Gdy jesienią 2015 roku ogłaszano pierwsze gale RIZIN, w życiu nie pomyślałbym, iż nowa organizacja Nobuyukiego Sakakibary, wzorem PRIDE, osiągnie dziesięciolecie. Początkowo miała być prawdziwą „federacją” (wbrew nieprawidłowemu powszechnemu używaniu tego słowa), a więc platformą do rywalizacji mistrzów różnych promotorów, w tym KSW, co początkowo choćby udawało się realizować. Przez ten cały czas natomiast Japończycy stali na straży trwającej od początku wieku tradycji, czyli sylwestrowych gal, które niegdyś były jednym z najważniejszych wydarzeń roku w kalendarzu fanów MMA na całym świecie. Potem, około 2013 roku, schowały się na moment w cień, aby we wspomnianym 2015 wrócić z wielką siłą, chociaż już nie taką jak w latach świetności. Aby uświetnić ten jubileusz, 31 grudnia 2024 roku w ramach wielkiej gali RIZIN DECADE uraczeni zostaniemy aż 22 walkami podzielonymi na dwie części. My tej tradycji wierni jesteśmy również od początku, stąd zapowiedź autorstwa Daniela Dziubickiego i Jana Niwińskiego.
DROGA DO SAITAMY PEŁNA ZAKRĘTÓW
Zacznijmy od tego, iż tegoroczne zmagania w Saitama Super Arenie napotkały na spore komplikacje. Zamiar był taki, aby gala trwała praktycznie całą dobę i poza regularną częścią RIZIN, zawierała również współpracę z Bellatorem, jak w 2022. Był też pomysł wciągnięcia Ryana Garcii i kooperacji z serwisem PPV Fanmio, mocno skupiając się na walkach bokserskich. Garcia doznał kontuzji, więc usunięto boks z rozpiski i przemeblowano kartę. Bellator z kolei po prostu się wycofał, choćby nie ogłaszając daty oficjalnie, w marcu w Belfaście przypadkiem „leakując” zamiar japońskiego eventu 31 grudnia. Dodatkowo doszły kontuzje niezwykle popularnych Reny Kuboty, Rena Hiramoto, mistrza wagi koguciej Naokiego Inoue, czy nie do końca jasny status Mikuru Asakury, oraz kilka innych niezrealizowanych planów (jak walka na zasadach BKFC).
Co dostaliśmy? Dwuczęściowe show złożone z Bangaichi (w luźnym tłumaczeniu „ziemia niczyja”), więc drużynówki (Team Ren Hiramoto vs. Team Mikuru Asakura/Breaking Down/JTT) i regularną galę RIZIN.49 z trzema walkami o pasy, paroma nieoczekiwanymi zestawieniami, nowymi talentami i potencjalnymi bombami. Z racji długiej gali, zaczynającej się o 5:00 polskiego czasu, przewidzianej na plus minus 10 godzin, w czasie których zobaczymy aż 22 zestawienia w czterech formułach (MMA, kickboxing, kickboxing w rękawicach MMA, boks), zdecydowaliśmy, iż wybierzemy 10 najciekawszych walk.
Nim jednak je przedstawimy, gwałtownie przekażemy, dlaczego warto obejrzeć to widowisko.
DLACZEGO WARTO OGLĄDAĆ RIZIN DECADE?
„TO BYŁ TAKI ODRUCH, ON GO K**** KOPAŁ”
Po pierwsze i być może najważniejsze – unikalne zasady. Podczas gdy w Europie (dzięki m.in. KSW Epic) zaczynają się powoli przekonywać do bardziej liberalnych reguł, w Japonii to standard. RIZIN od samego początku postawiło na mnogość narzędzi dla fighterów. Poza klasycznymi PRIDE rules (stompy, soccer kicki, kolana w parterze na głowę) mamy także wszechobecne łokcie (w tym 12-6, wprowadzone przynajmniej półtora roku przed komisjami w Stanach Zjednoczonych). Czy każda walka kończy się w ten sposób? Nie, ale czyni to pojedynki znacznie płynniejszymi, zawodnicy atakujący nie muszą cofać nogi, a broniący muszą mieć oczy dookoła głowy.
