Czy obrońca Mainz to przyszłość naszej piłki? Historia Potulskiego

3 godzin temu

Jeszcze zanim zadebiutował w Bundeslidze, niemieckie media wskazywały go jako największego wygranego rundy jesiennej w Mainz. Kacper Potulski brylował w Lidze Konferencji, zbierał zachwyty i szykował się do debiutu w tamtejszej ekstraklasie. Ten nadszedł tuż po 18. urodzinach. I choć pobił dzięki temu rekord Marka Saganowskiego, to zderzenie z Bundesligą było jednak dość bolesne.

18 lat, 1 miesiąc i 11 dni – w takim wieku Kacper Potulski ustanowił nowy polski rekord w Bundeslidze. Został najmłodszym zawodnikiem z naszego kraju, który zagrał w niemieckiej ekstraklasie. Poprzedni rekordzista dzierżył to miano przez prawie 20 lat – od czasu, gdy w marcu 1997 roku Marek Saganowski debiutował w HSV Hamburg pod okiem Felixa Magatha. Napastnik, a dziś trener, miał wtedy 18 lat, 4 miesiące i 5 dni.

Sam bundesligowy debiut Potulskiego już od dłuższego czasu wydawał się jedynie kwestią czasu. Młody piłkarz zewsząd zbierał pochwały, grał już w pierwszym zespole w Lidze Konferencji, imponował warunkami fizycznymi (mierzy 195 cm wzrostu), a niemieckie media zachwycały się jego możliwościami.

Ten Potulski, wow. Co za maszyna! – wtórował im trener Bo Henriksen po jednym z letnich sparingów.

Bolesny debiut. „Wystawiony na strzał”

Ale debiutancki występ okazał się jednak w tej beczce miodu solidną łyżką dziegciu. FSV Mainz przegrało z Freiburgiem aż 0:4 i spadło na ostatnie miejsce w tabeli Bundesligi.

– Jego indywidualny występ można ocenić jako przeciętny. Miewał dobre momenty, ale też słabsze. Choć na tle kolegów z obrony i tak wypadł nieźle – ocenia komentator Eleven Sports, Tomasz Urban, który relacjonował niedzielne spotkanie.

Przez magazyn „Kicker” polski defensor został oceniony na 5 w skali 1-6, gdzie im niższa ocena, tym lepsza. A 18-latek i tak otrzymał najlepszą z ocen przyznanych zawodnikom z pola.

Oceny piłkarzy Mainz za mecz z Freiburgiem

– Raz uchronił Mainz, wybijając piłkę z linii bramkowej. Ale miał też kilka gorszych zagrań: już na początku meczu to jego uratowały centymetry, gdy Freiburg strzelił gola z minimalnego spalonego. Przy bramce na 0:2 za łatwo dał się wyciągnąć ze swojej strefy i nie przerwał akcji. Dał się też ograć przy czwartej bramce, ale inna sprawa, iż cała drużyna zachowała się wówczas skandalicznie – opisuje grę Potulskiego w rozmowie z Weszło Urban.

– Z pozytywów – wygrał sporo pojedynków, dobrze wyglądał też w rozegraniu. Widać, iż potrafi rozprowadzić akcję zarówno lewą, jak i prawą nogą, dobrze ustawiał się do piłki, można było zauważyć, iż nie szukał na siłę lepszej nogi, a kiedy trzeba było zagrać słabszą, to nie miał z tym problemu – dodaje komentator Eleven Sports.

Występ Potulskiego dobrze umieścić jednak we właściwym kontekście. A ten jest taki, iż debiutant miał w niedzielę we Fryburgu wyjątkowo trudne zadanie. Nie dość, iż drużyna Bo Henriksena od początku sezonu spisuje się zdecydowanie poniżej oczekiwań (w Bundeslidze wygrała tylko jedno z dwunastu spotkań), to jeszcze jechała na mecz mocno osłabiona – bez podstawowego bramkarza Robina Zentnera, kapitana Nadiema Amiriego i liderów defensywy – Dominika Kohra i Anthony’ego Caciego.

W dodatku już w 28. minucie czerwoną kartkę zobaczył Paul Nebel i sytuacja z trudnej stała się nie do uratowania.

– Gdy wrzucisz młodego piłkarza do dobrze funkcjonującej drużyny, ma łatwiej. A Mainz funkcjonuje katastrofalnie. Tam jest okropny bałagan, drużyna popełnia ogromne błędy, do tego ma źle zbilansowaną kadrę. W takiej sytuacji musisz od razu nieść zespół na swoich barkach, nie możesz schować się za doświadczonymi zawodnikami. Więc jesteś wystawiony na strzał – podsumowuje Urban.

Wielka nadzieja Mainz. „Mamy zaufanie do tego chłopaka”

Fatalną dyspozycję Mainz w tym sezonie najlepiej podsumowuje fakt, iż kilka tygodni temu niemiecki Bild wskazał Potulskiego największym wygranym rundy jesiennej w klubie. Choć ten wówczas… nie zagrał w Bundeslidze jeszcze ani minuty.

