Choć spotkanie Chelsea z Leicester mogło zakończyć się podziałem punktów, to po raz kolejny w ważnym momencie objawił się Marc Cucurella, który ponownie zapewnił londyńczykom trzy punkty.
Nie było nam łatwo - przygotowaliśmy się na Leicester w określony sposób, przyjechaliśmy tu a rywal wyszedł zupełnie innym ustawieniem niż zawsze. Musieliśmy się dostosować i być może zajęło nam to zbyt dużo czasu. Leicester ustawili się za piłką i utrudniali nam zadanie. Musieliśmy zachować cierpliwość, nie spieszyć się i zaufać, iż to, co zaplanowaliśmy, ostatecznie się powiedzie.
W drugiej połowie faktycznie zdobyliśmy bramkę, potem musieliśmy dobrze bronić i pokazać solidność w defensywie, myślę, iż wszyscy chłopcy dobrze się spisali - mówi Cucurella dla którego był to już czwarty ligowy gol w sezonie.
Enzo Fernandez podał mi piłkę, przyjąłem ją i zobaczyłem, iż otwiera się droga do bramki. Zwykle nie strzelałbym w takiej sytuacji, ale tutaj spróbowałem i na szczęście piłka trafiła w róg. Poczułem się świetnie i jestem bardzo szczęśliwy, iż pomogłem zdobyć trzy punkty. Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa - teraz musimy się dobrze zregenerować, bo czeka nas kolejny istotny mecz z Kopenhagą.
Przy okazji Cucurella wyjaśnił sekret swojej "pingwiniej" celebracji.
Cóż, wiele osób myśli, iż to przez to przypomnienie poślizgnięcia się w meczu przeciwko Spurs, ale tak nie jest. Po prostu w internecie przeczytałem, iż pingwiny wybierają jednego partnera i rodzinę na całe życie. Jestem rodzinnym człowiekiem i chcę pamiętać o swojej rodzinie, ona zawsze mnie wspiera w najlepszych i najgorszych chwilach, więc to świętowanie jest dla nich.