślę.
Podchodzisz do walki o wrześniowe MŚ na zasadzie czystej karty?
Tak. Gdybym miał o tym wszystkim myśleć i to analizować, to bym oszalał.
W wieku 29 lat zadebiutowałeś w mistrzostwach Europy. Teraz możesz zadebiutować w mistrzostwach świata jako 31-latek. Jesteś chyba wzorcowym przykładem na potwierdzenie tezy, iż warto być cierpliwym.
Myślę, iż tak. Natomiast w pewnym momencie ta cierpliwość może się już skończyć.
Jesienią 2023 roku udzieliłeś długiego wywiadu, w którym powiedziałeś, iż uważasz, iż zasłużyłeś na to, by być na igrzyskach w Paryżu. Powtórzyłbyś teraz to stwierdzenie?
Nie chcę tutaj mówić czegoś, co trafi na nagłówki. To jest dla mnie zamknięty temat i uważam, iż nie ma sensu go rozgrzebywać, ale - odpowiadając na pytanie - tak, uważam, iż zasłużyłem na to. Niemniej jednak trener podjął taką, a nie inną decyzję, a ja ją uszanowałem. Myślę, iż wyraziłem się jasno później, gdy poprosiłem wszystkich, by trzymali mocno kciuki razem ze mną za chłopaków. Bo to było dla mnie najważniejsze.


Oglądałeś ich mecze w Paryżu?
Oglądałem, wspierałem chłopaków.
Bardziej bolała cię nieobecność na igrzyskach w Tokio czy w Paryżu?
W Paryżu.
Powiesz dlaczego?
Nie, nie chcę do tego wracać.
To może trochę ogólniej. We wspomnianym wywiadzie mówiłeś, iż umiesz sobie radzić z trudnymi rzeczami. Takimi jak brak powołania na ważne turnieje. Z różnych względów trochę cię ich ominęło. Czy nieobecność na igrzyskach pod tym względem wymaga innego radzenia sobie z sytuacją niż choćby brak udziału w ME?
Igrzyska to impreza, która jest marzeniem każdego sportowca, nie tylko siatkarza. Udział w niej jest ogromnym wyróżnieniem i docenieniem ciężkiej pracy, którą się wykonało. U nas to wygląda troszkę inaczej, bo mówimy o sporcie drużynowym, z ograniczoną liczbą miejsc w składzie. Trener musi podjąć decyzję dotyczącą wyboru i ktoś musi zostać odrzucony. Tym razem to byłem ja i to było dla mnie bardzo ciężkie. Jeden z trudniejszych momentów w mojej karierze. Ale, dzięki Bogu, stało się to w momencie, w którym byłem już na tyle mocny psychicznie, by sobie z tym poradzić.
Znam swoją wartość. Wiem, iż zrobiłem wszystko, by tam być, a jednak to nie wystarczyło według trenera i tyle. Moja kariera toczy się dalej i mógłbym po tym odpuścić, popaść w depresję. Oczywiście, iż mógłbym. Bo skoro masz 30 lat, jesteś w szczycie formy, a to nie wystarcza, to pewno to bardzo boli. Potrzebowałem kilku dni, tak naprawdę tygodni, by to przetrawić. Ale później zabrałem się do pracy, by jak najdłużej utrzymać najwyższą formę.


Uważasz, iż jesteś silniejszy psychicznie niż byłeś nieco ponad rok temu? Czy taka trudna sytuacja wzmacnia?
Każda sytuacja nas czegoś uczy i nas wzmacnia. Ale uważam, iż byłem mocny już rok temu. Bo gdybym nie był, to nie wiem, jakby to wszystko wyglądało po tamtej decyzji.
Chodziła ci mocno w którymś momencie po głowie pod kątem reprezentacji myśl "Dość, już wystarczy. Nie chcę znowu sobie robić nadziei i ryzykować, iż ponownie zostanę odrzucony"?
Nigdy nie można się poddawać i zawsze trzeba walczyć do samego końca. Dopóki nie zabraknie ci sił. Przez chwilę pojawiła się u mnie taka ogólna niechęć do siatkówki po tamtej decyzji dotyczącej igrzysk w Paryżu i mogła ona by się utrzymywać dosyć długo, ale udało mi się to po prostu przetrawić. Nie chciałem jednak mówić "pas", bo reprezentowanie naszego kraju na arenie międzynarodowej - przy tak wspaniałych kibicach jak nasi - to ogromny zaszczyt. Ale faktem jest, iż dosyć dużo już było takich ciosów, które musiałem przyjąć.
Powiedziałbyś, iż masz pecha? Bo np. właśnie na przyjęciu jest aż taka duża rywalizacja i trenerzy stawiali na innych? Bo w składzie na igrzyska było mniej miejsc w składzie?
Nie wiem. Ogólnie uważam, iż mam szczęście w życiu, a w temacie reprezentacji bywa różnie. To taka sinusoida.
Idź do oryginalnego materiału