TELEBIMY, ŚWIATŁA I LASERY
Japończycy znani są z niesamowitej kreatywności, o ile chodzi o produkcję gal. Już od czasów PRIDE było to znakiem rozpoznawczym i dużym kontrastem praktycznie od zawsze generycznych gal w Stanach. Szefem RIZIN jest była głowa PRIDE, a więc Nobuyuki Sakakibara, więc czy mogło być inaczej? Każda gala sylwestrowa ma wyjątkową oprawę, a dziesięciolecie RIZIN będzie wspaniałą okazją, aby po raz kolejny to zaprezentować.
FESTIWAL PLANKTONU Z DODATKIEM WIELKICH CHŁOPÓW
Są tacy, co MMA oglądają tylko od 70 kg w górę. Nie mamy dla nich dobrych wiadomości, bo takich walk nie będzie wiele… ale będą! Znajdzie się coś i dla amatorów wagi ciężkiej i półśredniej (bo umówmy się, Azjaci w okolicach 80 kg już powinni być uznanych za sporych), a te walki też nie powinny się dłużyć. choćby w tych kategoriach będziemy mogli zobaczyć potencjalnie ciekawych fajterów jak np. mistrz ROAD FC w wadze ciężkiej Tae In Kim. Koreańczyk skrzyżuje rękawice ze znanym polskiej publice Mikio Uedą (którego kilka miesięcy temu pokonał Przemysław Kowalczyk). Jednak to przede wszystkim właśnie niskie wagi jednak zawsze są gwarancją wartkiej akcji i nieprzepalonego paliwa na piętnastominutowym dystansie.
UNIKAT NA SKALĘ ŚWIATOWĄ
RIZIN jest po prostu produktem unikalnym w skali rynku MMA. Parę tych względów wymieniliśmy wyżej, ale są i pomniejsze, niektóre wręcz będące detalami, ale nadają one wyjątkowego klimatu zmaganiom. Od ringu (z mniejszym polem manewru, kształtem, mniejszą możliwością „wyzapasowania” rywala), przez kolor rękawic, brak celebrowania (albo czasu w reklamy) przy oficjalnej decyzji, ekstremalnie wyedukowana i liczna publika (bardzo cicha w trakcie walk, ale ożywiająca się w trakcie ważnych momentów), a do tego nie ma wielkich przerw między walkami a całe show idzie bardzo sprawnie.
NA KOGO WARTO ZWRÓCIĆ UWAGĘ?
Zanim jeszcze wymienimy nasze TOP 10, jeszcze słów kilka o tym na kogo jeszcze warto zwrócić uwagę. Na pewno ciekawie zapowiada się konfrontacja byłego mistrza K-1, zwycięzcy turnieju Glory Yuty Kubo z Razhabalim Shaydullayevem. Kirgiz przebojem wszedł do japońskiej organizacji, gwałtownie kończąc dwóch rywali. Kubo z kolei powoli doczłapał się do miejsca, w którym wygrana może dać mu możliwość zmierzenia się z o pas z wygranym konfrontacji Klebera Koike z Chihiro Suzukim, bo właśnie w ramach eliminatora trzeba rozpatrywać tę walkę (mimo braku oficjalnego potwierdzenia). Dodatkowo na karcie syn TEGO legendarnego Kazushiego Sakuraby, Taisei, a także niepokonana, najlepsza fajterka wagi atomowej na świecie, Seika Izawa. Dostaniemy też konfrontację dwóch debiutujących w MMA utytułowanych kickbokserów: Taigi Kawabe (obecnego mistrza RISE) i Genjego Umeno (byłego posiadacza pasa WBC Muay Thai). Last but not least – „drużynowa” konfrontacja teamów wyselekcjonowanych przez gwiazdy RIZIN: Mikuru Asakurę („Team Mikuru Asakura”) i Rena Hiramoto („Team Black Rose”). Kogo tam spotkamy? Paru prospektów, na których warto zwrócić uwagę (jak np. Daichi Tomizawa), ale też syna piłkarskiej legendy Japonii Kazuyoshiego Miury, Kotę. Warto sprawdzić kickbokserską konfrontację Yury (pół Rosjanina-pół Japończyka) i byłego mistrza K-1 Taio Asahisy. Zobaczymy też dwie walki kickbokserskie w rękawicach do MMA a w nich m.in. będącego zawsze gwarancją emocji Tatsukiego Shinotsuki, czy byłego mistrza Japonii w boksie olimpijskim, Sho Patricka Usamiego. Warto także podkreślić zestawienie talenciak kontra weteran, a więc spotkanie Hyumy Asahiego z byłym pretendentem do pasa ONE Hiroakim Suzukim. Do tego wszystkiego finał RIZIN Koshien, czyli turnieju dla licealistów, gdzie 18-letni judoka Sanou Yokouchi skrzyżuje rękawice z 16-letnim karateką Kenshinem Saito.
