Cztery lata temu Maria Andrejczyk odniosła w Tokio życiowy sukces. W finale igrzysk olimpijskich była druga, wywalczyła srebrny medal. Od początku bieżącego sezonu zapowiadała, iż wracając do Japonii na mistrzostwa świata, będzie chciała osiągnąć kolejny sukces. Niestety, na to się nie zanosiło. I tak naprawdę jej odpadnięcie już w eliminacjach jest przykre, ale nie niespodziewane.
REKLAMA
Zobacz wideo Swoboda odpadła w półfinale mistrzostw świata w Tokio. "Nie wiem co mam powiedzieć"
Andrejczyk ma 29 lat. Już jako 20-latka błysnęła, zajmując czwarte miejsce na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Tam do podium zabrakło jej zaledwie 2 cm. Gdy wywalczyła srebro na igrzyskach Tokio 2021, wydawało się, iż zacznie kolekcjonować medale wielkich imprez. Tymczasem tamten krążek pozostaje jej jedynym.
Andrejczyk mówiła wprost: „Wyglądałam naprawdę rewelacyjnie"
- Nie będę owijać w bawełnę. Spi***łam tę robotę koncertowo, bo poziom był żałośnie niski, a ja tej szansy nie wykorzystałam – mówiła Andrejczyk rok temu w Paryżu. Na ubiegłorocznych igrzyskach uzyskała najlepszy wynik w eliminacjach – 65,52 m. Ale trzy dni później w finale rzuciła tylko 62,44 m i zajęła ósme miejsce. Do medalu zabrakło jej 1,25 m.
Starty w 2025 roku Andrejczyk zaczęła od słabego wyniku 58,82 m w majowym Memoriale Kusocińskiego w Chorzowie, ale od razu przekonywała, iż to wcale nie jest początek i iż we wrześniu w Tokio będzie gotowa na 65 metrów.
- W połowie grudnia przeszłam operację na staw skokowy, który mi dokuczał i na igrzyskach, i na wcześniejszych mistrzostwach Europy. To trzeba było zoperować. Myślałam, iż ćwiczeniami damy radę z tego wyjść, ale tam był bardzo duży stan zapalny przez parę miesięcy. Ta noga była cały czas opuchnięta, ciepła, więc to wyglądało bardzo źle – opowiadała w rozmowie ze Sport.pl. Ale od razu podkreślała, iż później, już po operacji, w przygotowaniach do tego sezonu uniknęła kłopotów zdrowotnych. - Bardzo jestem zadowolona z tych przygotowań pod względem fizycznym. Naprawdę, o ile chodzi o ciężki sprzęt, wyglądałam naprawdę rewelacyjnie […] Podkreślam: liczę na to, iż sobie wszystko fajnie złożę i w przeciągu miesiąca będę rzucała powyżej 60 metrów. A główna impreza będzie dopiero w połowie września i ja tam, w Tokio na mistrzostwach świata, mam być najlepiej przygotowana – podkreślała.
Na jakie rzucanie tam będziesz gotowa? Liczysz na 65 metrów osiągane regularnie, a nie raz, jak na igrzyskach w Paryżu? – pytaliśmy.
- Oczywiście, iż tak – powiedziała Andrejczyk krótko i konkretnie. - Naprawdę jestem dobrej myśli. Mogłabym się stresować tym, iż teraz nie rzucam 60 metrów, ale wolę spokojnie pracować, bo wierzę, iż dowiozę formę – dodawała.
Andrejczyk formy nie dowiozła. Ale nie chce martyrologii
Niestety, jak widzimy, nie dowiozła. Jej najlepszy rzut z tokijskich eliminacji to było zaledwie 60,04 m. To dało dopiero 16. miejsce. Żeby być w top 12 i awansować do finału, Andrejczyk musiałaby rzucić prawie metr dalej - 60,98 m.
Uczciwie oceniając, trzeba powiedzieć, iż to było poza zasięgiem Polki, która w swojej karierze rzucała już przecież choćby 71,40 m, co jest trzecim najlepszym rezultatem w historii (tylko 88 cm gorzej od rekordu świata). Ale takie rzeczy Andrejczyk robiła w roku poprzedniej wielkiej imprezy w Tokio, czyli cztery lata temu. Wtedy była w świetnej formie, a teraz nie jest. Na igrzyska olimpijskie Tokio 2021 poleciała jako autorka najdalszego na świecie rzutu w sezonie, a na MŚ Tokio 2025 poleciała, mając dopiero 37. wynik na świecie. Ten najlepszy tegoroczny rezultat Andrejczyk to 60,42 m. On też nie dałby Polce awansu do finału.
Odpadnięcie w eliminacjach MŚ 2025 to kolejne rozczarowanie dla naszej mistrzyni. Jak przypomnieliśmy, Andrejczyk absolutnie nie była zadowolona z ósmego miejsca na igrzyskach olimpijskich Paryż 2024. Wcześniej słabo wypadła na ME 2024 w Rzymie, zajmując dziesiąte miejsce z wynikiem 58,29 m. Jeszcze gorzej wypadła na MŚ w Eugene w 2022 roku, gdzie w kwalifikacjach uzyskała tylko 55,47 m i została sklasyfikowana na 21. miejscu. Po srebrze olimpijskim z Tokio aż do MŚ w Tokio Andrejczyk nie zanotowała sukcesu na żadnej z wielkich imprez.
Ale spokojnie. Mimo wszystko. Kilka lat naszej oszczepniczce uciekło. W dużej mierze przez kłopoty zdrowotne. Wierzmy, iż ten sezon przepracowany dobrze, ale nie owocujący dobrymi wynikami pozwoli jej się odbić. - Ja naprawdę bardzo ciężko pracuję. Ten sezon jest wybitnie trudny. Nie będę uprawiać martyrologii, wiemy z trenerem, co trzeba poprawić. Jestem przeczołgana kontuzjami, ale chcę trenować dalej i wiem, iż w moim sporcie można mieć długą karierę - powiedziała Andrejczyk w TVP Sport.
Maślak-Glugla pobiła rekord i ma pierwszy finał!
W eliminacjach rzutu oszczepem piękną niespodziankę sprawiła nam Małgorzata Maślak-Glugla. 24-letnia debiutantka rzuciła w eliminacjach 61,79 m, bijąc swój rekord życiowy. Do finału awansowała z dziewiątym wynikiem. - Myślałam, iż będzie gorzej. Stres już przez cały dzień przetrawiłam i już było dobrze. Coś zostawiłam na finał. Przyjechałam szczęśliwa, iż mogę tutaj być. Nie zakładałam wygranej z Kitaguchi [mistrzynią olimpijską, która odpadła w eliminacjach] i życiówki – mówiła przed kamerą TVP.
Finał rzutu oszczepem kobiet zaplanowano na sobotę, na godzinę 14.05. Transmisja w TVP Sport, relacja na żywo na Sport.pl.