Niemieckie siatkarki już 1467 dni czekają na kolejne zwycięstwo nad Polkami w meczu o stawkę i jeszcze na nie poczekają. W piątkowy wieczór w turnieju Ligi Narodów zmierzyły się dwie niepokonane dotychczas w Belgradzie drużyny i Biało-Czerwone nie zostawiły żadnych złudzeń co do tego, kto zasłużył na utrzymanie tego miana.
REKLAMA
Zobacz wideo Spór Probierz-Lewandowski. Duda mówi o "wielkim zmartwieniu
Oba zespoły dotychczas w stolicy Serbii szły dosłownie łeb w łeb, wygrywając wcześniejsze dwa spotkania 3:2 i 3:1. To, co rzucało się w oczy w tych występach Polek, to słaby początek. Sam Stefano Lavarini przyznał przed pojedynkiem z Niemkami, iż jego drużyna w obu przypadkach zaczynała znacznie lepiej spisywać się dopiero od drugiej partii, a głównym problemem była nierówna gra. W piątkowy wieczór jego zespół pokazał, iż wyciągnął odpowiednie wnioski.
Szkoleniowiec Polek sporo jak na razie rotuje podczas drugiego turnieju LN, sprawdzając różne zestawienia. W piątek postawił na - teoretycznie - najmocniejsze w tej chwili i dało to gwałtownie efekt. W jego drużynie bowiem wszystkie elementy działały jak w zegarku.
Grymas na twarzy i kręcenie głową Giulio Bregoliego, który prowadzi Niemki od tego roku, był wymownym podsumowaniem tego, co działo się na boisku od samego początku. Gdy Polki prowadziły 5:2, to po raz pierwszy poprosił o przerwę. Ponownie zrobił to przy stanie 12:5 dla rywalek. Apelował wtedy do swoich zawodniczek, by bardziej ryzykowały na zagrywce.
- Nie chcę widzieć, iż przyjmujące choćby nie muszą zrobić kroku - apelował.
Niemki próbowały więc wywierać większą presję, ale nic to nie dawało. Bo Polki zbyt dobrze przyjmowały, zbyt dobrze atakowały, a do tego zbyt dobrze broniły i blokowały. Uwagę zwracała przede wszystkim skuteczność w tym ostatnim elemencie, bo brakowało jej trochę w poprzednich dniach. A teraz w zatrzymywaniu rywalek błyszczała choćby mierząca zaledwie 1,8 m rozgrywająca Katarzyna Wenerska.
- Pogrom - nie miała wątpliwości przy stanie 22:14 komentująca mecz w Polsacie Sport Joanna Kaczor-Bednarska.
Wtedy asem popisała się Wenerska, a ostatni punkt w tym secie - także bezpośrednio dzięki zagrywce - zdobyła Martyna Czyrniańska. Nieco szczęśliwe, bo piłka przeszła po taśmie i wyraźnie zmyliło to szykujące się do przyjęcia rywalki.
Los oddał nieco tego pecha Niemkom na początku kolejnej odsłony, kiedy to one w taki sposób zapunktowały. Powody do zadowolenia gwałtownie im jednak się skończyły, bo wyrównana rywalizacja trwała zaledwie kilka minut, a potem zaczął się kolejny okres dominacji Polek. Te prowadziły 12:8 po kolejnym asie Wenerskiej, chwilę później błyszczała na zagrywce i w ataku Martyna Łukasik, bohaterka czwartkowego meczu z Amerykankami.
Trener Niemek próbował zmian, wprowadzając m.in. Leanę Grozer. 18-letnia przyjmująca to córka słynnego i będącego jak wino Georga Grozera - 41-letniej gwiazdy reprezentacji Niemiec, który zapisał się także w pamięci także dzięki występom w PlusLidze. Ale ani zdolna nastolatka, która ze strony matki ma polskie korzenie, ani żadna z jej koleżanek nie była w stanie odmienić losów tej partii. A Polki szły po swoje z uśmiechem na ustach.
Te uśmiechy zniknęły im na chwilę z twarzy na początku trzeciego seta, w którym ekipa Lavariniego przegrywała 2:5. Ale gwałtownie się otrząsnęła, bo już po chwili był remis 6:6. A potem znów zaczęło się budowanie przewagi. Szkoleniowiec Polek dokonywał kolejnych zmian, ale drużyna wciąż trzymała poziom i bez żadnego problemu przypieczętowała czwarte z rzędu zwycięstwo w LN.
W tej edycji rozgrywek Biało-Czerwone mają na koncie sześć zwycięstw i jedną porażkę. W sobotę mają wolne od grania. Dzień później, na zakończenie turnieju w Belgradzie, zmierzą się z Serbkami.