Sporo zmieniło się w naszym futbolu od ostatniej kolejki Ekstraklasy: wygraliśmy z Maltą, a wcześniej zremisowaliśmy z Holandią, kibice pokłócili się z PZPN-em, mamy drugi koszyk, niestety nie pierwszy, Widzew ma już tylko dwóch dyrektorów sportowych, nie trzech, Łukasz Piszczek przejął GKS Tychy, Norwich dołączyło do szerokiego grona klubów, które niby chciały Marka Papszuna, ale jednak nie. No, było o czym pisać i rozmawiać. Natomiast jedno pozostało bez zmian – Legia Warszawa dalej nie ma trenera.
To znaczy Legię prowadzi Inaki Astiz, ale Hiszpan ma parę problemów. Po pierwsze – daleko mu do efektu nowej miotły, bo z trzech meczów żadnego nie wygrał, a dwa przegrał, w tym z Niecieczą na własnym boisku.
Po drugie – nie wygląda na człowieka, który w ogóle chce prowadzić tę drużynę. Został zapytany przez dziennikarzy wprost, czy chciałby zostać pierwszym szkoleniowcem na stałe i odpowiedział w stylu „jak to jest być skrybą”: – Jestem tu długo, wiele dał mi ten klub i dorastałem tu jako piłkarz, ale i człowiek. Mam Legię w sercu, a co będzie? Nie jest ważne co się stanie, ale zawsze będę robił wszystko najlepiej jak potrafię. Staram się pomagać klubowi, drużynie i zawodnikom. Jaka będzie przyszłość? To nie jest pytanie do mnie. Szukamy rozwiązań, odpowiednich planów czy ćwiczeń na treningach. Jestem tu, by pomóc. jeżeli ktoś uzna, iż nie jestem potrzebny, bo tego nie zrobię, to też to zaakceptuję.
Po trzecie choćby jakby chciał, to raczej nie jest traktowany w tym temacie poważnie, no bo sam nie daje argumentów, a po mediach latają różne nazwiska, ostatnio na tapet wjechał choćby Maciej Skorża.
Zatem wszyscy w Legii mają chyba poczucie pewnej tymczasowości, na zasadzie – jakiś układ teraz jest, ale zaraz będzie inny. Niemniej nastrój tej opowieści, jak i tempo działań, nie przypomina połowy, a coraz bliżej końcówki listopada, tylko jakiś kwiecień, maj. Wiecie, sezon jest przegrany, więc też przegrany trener odszedł, trzeba znaleźć nowego, ale nie ma pośpiechu, bo w lidze i tak trzeba dograć tylko parę meczów, potem jest przerwa i dopiero za miesiąc, półtora zaczniemy przygotowania do nowych rozgrywek, które już muszą być lepsze. I z tym nowym trenerem na pewno będą!
Niestety – wystarczy wyjść na sekundę z domu, by zrozumieć, iż nie jest ani kwiecień, ani maj, bo zaczęło pizgać niemiłosiernie i choć w kwietniu też potrafi, to jednak wtedy pizga z nadzieją, iż zaraz przestanie. Innymi słowy, teraz czuć listopad, bo zaraz pizgać nie przestanie.
A jak to w listopadzie – jeszcze jest sporo do wygrania (mniej dla Legii) i do przegrania (więcej). Oczywiście szanse na mistrzostwo stopniały do rozmiarów mikroskopijnych, ale w lidze są też inne pozycje niż ta pierwsza, na przykład warto być w czołowej czwórce, by zagrać w pucharach i zgarnąć w nich kasę (regularnie zakładaną w budżecie). Jest też Liga Konferencji, gdzie można podnieść z boiska i pieniądze, i rankingowe punkty, a na tym boisku chcą się też pokazać piłkarze, by powalczyć o ewentualne transfery. Swoją droga trudniej z LK odpaść jesienią niż nie, ale Legia i na to póki co ma nadzieję, skoro jest na 25. miejscu, a 24. jest ostatnim, które daje przepustkę.
Zatem jeszcze wiele da się przerżnąć – na przykład tegoroczne puchary, ale i te przyszłoroczne. I jeżeli – jak w Simpsonach – ktoś powie, iż to najgorszy moment Legii w jego życiu, to można odpowiedzieć, iż to najgorszy moment póki co.
Legia Warszawa – kiedy nowy trener?
W każdym razie dzisiaj dziennikarze twierdzą, iż w tym tygodniu w sprawie trenera Legii nic się nie wydarzy, ale powinno w przyszłym. Natomiast w zasadzie nikt nie przekonuje, iż na pewno się wydarzy, co może oznaczać, iż media mają słabe źródła, ale może być też tak, iż wcale nie ma się wydarzyć i Astiz wjedzie jednak również w grudzień. Dotychczasowa giełda nazwisk nie przyniosła przecież niczego konkretnego – mówi się o wspomnianym Skorży, wcześniej o Bjelicy, Simundzy, plotkowano o Magierze. Przypomina to nieco wybory Cezarego Kuleszy, co po pierwsze ani nie wystawia najlepszej laurki Legii, skoro upodabnia się do Kuleszy, a po drugie prezes PZPN-u i tak ma przecież łatwiej, skoro reprezentacja Polski nie gra co tydzień.
Czy to wszystko dziwi? Też nie bardzo, latem był w zasadzie premierowy sezon tego serialu, który zakończył się przyjściem Iordanescu w dzień rozpoczęcia przygotować do sezonu (czyli dość późno).
Wydaje się, tak na czutkę, ale i logikę, iż dziś działacze w Warszawie są trochę sparaliżowani… strachem, iż znów nie trafią i wybiorą trenera, który niby na papierze jest choćby okej, ale rzeczywistość pokaże coś zgoła odmiennego. Chcą więc wszystko sprawdzić i mieć nie 100% pewności, tylko 200%, ale trudno to zrobić w listopadzie – ci lepsi kandydaci, jak Skorża choćby, mają pracę, a w tym terminie po prostu musisz się śpieszyć, bo sezon nie poczeka.
Dziś Tomasz Włodarczyk z Meczyków podał, iż Legia ma wymarzonego kandydata, ale w rozmowach brakuje kropki nad i, więc może będzie trzeba jednak skorzystać z opcji awaryjnej. No i fajnie, ale znów: brzmi to jak news z maja, a nie listopada.
Zaraz mecz z Lechią. Niby rywal z niższego miejsca w tabeli, ale przecież zdobył więcej punktów w tym sezonie niż Legia, tyle iż pięć mu odjęto. I gdyby nie to, zespół z Warszawy, który zapowiadał walkę o mistrzostwo, miałby na koniec listopada punkt przewagi nad strefą spadkową.
Ale na spokojnie, macie czas…
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- To pewne. Radovan Pankow odejdzie niedługo z Legii
- Legia przegrała z Bruk-Betem Termalicą. Dziady w Warszawie
- Tomas Pekhart przez cały czas bez klubu

4 godzin temu










![„Dwójka” i „czwórka” z awansem na finał strefy [FOTO/WYNIKI]](https://swidnica24.pl/wp-content/uploads/2025/11/DSC05989-_wynik.jpg)