Galę będzie można oglądać w serwisie RIZIN.tv od godziny 5:00 polskiego czasu. PPV za 15 USD. Potrwać może około 10 godzin.
Rozpiski:
Do zobaczenia w Sylwestra rano! Teraz już do rzeczy.
66 kg: Chihiro Suzuki (13-3, 1NC) vs. Kleber Koike Erbst (33-7-1, 1NC) – o pas wagi piórkowej
Daniel Dziubicki:
Rewanż między oboma panami był tylko kwestią czasu. Pierwszy raz spotkali się w czerwcu 2023, a Kleber miał bronić pasa. Problem w tym, iż Brazylijczyk wówczas przestrzelił z wagą, więc pojedynek się odbył, ale tytuł mógł zdobyć tylko pretendent. Ostatecznie były mistrz KSW poddał Suzukiego w pierwszej rundzie, więc według przepisów organizacji walka skończyła się NC, a pas został zwakowany. Półtora roku później obaj spotykają się w bardzo podobnej sytuacji, ale tym razem to Chihiro jest mistrzem. Za pierwszym razem Kleber dość łatwo poradził sobie z rywalem, który jest przede wszystkim strikerem. Od tamtego czasu obaj stoczyli po kilka konfrontacji i mam prawo wierzyć, iż walka może wyglądać inaczej niż za pierwszym razem. Oczywiście warunki są takie same – wszystko będzie zależeć od tego, gdzie będzie toczyć się akcja. Im Kleber szybciej obali, tym dla niego lepiej.
To co widziałem od tamtej pory nakazuje mi myśleć, iż tym, który znacznie ewoluował, jest Suzuki. Odniósł on 3 przekonujące wygrane nad mocnymi i zróżnicowanymi rywalami w pierwszych rundach. Ci zawodnicy to Patricio Pitbull, Vugar Karamov w Azerbejdżanie i wreszcie Masanori Kanehara, który Klebera przemielił w każdej płaszczyźnie. Zwłaszcza ta ostatnia wygrana nakazuje myśleć, iż o ile Suzuki nie popełni żadnego głupiego błędu, może ustawić sobie tę walkę pod siebie. Koike mogą nie pomóc choćby treningi z Mateuszem Gamrotem w ATT.
57 kg: Kyoji Horiguchi (33-5, 1NC) vs. Nkazimulo Zulu (16-6-1) – o pas wagi muszej
Jan Niwiński: Niekwestionowany król białego ringu organizacji RIZIN, Kyoji Horiguchi, po raz kolejny zamelduje się w sylwestra w Saitama Super Arenie. Rywalem popularnego zawodnika z kraju kwitnącej wiśni będzie wielokrotny mistrz wag lekkich afrykańskiej organizacji Extreme Fighting Championship oraz kolega z maty obecnego mistrza UFC, Dricussa Du Plessisa, Nkazimulo Zulu.
Powiedzieć iż Horiguchi jest jednym z najlepszych zawodników w tej chwili nie będącym na kontrakcie z żadnym amerykańskim molochem, to jak nie powiedzieć dosłownie nic. Od odejścia z Ultimate Fighting Championship Kyoji stoczył 19 pojedynków. Wygrał 15 z nich, jeden uznany został za nieodbyty. Przegrał tylko trzy razy z zawodnikami z absolutnej czołówki – Kaiem Asakurą (szybki nokaut, zrewanżowany rok później), Sergio Pettisem (nadzianie się na back-fist przy kompletnej kontroli pojedynku; zrewanżowane w czerwcu tego roku) oraz Patchy Mixem (wyrównana walka z 38-38 po czterech rundach, w tej chwili bez planów rewanżu). A wygrane? Hiromasa Ougikubo, późniejszy mistrz Grand Prix z 2021 roku, Manel Kape, znany dzisiaj z widowiskowych walk w UFC, mistrz Bellatora Darrion Caldwell (dwukrotnie!). Kogokolwiek Kyoji musiał dostać, pokonywał – czy to przez swoją nieszablonową, karatecką stójkę, czy też ze względu na wybitne umiejętności parterowe. Miał po drodze kilka występów, przy których mogłaby unieść się brew zwątpienia (gumowe nogi w walce z Kintaro do dzisiaj ponawiają pytanie o odporność szczęki Japończyka).