W klubie rosło jednak przekonanie, iż ma w swoich szeregach zawodnika o wielkim potencjale.

Zaczęło się od letnich sparingów, gdy niespełna 18-letni zawodnik dostawał swoje pierwsze szanse na seniorskim poziomie. Zagrał w przeglądzie szerokich wojsk przeciwko Alzenau i Saarbruecken, ale dostał też szansę przeciwko poważniejszym rywalom – grał pół godziny przeciwko Crystal Palace, wystąpił też w starciu z Racingiem Strasbourg. I nie zawiódł.

To właśnie po starciu z angielskim pucharowiczem Bo Henriksen wypalił wspomniane już słowa:

Ten Potulski, wow. Co za maszyna!

A trenerowi przyklaskiwał Kicker, publikując artykuł, w którym już w tytule stawiał odważną tezę. „Potulski ma wszystko, by stać się wschodzącą gwiazdą w Mainz!”. W tekście zachwalano jego dojrzałość – piłkarską i życiową, doskonałe warunki fizyczne, umiejętność radzenia sobie z piłką przy nodze. A także szybkość – mimo 195 cm wzrostu piłkarz potrafi rozwinąć prędkość ponad 34 km/h.

Jak sam twierdzi – to genetyczny prezent od ojca, Bartosza, byłego koszykarza. Ten był zawodnikiem Basketu Kwidzyn, w barwach którego grał choćby w koszykarskiej ekstraklasie.

– Mamy wielkie zaufanie do tego chłopaka. Jest bardzo rozwinięty i zasługuje na grę – mówił wówczas Niko Bungert, dyrektor sportowy FSV.

Udowodniona wartość w Lidze Konferencji

Debiut w pierwszym zespole nadszedł z jednej strony naturalnie, z drugiej – niespodziewanie. Dokładnie dwa miesiące temu, w przeddzień wyjazdowego meczu z Omonią Nikozja w Lidze Konferencji, Kacper dowiedział się, iż zagra w europejskich pucharach od pierwszej minuty.

Wcześniej z ławki oglądał spotkania eliminacyjne z Rosenborgiem, w Bundeslidze w kadrze meczowej nie zmieścił się jeszcze ani razu. Spodziewał się, iż jeżeli zadebiutuje – to wejściem z rezerwy, może na ostatni kwadrans, może na pół godziny. A tu wyzwanie, od razu gra w wyjściowym składzie.

Będący jeszcze przed 18. urodzinami Potulski zagrał wówczas u boku weterana, blisko dwukrotnie starszego od siebie 34-letniego Stefana Bella.

– Pomimo młodego wieku, Kapcer jest niezawodny i silny w defensywie. Spisał się dobrze. Solidna gra doda mu pewności siebie – chwalił po spotkaniu swojego młodszego kolegę Bell. Polski obrońca rozegrał 64 minuty, Mainz wygrało 1:0.

– Zwłaszcza obrońcy zwykle debiutują w nieco późniejszym wieku. Ale Kacper pokazał w letnim okresie przygotowawczym, iż ma odwagę i siłę, więc dostał swoją szasnę – tłumaczył swoją decyzję trener Henriksen, a dyrektor sportowy Bungert raz jeszcze podkreślał, iż klub ma duże zaufanie do młodzieńca.

17-latka wystawia się w pierwszym składzie na tak istotny mecz tylko wtedy, gdy jest się całkowicie przekonanym o jego umiejętnościach. Ma zaledwie 17 lat, ale na każdym treningu gra jak doświadczony zawodnik – twierdził Bungert. – Słusznie obdarzono go zaufaniem – dodawał po meczu.

Po zakończeniu spotkania kapitan i strzelec gola, Nadiem Amiri, zaprosił Potulskiego, by ten poprowadził doping przed fanami gości, którzy specjalnie polecieli na Cypr wesprzeć swój ukochany zespół. Tak jak Bartosz Potulski, ojciec i najwierniejszy kibic Kacpra. Gdy okazało się, iż syn zagra w wyjściowym składzie, błyskawicznie zorganizował wylot do Nikozji.

Dem ist nichts hinzuzufügen, DANKE!
Und jetzt, genießt den Abend ihr Lieben!#Mainz05 #MainzaaaaaInternational pic.twitter.com/hFU1p3fyaD

— 1. FSV Mainz 05 (@1FSVMainz05) October 2, 2025

Szykowany na Bundesligę

Przez kilka tygodni scenariusz się powtarzał: Potulski grał w Lidze Konferencji (ze Zrinjskim Mostar i Fiorentiną rozegrał po pełne 90 minut), ale w Bundeslidze nie było go choćby na ławce rezerwowych. „Ten chłopak sprawia, iż gwiazdy drżą” – zachwycał się Bild po jego meczu przeciwko bośniackiej drużynie. W meczach z Omonią i Fiorentina 18-latek był oceniony przez Kicker najlepiej w zespole, w meczu z Mostarem otrzymał 3,5, przy najwyższej ocenie 3.

Potulskiemu pomagało też to, iż choć w Bundeslidze Mainz przegrywało jak leci, tak po trzech meczach w Europie miało na koncie komplet punktów.

