To był jeden z najgorszych dni w karierze Aryny Sabalenki. Białorusinka przegrała w finale Australian Open z Madison Keys, doznając pierwszej finałowej porażki w Melbourne. Wcześniej dwukrotnie wygrywała tamtejszy turniej wielkoszlemowy.
REKLAMA
Zobacz wideo Konflikt Igi świątek z Danielle Collins? Wesołowicz: To jednostronny beef
Po meczu dużo więcej mówi się jednak nie o samym wyniku, a o zachowaniu białoruskiej tenisistki. W internecie pojawiło się nagranie po ceremonii wręczenia nagród, na którym widać, jak liderka rankingu ze swoim partnerem i trenerem przygotowania fizycznego udawali, iż oddają mocz na srebrną paterę - wyróżnienie dla zawodniczki za drugie miejsce w AO.
Czy to był tylko rodzaj żartu? Aryna Sabaleka i jej team słyną z wygłupów na korcie i poza nim. Wiemy o tym z TikToka tenisistki, na który często wrzuca podobne nagrania. Tak być może i tym razem mogłaby się bronić Sabalenka.
Mogłaby, ale minęło już kilka dni od tego zachowania, a ona w żaden sposób nie odniosła się do fali krytycznych komentarzy. A może brak reakcji jest jej sposobem reakcji? Może chce sprawę przemilczeć?
Od finału w Melbourne Sabalenka co kilka godzin publikuje kolejne zdjęcia i filmiki na Instagramie. Zawsze była aktywna na tej płaszczyźnie. Tworzy wizerunek tenisowego wesołka, który lubi tańczyć, bawić się, a przy okazji wygrywać największe turnieje.
Rakieta to najmniejszy problem
Aryna Sabalenka ma jednak także drugą twarz, o której ostatnio zapomnieliśmy. Gdy przychodzą trudniejsze momenty, nie do końca potrafi kontrolować emocje. To rzecz ludzka - nikt nie jest robotem, sportowcy także. Problem w tym, czy i jak często przekracza się granice.
Białorusinka po finale z Amerykanką najpierw rozwaliła rakietę, co akurat zdarza się tenisistkom i tenisistom dość często. Nie jest to zachowanie godne pochwały, ale też umówmy się - to nic szczególnego. Rosjanin Marat Safin w ciągu kilkunastu lat kariery zniszczył tysiąc rakiet. Sprzętem od lat rzucają najlepsi i najlepsze w rozgrywkach.
Większy problem dotyczy jednak nieszczęsnego udawania, iż oddaje się mocz na nagrodę, którą przed chwilą otrzymało się od organizatorów turnieju wielkoszlemowego. Nie da się ukryć, iż to reakcja niegodna wielkich sportowców, mistrzów.
Na Arynę Sabalenkę jako numer jeden patrzy cały tenisowy świat. W opublikowanym w środę dokumencie Canal+ Polska sama zainteresowana zabiera głos, tłumacząc, iż czuje wyjątkową odpowiedzialność z racji swojej pozycji w kobiecym tenisie. Wywiad nagrywano w listopadzie podczas WTA Finals w Rijadzie.
- To odpowiedzialność w reprezentowaniu siebie, swojego teamu i tego, co robisz. Musisz zachowywać się w dobrym stylu - mówiła Sabalenka. Pech chciał, iż usłyszeliśmy te słowa akurat kilka dni po zamieszaniu po finale w Melbourne. Wyszło tak, iż tenisistka mówi jedno, a robi niekiedy drugie.
Oczywiście Sabalenka mogłaby się bronić, iż to tylko były żarty - gdyby zdecydowała się w ogóle na obronę. Jednak są sytuacje, w których żartować nie wypada, bo to może wrócić z podwójną siłą. To właśnie taka sytuacja, po której kibice zareagowali wobec Sabalenki nadzwyczaj surowo.
Kolejne żarty czy problem z przegrywaniem?
Część z fanów miała już pretensje do Białorusinki na podobnym tle. Gdy dwa lata temu przegrała w finale w Stuttgarcie z Igą Świątek, po otrzymaniu statuetki zamachnęła się przy samochodzie, który wygrała Polka i udawała, iż chce wybić okno w pojeździe.
Czytaj także: Rosyjska prowokatorka mówi jednym głosem z Polką
Bez dwóch zdań: Sabalenka nie chciała wtedy wyrządzić szkody. To były wygłupy, co potwierdzała w rozmowie ze Sport.pl komentatorka Canal+ Joanna Sakowicz-Kostecka. Jest jednak druga wersja interpretacyjna - jeszcze mniej korzystna dla liderki rankingu.
Zachowania ze Stuttgartu i Melbourne łączy wspólny mianownik przegranej w finale ważnego turnieju. Część komentatorów nie bez powodu sugeruje, iż Sabalenka wyraźnie pokazuje, iż ma problem z pogodzeniem się z niepowodzeniem. To jedno z najtrudniejszych wyzwań w sporcie, zwłaszcza w tenisie. Dlaczego?
W tenisie rywalizuje się prawie cały rok, w dwucyfrowej liczbie turniejów, skacząc z jednego kontynentu na drugi, prawie co tydzień ponosząc porażkę na korcie. Mało która zawodniczka czy zawodnik wygrywa dwie imprezy z rzędu, nie mówiąc już o większej liczbie. Trzeba umieć się z tym oswoić, inaczej rywalizowanie będzie coraz trudniejsze.
Zachowanie Aryny Sabalenki i jej teamu wywołało zupełne niepotrzebne dla niej kontrowersje. Wizerunek Białorusinki znacznie poprawił się w ostatnich miesiącach. Przestała być kojarzona z wątpliwościami na tle polityki i wojny w Ukrainie, jak jeszcze było w okresie 2023. Kibice i komentatorzy skupili się na jej wielkich dokonaniach na korcie, których nie brakuje.
I nagle wybucha zupełnie niespodziewane zamieszanie. Tenisistka i jej współpracownicy znają zasady - dziś kamery pojawiają się prawie wszędzie, także na korytarzach turniejowych czy choćby w szatniach. Mimo to zdecydowali się na zachowanie, które wizerunkowo nie pomaga Białorusince.
Zastanawiające milczenie WTA i Australii
interesująca jest także reakcja władz tenisowych, a adekwatnie jej brak. Milczą Organizacja Kobiecego Tenisa (WTA) oraz australijskie władze imprezy w Melbourne. Czy także chcą przeczekać, aż kurz opadnie? Czy w stosunku do innych zawodników zachowujących się podobnie wykazaliby się równie dużą wyrozumiałością?
Apele ze strony części kibiców o dyskwalifikację Sabalenki brzmią absurdalnie, ale z drugiej strony milczenie WTA i Tennis Australia zastanawia nie mniej. Władze tenisowe potrafiły w przeszłości reagować w najróżniejszy sposób - np. jesienią upomniały Magdę Linette za jej żart "Baza wirusów została zaktualizowana", gdy Polka dotarła do Wuhan na turniej WTA. To była aluzja do pandemii, która miała wybuchnąć właśnie w tym chińskim mieście.
Sportowcy mają pełne prawo do emocji, emocjonalnych reakcji na korcie, boisku czy w hali. Ale czy wszystko jest dozwolone? Problem zaczyna się wtedy, gdy podobne zachowanie przekracza akceptowalne normy w danej społeczności. To dlatego rzucanie czy łamanie rakiet nie budzi w środowisku tenisowym aż takich kontrowersji, ale udawanie oddania moczu na właśnie zdobytą nagrodę wywołuje daleko posunięty niesmak.