Zulu to zawodnik, który miano pretendenta zdobył już po jednym występie w organizacji – we wrześniu podczas RIZIN 48 pokonał przed czasem Jo Arai. Wcześniej reprezentant RPA bił się dla EFC, którego był wielokrotnym mistrzem. Co bardziej wytrwali fani reality show The Ultimate Fighter mogą go kojarzyć z sezonu 24, gdzie poddany został przez innego obecnego zawodnika RIZIN Hiromasę Ougikubo. Zulu to typowy brawler, idący na wymianę. Ma to swoje dobre strony, bo jest gwarantem udanego widowiska (tylko 2 z 16 wygranych potrzebowały sędziów punktowych). Nie mniej, Jo Arai, który jest tak naprawdę zawodnikiem wagi słomkowej, trafił Zulu kilkoma mocnymi ciosami. Znacznie większy Kyoji będzie ogromnym skokiem w jakości rywali.
Niemniej, faworytem będzie Horiguchi. Jest nieco młodszy od rywala, celniejszy i lepiej chodzi na nogach. Przy sile ciosu Zulu jednak nie spadnie mi żuchwa na podłogę, jeżeli zawodnik z Afryki czymś trafi.
71 kg: Roberto Satoshi Souza (17-3) vs. Vugar Karamov (20-5) – o pas wagi lekkiej
Jan Niwiński: Były mistrz wagi piórkowej Vugar Karamov, idzie do wagi wyżej. Były rywal Kacpra Formeli spróbuje swoich sił w limicie do 71 kilogramów. Pomimo różnicy w warunkach fizycznych, nie jest kompletnie bez szans w konfrontacji z podchodzącym do 4 obrony mistrzowskiego pasa Roberto Satoshim De Souzą.
O popularnym Satoshim pisaliśmy z Danielem nie raz. Ten były mistrz świata w brazylijskim jiu-jitsu jest – co oczywiste – magikiem walki w parterze. Jego specjalizacją są duszenia oraz balachy z trójkąta, więc zawodnicy go obalający muszą być w szczególności wyczuleni na jego nieszablonową pracę z gardy. W grapplerskim CV ma też warty odnotowania remis z jednym najlepszych zawodników Jiu-Jitsu. Z racji na taki styl, nie dziwi fakt iż Satoshi de Souza choćby nie próbuje bronić sprowadzeń i jest pewny siebie z dołu. A jak stójkowo prezentuje się Japończyk urodzony w Brazylii? Mieszanie. Dobrze wykorzystuje długi zasięg ramion, składa całkiem widowiskowe kombinacje. To jednak defensywa jest największym problemem Roberto. Dalej nie wyeliminował cofania się w linii prostej. Dodatkowo, w konfrontacji z Pitbullem nie był w stanie dobrze bronić niskich kopnięć. Nie mniej, udało mu się ostatnie dwie walki skończyć widowiskowo przed czasem w stójce. Keitę Nakamurę, weterana wielu organizacji (UFC, Sengoku, RIZIN) ubił w długiej serii ciosów, która rozpoczęła się od wysokiego kopnięcia. Największą sensację sprawił jednak we Wrześniu tego roku, kiedy w 20 sekund ubił Luiza Gustavo, nazywanego przez fanów „Małym Wanderleiem”. Przerwanie może i kwestionowalne, ale ciężko odmówić skuteczności w ciosach Satoshiemu, który posłał Brazylijczyka na deski.
Vugar Keramov jest zawodnikiem prostszym w budowie od swojego rywala. Azer jest świetnym zapaśnikiem – jego styl obaleń jest mocno zbliżony w budowie do tego, co widzieć mogliśmy w starciach Khabiba Nurmagomedova, czy widzimy w tej chwili w starciach Islama Makhacheva. To łapanie się pierwszej możliwej okazji do sprowadzenia walki na ziemię i tam sukcesywne i mocne rozbijanie rywali. Keramov ma dużo pary w łapach, potrafi ubijać rywali w stójce soczyście zamachowymi ciosami, ale widać, iż komfortowo czuje się na ziemi. Co zresztą go zawiodło w zeszłym roku, kiedy z dołu ubił go Chihiro Suzuki. Wcześniej jednak ta taktyka pomogła w powaleniu na matę i ubiciu najpopularniejszego zawodnika MMA w Japonii, Mikuru Asakury. Poza wspomnianym bojem z Suzukim, w RIZIN Azer przegrał tylko jeszcze jeden raz – na RIZIN 28 w Tokyo Dome uległ Yutace Saito po dość wyrównanej walce i odebraniu punktów przez sędziego. Poza tymi walkami w rekordzie Keramova mamy same zwycięstwa. W pokonanym polu, poza wspomnianą już mielonką z Mikuru Asakury, mieliśmy wygrane nad Kylem Augonem (znany z bardzo trudnego stylu zarówno dla fighterów, jak i dla widzów), Taichim Nakajimą (mistrz Pancrase), Sorą Yamamoto (mistrz Fighting Nexus), Yoshinorim Horie (były zawodnik UFC) czy Kazumasą Majimą (weteran Shooto i były mistrz Rebel FC). .