– Potulski zagrał naprawdę dobrze, zarówno z piłką, jak i bez niej. Jedno podanie mu nie wyszło, ale była to pojedyncza sytuacja. Był znakomity – jego czas w Bundeslidze nadejdzie, wiem o tym. Może już w niedzielę ze Stuttgartem, zobaczymy – zachwalał piłkarza Henriksen po spotkaniu ze Zrinjskim.

Ale przełom zwiastował dopiero wyjazdowy mecz Ligi Konferencji z CS Universitatea Craiova. Gdy Bo Henriksen wyczytał skład i zabrakło w nim miejsca dla Potulskiego, młody piłkarz mógł odczytać to jako jasny sygnał – niedługo dostanę szansę w lidze. Ale przedtem pojawił się jeszcze na boisku od początku drugiej połowy, zmieniając Stefana Bella.

Zaliczył jednak pechowy występ. Po jego starciu z rywalem sędzia Dario Bel podyktował dyskusyjny rzut karny dla gospodarzy, wykorzystany przez Assada Al-Hamlawiego, byłego piłkarza Śląska Wrocław. Ta bramka przesądziła o wyniku meczu, choć w końcówce Potulski cieszył się już choćby z doprowadzenia do remisu. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego 18-latek wygrał pojedynek powietrzny i trafił do bramki strzałem głową, ale sędzia gola nie uznał. Po analizie VAR znów dopatrzył się przewinienia.

Trzy dni później Potulski od pierwszej minuty zaczął starcie z Freiburgiem w Bundeslidze, stając się najmłodszym Polakiem na tym poziomie rozgrywkowym.

Potulski, Ziółkowski, Mońka. Przyszłość polskiej defensywy?

Jak w ogóle doszło do tego, iż Potulski od 2023 roku karierę rozwija w niemieckiej Moguncji? Piłkarz w młodym wieku wpadł w oko skautom tego zespołu, gdy był jeszcze piłkarzem Legii Warszawa. Wcześniej przez wiele lat trenował w Lechii Gdańsk, do stolicy przeniósł się jako 13-latek.

Mainz sprowadziło go niemal za darmo, Legia otrzymała jedynie ekwiwalent szkoleniowy. Tak w 2023 roku opisywaliśmy kulisy przenosin Potulskiego:

„Legia Warszawa rzecz jasna walczyła o to, żeby zatrzymać u siebie utalentowanego środkowego obrońcę, jednak ta sztuka jej się nie udała. Zawodnik razem ze swoim menedżerem podjęli decyzję o wyjeździe z Polski. Kibice Legii prawdopodobnie gwałtownie przypomną sobie podobne sytuacje, gdy klub tracił m.in. Sebastiana Walukiewicza (także odszedł za ekwiwalent) czy Ariela Mosóra” – pisaliśmy.

Talent odchodzi z Legii Warszawa. Zagra w Niemczech

Dziś Potulski jest wymieniany częściej obok Jana Ziółkowskiego (dwa lata starszy, dziś w Romie) i Wojciecha Mońki (starszy o dziewięć miesięcy), jako potencjalna przyszłość defensywy reprezentacji Polski. Ziółkowski w Ekstraklasie debiutował jednak dopiero tuż przed 19. urodzinami, Mońka – wcześniej, bo mając 17 lat i 6 miesięcy.

Potulski twierdzi jednak, iż gdyby został w Polsce, debiut przyszedłby jeszcze szybciej.

– Nie miałem zapewnień, ale wiem, iż w Polsce szybciej trafiłbym do seniorskiej piłki. Byłoby to naturalne, bo w Polsce jest o to łatwiej. Ja nie chciałem iść na skróty. Tutaj w juniorach jest zdecydowanie wyższy poziom. Moim zdaniem to lepsza droga, iż teraz będę się jeszcze uczył i rozwijał – mówił w rozmowie z TVP Sport w połowie zeszłego roku.

Choć pobyt w Legii wspominał tylko pozytywnie.

– Te dwa lata bardzo mi pomogły i miały duży wpływ na przebieg mojej kariery – twierdził.

Już po wyjeździe z Legii, jako piłkarz Mainz, młody obrońca reprezentował Polskę na Euro U17. W zawodach na Cyprze spisał się na tyle dobrze, iż został wybrany do najlepszej jedenastki turnieju.

We wrześniu dostał pierwsze powołanie od Jerzego Brzęczka do kadry U21. Wówczas zadebiutował z Macedonią Północną. Kolejne mecze oglądał z ławki, choć wciąż regularnie dostaje zaproszenia. Wiele wskazuje na to, iż to do pierwszej reprezentacji także jest tylko kwestią czasu.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

  • Co za mecz Polaka w 2. Bundeslidze! Dublet i wysokie zwycięstwo
  • Były gwiazdor Bayernu uhonorowany. Piękne pożegnanie
  • Blisko sensacji w Bundeslidze! Drużyna Polaków postraszyła Bayern

fot. Newspix

Idź do oryginalnego materiału