Czegoś takiego Szczęsny jeszcze nie przeżył. Jedna reakcja mówi wszystko

5 godzin temu
Co to był za mecz!? Co to były za gole!? Przecież przy takich uderzeniach, jak Thurama, Dumfriesa, Yamala, Torresa i Raphinhi, bramkarzy adekwatnie mogłoby nie być. I tak nie mieli żadnych szans. Wojciech Szczęsny i Yann Sommer jedyne, co mogli zrobić, to na zmianę motywować swoich kolegów, by się nie poddawali i przygotowali na kolejne ciosy. Skończyło się remisem 3:3.
Spodziewaliśmy się partii szachów, a wylądowaliśmy w wesołym miasteczku. Taktyka i skrupulatność wylądowały w kącie, a na pierwszym planie były piętki, przewrotki, dryblingi i spektakularne strzały. To był mecz, jak z konsoli. Piłkarski spektakl. Rollercoaster - od 2:0 dla Interu, przez remis 2:2 i prowadzenie Interu 3:2, po 3:3. Zmęczona w ostatnich tygodniach Barca nagle o tym zmęczeniu zapomniała. Niby defensywny Inter najpierw widowiskowo atakował, a później sam przyjmował bolesne ciosy. Przez ostatnie pół godziny ten mecz był już jedną wielką zagadką.


REKLAMA


Zobacz wideo Lewandowski obcym ciałem w Barcelonie? Żelazny: Statystyki Lewego to jakiś kosmos


Co za mecz w Barcelonie! Wojciech Szczęsny mógł zrobić tylko jedno
Inter miał uprzykrzyć Barcelonie życie, zaryglować dostęp do własnej bramki i poczekać aż ogarnie ją frustracja i niechęć. Tymczasem zamiast trzymać gardę, od razu rzucił się do ataku. Nie minęła minuta, a Wojciech Szczęsny już musiał wyciągać piłkę z siatki. Barcelona w jednej akcji popełniła przynajmniej dwa błędy - najpierw piłkę prosto pod nogi rywala wybił Jules Kounde, a później, po ponownym dośrodkowaniu w pole karne, poślizgnął się Inigo Martinez. Marcus Thuram stał więc przed bramką bez obstawy i zdecydował się na absolutnie spektakularny strzał - nie przyjmował piłki, tylko od razu uderzył ją piętą. Ale to nie było tanie gwiazdorstwo, a faktycznie najlepszy sposób, by z tak trudnej pozycji i przy tak dośrodkowanej piłce zdobyć bramkę. Szczęsny rzucił się za piłką, ale nie był w stanie jej dosięgnąć.
Przez kilkanaście następnych minut musiał tylko wybronić jedną centrę – i zrobił to bez zarzutu. Ale w 21. minucie znów został pokonany. Znów przepięknym strzałem, znów po dośrodkowaniu. Inter miał rzut rożny, a zagraną piłkę w pole bramkowe strącił Francesco Acerbi. Denzel Dumfries od razu złożył się do strzału nożycami. Trafił idealnie – obok Szczęsnego i nad głową stojącego w bramce Raphinhi. Barcelona była rozbita, przyjęła dwa potężne ciosy. Szczęsny przy obu strzałach był bez szans. Jedyne, co mógł zrobić, to wesprzeć i zmotywować kolegów, by wstali z desek i jeszcze powalczyli. Klaskał więc i pokrzykiwał, choć na pewno miał świadomość, iż mecz przebiega według wymarzonego scenariusza Interu. Wszak mistrzowie defensywy mieli dwubramkową przewagę.