To będzie walka, w której najbardziej możliwe są dwa scenariusze. W pierwszym Keramov trzyma na ziemi Souzę przez pełne 15 minut, potencjalnie ubija go w ground and pound bliżej końca pojedynku. W drugim, Souza łapie coś z dołu. jeżeli mam być szczerym, to bardzo wierzę w drugą opcje. Vugar wydaje się być na ziemi zawodnikiem do złapania przez zawodnika o takiej klasie grapplerskiej jak Satoshi. Czy będę miał rację? Trzeba to zobaczyć by się przekonać.
61 kg: Yuki Motoya (36-12, 1NC) vs. Kyoma Akimoto (7-0)
Daniel Dziubicki: Po dwóch bardzo pewnych wygranych RIZIN przenosi Akimoto, największy swój talent, na kolejny poziom. Osiemnastolatek stoczył dwie walki w półtora miesiąca, najpierw kończąc gatekeepera Kintaro, potem przenosząc się wagę wyżej, wygrywając decyzją z byłym pretendentem do pasa ONE, Hiroakim Suzukim. Silny, z mocnym ciosem, o naprawdę dobrych warunkach fizycznych Akimoto tym razem podejmie weterana Yukiego Motoyę, dla którego będzie to 49. zawodowa walka w karierze. Motoya ma passę dwóch wygranych z rzędu po niepowodzeniu w świetnej walce z Vince’em Moralesem w ostatniego sylwestra. Najpierw nie bez problemu w DEEP uporał się z Sho Hiramatsu, a potem w dobrym stylu pokonał byłego mistrza świata w zapasach Shinobu Otę. Mimo ogromnego doświadczenia i niesamowitych umiejętności grapplerskich Motoya często zbyt mocno ufa swojej stójce przez co nieraz zdarzało mu się przegrywać. choćby z dowołanym w zastępstwie Hiramatsu dał się prawie skończyć przed czasem po ciosach. Tutaj też upatruję ogromnej szansy Akimoto, który pewnie nie będzie zbyt skory, aby przenosić akcję na dół. o ile Motoya postawi na boks, może się mocno przejechać, bo ręce osiemnastoletniego rywala naprawdę mają potężną moc. Kyoma jest niepokonany i jedyny z jego rywali, do którego mógłbym jakkolwiek porównać Motoyę, jest Alan Yamaniha, który jest jednak starszy, mniej dynamiczny i wszechstronny. Brazylijczyk został skończony w stójce, więc to musi być wskazówka dla Motoyi czego unikać, zwłaszcza iż przeciwnika da się obalić, co udowadniał np. wspomniany Kintaro.
66 kg: YA-MAN (2-1) vs. Karshyga Dautbek (16-3)
Jan Niwiński: Król przemocy RIZIN powraca. Ren Sugiyama, znany lepiej pod ringowym imieniem jako YA-MAN po raz kolejny zamelduje się w ringu RIZIN na zasadach mieszanych sztuk walki. Tym razem japoński gigant postawił poprzeczkę zawodnikowi Target Shibuya naprawdę wysoko – a może najwyżej w historii zestawień byłych kickboxerów. Rywalem YA-MAN-a jest bowiem były zawodnik ACA i ACB, trenujący w Tiger Muay Thai Kazach Karshyga Dautbek.
