Czarne chmury nad Feio. Sam się pogrążył. Od razu mu to wyciągnęli

2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl


Goncalo Feio ma za sobą intensywny czas. Po licznych plotkach na temat jego zwolnienia i postawieniu mu prokuratorskich zarzutów Legia w końcu zdecydowała, iż zostaje na stanowisku. To jednak nie kończy sprawy, bo Portugalczyk będzie musiał odpowiedzieć za swoje czyny. W dodatku sam skomplikował swoją sytuację. A to dlatego, iż miał obrażać świadków, którzy będą przeciwko niemu zeznawać.
Goncalo Feio może nieco odetchnąć. W czwartek Legia oficjalnie poinformowała, iż będzie kontynuował pracę z drużyną. Nie było to jednak takie pewne, bo ostatnio wiele spekulowało się na temat jego zwolnienia. Sytuację pogarszał fakt, iż Portugalczykowi postawiono prokuratorskie zarzuty za atak na prezesa Motoru Lublin Pawła Tomczyka z marca zeszłego roku, przez co zyskał on status podejrzanego. Na jaw wyszło także nieeleganckie zachowanie Feio wobec Radosława Mozyrko, szefa skautingu Legii, któremu podczas treningu "kazał wy*******ać". Mimo to trener wciąż pozostaje na stanowisku, co nie oznacza, iż to koniec jego kłopotów. Jak ujawnił "Przegląd Sportowy", Feio miał obrażać potencjalnych świadków w swojej własnej sprawie.

REKLAMA







Zobacz wideo Warszawa za mocna dla Zawiercia. Patryk Łaba: Wyciągniemy wnioski, jesteśmy kumatymi facetami



Feio sam sobie nawarzył piwa. Tak potraktował potencjalnych świadków
Jak informował Dominik Wardzichowski na Sport.pl, prokuratura postawiła Feio dwa zarzuty: naruszenia czynności narządu ciała lub rozstroju zdrowia na czas poniżej 7 dni, co narażało pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo powstania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pod postacią innego ciężkiego kalectwa oraz groźby popełnienia na szkodę Pawła Tomczyka przestępstwa uszkodzenia ciała. Chodzi o pamiętną aferę, kiedy to Feio jeszcze jako trener Motoru Lublin rzucił w Tomczyka plastikową kuwetą na dokumenty i rozciął mu łuk brwiowy. Okazuje się, iż Portugalczyk nie tak dawno mógł sobie w kontekście tych zarzutów mocno zaszkodzić.
Jak ujawnił "Przegląd Sportowy", podczas wrześniowego meczu Legii Warszawa z Motorem Lublin (5:2) Feio obrażał i zachowywał się bardzo niestosownie wobec sztabu szkoleniowego gości. Problem w tym, iż część z tych ludzi może niedługo zeznawać w jego sprawie jako świadkowie. W ten sposób z pewnością sobie nie pomógł.


Pracownik Legii podpadł Feio. Oto kulisy konfliktu
Sporo uwagi przykuwa także konflikt Feio z Radosławem Mozyrkę. Jak ujawnił Fakt, Portugalczyk miał w niewybrednych słowach wyprosić go z treningu, gdy ten tylko się jemu przyglądał. "Najpierw poprosił jednego z asystentów, by wyprosili dyrektora skautingu z zajęć. Kiedy Mozyrko nie posłuchał jego prośby, do akcji wkroczył sam Goncalo. Podszedł do Radka i kazał mu w*********ć" - relacjonował naoczny świadek tych wydarzeń.
Według "Przeglądu Sportowego" Feio był wściekły na Mozyrkę, ponieważ ten rzekomo miał zająć się sondowaniem rynku i rozmawiać z potencjalnymi kandydatami na nowego szkoleniowca Legii. - Najlepiej, gdyby obaj usiedli i porozmawiali. Jeden przedstawiłby swoje argumenty, drugi swoje i wyjaśniliby to między sobą. Nie muszą się kochać - mówił jeden z informatorów. Pojawiły się też pogłoski, iż w tej sytuacji Mozyrkę chętnie widziałoby u siebie Zagłębie Lubin.



Do podobnych scysji z pracownikami klubu miało dochodzić jeszcze gdy Feio pracował w Motorze. Wówczas oberwali kierownik drużyny Dariusz Baryła i asystent Przemysław Jasiński. Portugalczyk domagał się wówczas ich zwolnienia. Wtedy właściciel klubu Zbigniew Jakubas miał powiedzieć, iż może to zrobić, ale w ich miejsce nie przyjdzie nikt nowy. Panowie nie pojechali więc na jeden z obozów i Feio sam musiał uprać sprzęt zawodników. Po tamtym doświadczeniu zgodził się na ich powrót.
Idź do oryginalnego materiału