Ale Barcelona nauczyła się w ostatnich tygodniach uciekać spod ściany. Może być zmęczona, może mieć zadyszkę, ale i tak zawsze znajdzie drogę, by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Wytrzymała rewanż w Dortmundzie, odrobiła dwubramkową stratę z Celtą Vigo, odwróciła też wynik w finale Pucharu Króla z Realem. Ostatecznie, mimo problemów, zawsze znajdowała sposób, by nie zejść z drogi do celu. I z Interem było identycznie. Znów wydawała się mieć odpowiedź na każde pytanie. Błyskawicznie kontaktowego gola strzelił Lamine Yamal, który najpierw sam odebrał rywalom piłkę, a po chwili popisał się znakomitym dryblingiem i perfekcyjnym strzałem. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki. Barcelona wciąż mknęła naprzód. Yamal obijał poprzeczkę, groźnie uderzał też Dani Olmo. Ale druga bramka nie chciała paść po indywidualnej akcji, była zespołowym dziełem – Pedri doskonale dośrodkował do Raphinhi, a on głową zgrał piłkę prosto pod nogi nadbiegającego Ferrana Torresa. Yann Sommer mógł poczuć się jak Szczęsny – pozostawało mu rozłożyć ręce, drugi raz wygrzebać piłkę z siatki i motywować kolegów do dalszej walki.
Szczęsny bezradny przy dwóch golach, ale przy trzecim mógł zachować się lepiej
Szczęsny nie narzeka w Barcelonie na brak emocji. Zawodził na początku roku, gdy wskakiwał do bramki i próbował dostosować się do zupełnie innego stylu gry. Brał udział w niezwykle emocjonującym spotkaniu z Benfiką w fazie ligowej, gdy najpierw popełnił proste błędy, a później uratował swój zespół i umożliwił mu odniesienie zwycięstwa 5:4. Ale środowy mecz z Interem – z racji stawki, klasy rywala i przebiegu – był jeszcze bardziej niesamowity. Barcelona przeważała w końcówce pierwszej połowy i zaraz po przerwie, ale to Inter strzelił gola na 3:2. I o ile przy wcześniejszych golach Szczęsny był bez szans, o tyle przy tym mógł zachować się lepiej. Otóż gdy Hakan Calhanoglu dośrodkował z rzutu rożnego, polski bramkarz ruszył w kierunku piłki, wyszedł na przedpole, ale zatrzymał się w połowie drogi. Najwyraźniej stwierdził, iż i tak nie zdoła tej piłki wybić. Zamiast iść naprzód, wolał cofnąć się z powrotem do bramki. Gdy wracał, Dumfries oddał już strzał głową i zdołał przerzucić nad nim piłkę. Inter znów był na prowadzeniu.


I znów reakcja Barcelony była natychmiastowa. Raphinha już w następnej akcji huknął sprzed pola karnego – trafił w poprzeczkę, a piłka po chwili odbiła się od pleców Sommera i wylądowała w bramce. Było 3:3 i od tej pory ten mecz mógł pójść w absolutnie każdym kierunku. Najpierw blisko czwartego gola był Inter - Henrich Mychitarian trafił do bramki po doskonale przeprowadzonej kontrze, ale po chwili okazało się, iż był na minimalnym spalonym. Doprawdy - o nieuznaniu gola zdecydowało raptem kilka centymetrów. Później Raphinha sprytnie - po ziemi - uderzał z rzutu wolnego, a Yamal jeszcze raz trafił w poprzeczkę. Ale kolejne gole już nie padły.


Dzieło sztuki
To był jeden z dziwniejszych meczów Szczęsnego w karierze. Wpuścił trzy gole, ale przy dwóch nie miał absolutnie nic do powiedzenia. Przy trzecim może mieć do siebie pretensje, ale znajdzie pocieszenie w kilku innych interwencjach, które uchroniły Barcelonę przed utratą bramki. Atutem Polaka stało się to, co na początku roku było największą bolączką - Polak dobrze spisywał się przy wyjściach poza pole karne. Gdy wybierał się na takie wycieczki, zawsze docierał do piłki na czas, przed rywalami.
I równie trudno ocenić ten mecz z perspektywy Barcelony. Z jednej strony, remis chluby nie przynosi i przed rewanżem w Mediolanie stawia ją w dość trudnej sytuacji, ale z drugiej – przegrywała w tym spotkaniu 0:2 i 2:3, a jednak potrafiła odrobić straty. Owszem, dominowała w końcówce, stworzyła dogodne okazje, by wygrać, ale Inter też miał doskonałą sytuację do zdobycia czwartej bramki. Na koniec ani po piłkarzach Barcelony, ani po piłkarzach Interu nie było widać satysfakcji ani radości. Najbardziej zadowoleni byli postronni kibice. Zobaczyli piłkarskie dzieło sztuki.
Idź do oryginalnego materiału