To miał być trzeci występ YA-MAN-a w tym roku. Podczas lipcowej gali Super RIZIN 3 Japończyk sensacyjnie ubił faworyzowanego Hiroakiego Suzukiego już w pierwszej rundzie. W październiku Sugiyama miał ponownie zawalczyć dla organizacji RISE w ichniej formule Fight Club – kickboxingu w rękawicach do MMA. Jednak jego rywal, znany z niszczenia sobie kariery równie skutecznie co Jon Jones, Minoru Kimura, został aresztowany na kilka dni przed eventem. W rezultacie, YA-MAN wraca dopiero na sylwestrowej gali. Czego można się spodziewać po występie Sugiyamy? Bitki. Chęci wejścia w klasyczną, filmową wręcz bijatykę. Zawodnik Target Shibuya to typowy brawler, bijący zamachowe ciosy z równą częstotliwością co podbródkowe. Jego wojna z Kouzim to dalej jedna z najlepszych walk w historii gal sylwestrowych. Z racji na pochodzenie rywala, warto wspomnieć jak wyglądały zapasy YA-MAN-a. Wyglądały poprawnie – nie dawał się utrzymywać na ziemi zarówno bardziej doświadczonemu w MMA Hiramoto jak i bardziej nastawianemu na grappling Miurze. Nie mniej, nie powinno to mieć przełożenia na obecne starcie.
Kierujący się stereotypami fan MMA prawdopodobnie widząc rekord Karshygi Dautbeka, prawdopodobnie wyobraża sobie zawodnika walczącego w mocno zapaśniczym stylu. Z przyjemnością można ogłosić, iż Kazach nie jest zapaśnikiem. W tym aspekcie prezentuje się kilka lepiej od wspomnianych Hiramoto i Miury. Dautbek to czystej krwi klatkowy pięściarz, próbujący zamknąć w narożniku rywala. Tym, co go wyróżnia, jest kosmiczna siła uderzenia w stosunku do precyzji. Cios w wątrobę którym położył Tetsuyę Sekiego położyłby każdego zawodnika na świecie. To samo nokaut z początku pierwszej rundy, jakim znokautował Takeakiego Kinoshitę. Od 4 lat nie trzeba było sędziów punktowych, aby zadecydować o wyniku w walce Kazacha. Dodajmy niezwykle wytrzymałą szczękę, a mamy przepis na widowiskowego zawodnika.
Wydawać by się mogło, iż Daubtek ma wszystko by wygrać sylwestrowe starcie. Sens w tym, iż w takim zestawieniu stylów, dostaniemy najprawdopodobniej ringową młockę na pięści ze sporadycznymi uderzeniami nogami – zwłaszcza ze strony Kazacha, który debiut dla RIZIN przegrał przestrzelonymi kopnięciami kontrowanymi przez Mikuru Asakurę. Przy wymianie cios na cios z YA-MAN-em, ciężko nie stwierdzić iż będą to starcia „o rzut monetą”. Musimy uzbroić się więc w cierpliwość i oglądać bez mrugnięcia okiem. Tutaj ktoś padnie.
61 kg: Ryuya Fukuda (23-8-1) vs. Ryusei Ashizawa (2-1)
Daniel Dziubicki: Jedno z tych z pozoru dziwacznych starć początkującego kickboksera z doświadczonym zawodnikiem MMA. Fukuda to zwycięzca GP DEEP w wadze muszej, pretendent do tytułu kazachskiej organizacji Naiza. Stoczył jedną z najlepszych walk w RIZIN w 2023, pokonując przed czasem Ersona Yamamoto. Ashizawa to z kolei kickbokser z wieloma walkami w organizacji K-1, który zaczął stosunkowo od niedawna trenować pod MMA. Do tego niezwykle charyzmatycznym i ekscentrycznym, który w przeszłości miał skłonność do tzw. dymów na konferencjach, czy… zaśpiewania kawałka na wyjście do własnej walki. O ile debiut, który miał miejsce w ostatniego Sylwestra, był bardzo bolesny (porażka przez KO po gnp z Shinobu Otą), tak w dwóch kolejnych pojedynkach „Catfish” dostał już typowych strikerów – innego byłego zawodnika K-1 Kouziego i brawlera Shojiego. Zwłaszcza ta pierwsza konfrontacja była bardzo efektowna, zasługująca na miano jednej z najlepszych w tym roku bez podziału na promotorów, choćby biorąc pod uwagę UFC (sprawdźcie koniecznie). Zresztą i tym razem Ashizawa za rywala będzie miał uderzacza, bowiem Fukuda praktycznie wszystkie swoje występy stara się rozwiązywać boksem. Do parteru albo pod siatkę/liny trafia tylko wtedy, kiedy zainicjuje to przeciwnik, a jedyna wygrana poddaniem pochodzi z 2012 roku, jeszcze do tego gilotyną.
Pozostaje pytanie, czy mając w dorobku 42 zawodowe walki Fukuda zdecyduje się pójść na wojnę w płaszczyźnie będącej domeną jego rywala? W dodatku „Catfish” będzie większy od rywala, bo na co dzień bije się w kategorii koguciej, a w dodatku na polu walki, które mu bardziej pasuje. Na pewno ogólne umiejętności Fukuda ma wyższe i może być tak, iż użyje mocno zakurzonych umiejętności ofensywnych zapasów… ale czy na pewno? Jak mam stawiać, to protokół „parter” w późniejszym ciągu trwania walki może zostać odpalony, a tam chyba faworyzowałbym Fukudę.
59 kg: Makoto „Shinryu” Takahashi (18-3-1, 1NC) vs. Jose Torres (12-3-1)
Daniel Dziubicki: Jose Torres debiutuje w RIZIN jako wypożyczenie z BRAVE, gdzie walczył już o pas, ale w wadze koguciej, gdzie miał spore niedobory, jeżeli chodzi o warunki fizyczne. Mimo tego „Shorty” i tak radził sobie całkiem nieźle, sięgając choćby po tytuł do 135 funtów. Teraz Amerykanin… wcale nie wraca do kategorii muszej, bowiem mamy tu catchweight do 59 kg. To i tak najniższy limit od czterech lat do którego schodzi Torres. jeżeli chodzi o umiejętności, to obaj są naprawdę niezłymi zapaśnikami, ale Takahashi jest mniej wszechstronny, bowiem wszystko w jego walkach sprowadza się prędzej czy później do obalenia. Torres natomiast całkiem nieźle boksuje, ale obalić potrafi również i to większych i teoretycznie silniejszych rywali. Same umiejętności zapaśnicze cenię jednak bardziej u Japończyka, który ma też wyższe umiejętności czysto grapplerskie, więc jak już obali, wtedy może tego wypuścić. Amerykanin w stójce idzie jak czołg i raczej plątanie się w wymiany nie będzie najlepszą ideą u Japończyka, a do tego uważać na tajski klincz.
Trzeba jednak też pamiętać, iż „Shorty”, który ma w dorobku dwie walki w UFC, nigdy nie walczył między linami, co będzie niewątpliwym atutem Shinryu, który powinien być zdeterminowany od samego początku, aby ustawić walkę pod siebie.
66 kg: Koji Takeda (16-7) vs. Suguru Nii (19-12)
Jan Niwiński: Pojedynek zawodników tak różnych a zarazem tak podobnych do siebie idealnie komponuje się nam w tej sylwestrowej karcie. Zarówno Koji Takeda oraz Suguru Nii dali się poznać fanom japońskiej sceny mieszanych sztuk walki za sprawą świetnych pojedynków. Jeden jak i drugi trzymał mistrzostwo czołowych japońskich organizacji średniego szczebla (mowa o uznanych na rynku markach DEEP i Pancrase). Wreszcie obaj oddalili się w ostatnich występach znacząco od czołówki, a mimo to znaleziono dla nich miejsce w najważniejszej imprezie tego roku.
Koji Takeda bez wątpienia jest w najgorszym okresie kariery. Trenujący w Brave Gym pod okiem olimpijczyka Kazuyukiego Miyaty zapaśnik wygrał tylko jeden z ostatnich pięciu pojedynków. Jasne, jego konfrontacje z Luizem Gustavo oraz Gadzhim Rabadanovem były piekielnie wyrównane, ale ringowe bicie jakie otrzymał z rąk byłego triumfatora Grand Prix Tofiqa Musayeva czy nowego narybku RIZIN, Razhabalego Shaydullaeva, nie były w jakimkolwiek stopniu wyrównane. Koji jest zawodnikiem bitnym, ale jego największa broń zaczyna zawodzić go na dużym poziomie. Były zapaśnik ligi uniwersyteckiej ani nie ma nokautującego uderzenia ani też nazbyt rozwiniętych umiejętności grapplerskich. Jasne, podda on zawodników pokroju BeyNoaha (kickboxer i karateka) czy Zacha Zane’a (niskiej klasy rywal), ale nie był w stanie skończyć tak idealnie mu leżącego stylowo zawodnika jak Kyohei Hagiwara (zawodnik stójkowy z co najwyżej poprawną obroną w grapplingu). Jest pewny regres w karierze Japończyka, który niegdyś był o krok od walki o pas z Roberto Satoshim Souzą. Nie można choćby mówić o zmianie kategorii wagowej jako potencjalnym rozwiązaniu problemu, bowiem Koji Takeda od dwóch walk bije się w limicie do -66kg. Potencjalna kolejna porażka może wysłać urodzonego w Saitamie zawodnika poza RIZIN.
A o taką porażkę naprawdę nie będzie ciężko z zawodnikiem pokoju Suguru Nii. 33-letni bramkarz z Ibaraki ma w tej chwili lepszy okres w karierze – w ostatnich 6 pojedynkach tylko raz, na lipcowej Super RIZIN 3, musiał uznać wyższość grapplera, Kazumasy Majimy. Nii to obecny Król Pancrase w wadze do 66kg właśnie. Ostatni raz o wyniku jego walki sędziowie musieli decydować w 2019 roku! Na ostatnim rozkładzie ma kilka bardzo ciekawych nazwisk. Dźwignią na bark odklepał perspektywicznego Ryo Takagiego, a przez brutalne nokauty odprawił widowiskowo byłego pretendenta do pasa Shooto, Tateo Iidę czy byłego mistrza Deep, Satoshiego Yamasu. Dalej jednak mocno nastawieni na grappling zawodnicy są jego kryptonitem. Poza wspomnianym już Majimą, na ziemi Nii musiał uznać wyższość Sory Yamamoto (mistrz Fighting Nexus), Daisuke Nakamury (weteran PRIDE, K-1, Dream, Hero’s) czy Kyle’a Augona. Suguru nie ułatwia sprawy swoim mocno eksplozywnym stylem, opartym na zamaszystych sierpach gotowych na ringową batalię. Jasne, poprawił defensywę na tyle, iż taki Majima, jednen z czołowych umiejętnościowo chwytaczy w RIZIN, potrzebował aż dwóch rund na poddanie go duszeniem zza pleców. Ale gdy widzimy jego zamachowe podbródkowe lecące tak jakby chciał zgarnąć jeszcze mikrofon ze stolika konferansjera, to raczej nie mamy co się spodziewać wybitnej obrony obaleń. Ale kibice kochają taki styl!
I taki też styl daje nam potencjał na świetny pojedynek. Koji Takeda udowodnił nie raz, iż jak przychodzi co do czego, to zamiast nurkować w nogi jak nakazywałaby dagestańska logika, będzie wymieniać ciosy na pięści. Pytanie jest czy Suguru na tyle długu utrzyma tą walkę w stójce, iż Takeda z desperacji zacznie nam uprawiać ringową wojnę? Myślę, iż jest na to duża szansa.
100 kg: Rukiya Anpo vs. Sina Karimian – boks (6×2 min)
Daniel Dziubicki: Chcieliście freakshow, to macie! Rukiya Anpo, były mistrz K-1, miał pierwotnie walczyć z Ryanem Garcią i być main eventem pierwszej z części RIZIN DECADE, ale ze względu na kontuzję nadgarstka Amerykanina pojedynek został przełożony. Udział Japończyka jednak był wciąż aktualny i na mniej niż tydzień przed galą gruchnęła wiadomość, iż skrzyżuje rękawice z 25-30 kg cięższym Siną Karimianem. Kim jest Irańczyk? To były mistrz kategorii do 90 kg K-1, czyli w tym zestawieniu mamy dwóch byłych posiadaczy pasów tej organizacji. Ostatnimi czasy Karimian jest jednak bardziej memem, a jego dwie walki z Claudio Istrate to już klasyka tego, jak nie powinno się walczyć, biorąc pod uwagę liczbę nieczystych zagrań po obu stronach. Ostatni pojedynek irańskiego kickboksera też nie zakończył się w najbardziej fortunny sposób, bo po kopnięciach w krocze jego konfrontacja z Daichim Kimurą zweryfikowano jako NC. Anpo z kolei zanotował wygraną z dużo większym Tsuyoshim Sudario w kickboxingu na jednej z gal japońskich freaków a więc Breaking Down. W tym roku także spotkał się w ringu na czerwcowym Super RIZIN.3, gdzie świetnie poradził sobie z legendarnym Mannym Pacquiao (zakończone remisem – pojedynek bez sędziów punktowych). Walka w boksie, a w ramach wyrównywania szans limit to 100 kg. Karimian przed ostatnią walką miał na liczniku 105, więc nie będzie to wielka redukcja, ale i czasu niewiele. Biorąc pod uwagę dysproporcję, zamiłowanie Karimiana do fauli, a zarazem jego niedoświadczenie w boksie… tu może stać się naprawdę wszystko!