Czasami może wydawać się zaskakujące, iż tenis nie jest inspiracją dla kolejnych filmów. Jego starcia gladiatorów jeden na jednego są z natury dramatyczne i psychologiczne, podczas gdy… przebiegły system punktacji oznacza, iż żaden mecz nie jest przegrany, dopóki nie zostanie przegrany. W projekt wpisane są trzymające w napięciu momenty kulminacyjne i zwroty akcji w ostatniej chwili. Z drugiej strony szybka i burzliwa akcja jest technicznie trudna do ujęcia w sposób ekscytujący i czytelny, a ten sam system punktacji może drastycznie zdezorientować każdego, kto nie śledzi tego sportu.
A może jest tylko tyle historii tenisowych do opowiedzenia. To z pewnością prawda, iż po obejrzeniu Pretendentzygorący i szalenie zabawny nowy melodramat tenisowy z Zendayą w roli głównej, w reżyserii Nazywaj mnie swoim imieniemLuca Guadagnino, uderzyło mnie zaskakujące podobieństwo do wcześniejszego filmu. Tyle iż ten film nie jest ani prawdziwym filmem sportowym, ani choćby pseudo-poważną, prestiżową miazgą Pretendentzy. 7 dni w piekle to wyjątkowo głupi 43-minutowy film dokumentalny HBO z 2015 roku, w którym występuje Andy Samberg z „The Lonely Island” i który można oglądać w serwisach Hulu i Max.
Trudno udowodnić moją tezę, nie psując całości żadnego filmu. Powinieneś obejrzeć ich obu; oboje są świetną zabawą. Powiedzmy, iż w obu przypadkach mamy do czynienia z zaciekłym, naładowanym emocjonalnie (i być może seksualnie) meczem pomiędzy rywalizującymi ze sobą graczami płci męskiej, który wykracza poza dystans — i znacznie wykracza poza to. W obu filmach występuje także różny stopień gorącej akcji w trójkącie; absurdalnie przedłużający się, fizycznie niemożliwy rajd przy siatce; i pewien gest, który przyspiesza. I oba kończą się uderzająco podobnie, mimo iż rzeczywiste wyniki są bardzo, bardzo różne.
Powyżej: Andy Samberg i Kit Harington 7 dni w piekle. Poniżej: Mike Faist i Josh O’Connor w Pretendentzy.
Być może kluczem do sukcesu obu filmów jest uznanie, iż tenis ze swoimi dziwnymi rytuałami, wielogodzinnymi meczami, wyciszoną intensywnością i ścieżką dźwiękową wypełnioną echem trzasków, chrząkań i klapsów jest w rzeczywistości dość śmieszny. Film Guadagnino toczy się ponad dwie godziny na granicy obozu wysokiego szczebla, popychany przez porywającą muzykę z klubu gejowskiego Trenta Reznora i Atticusa Rossa. 7 dni w piekle jest totalną parodią; nie ma takiego ograniczenia, jeżeli powściągliwość jest adekwatnym słowem.
7 dni w piekle podrabia ESPN 30 za 30Dokument sportowy w stylu. Jego tematem jest najdłuższy mecz w historii tenisa, trwające siedem dni starcie pierwszej rundy Wimbledonu. Najlepszym rozstawionym jest Charles Poole (Gra o tronKit Harington), tragicznie ponury Brytyjczyk niosący na ramionach nadzieje narodu. Dziką kartą jest Aaron Williams (Samberg), zaniedbany „zły chłopiec tenisa” w stylu Andre Agassiego, który tak się składa, iż jest przybranym bratem Venus i Sereny Williams. (W jednym z wielu występów gadających głów ze znanymi postaciami tenisa z prawdziwego świata Serena wyjaśnia to jej ojciec, Ryszardadoptował białego chłopca z ulicy i zamienił go w zawodowego tenisistę w „odwrotnej kolejności”. Ślepa strona.”) Aaron jest na dobrej drodze do powrotu po tym, jak w latach 90. zamordował sędziego liniowego serwem z prędkością 276 mil na godzinę.
7 dni w piekległównym celem są absurdalnie wydłużone mecze, z których znane są turnieje Wielkiego Szlema – szczególnie Wimbledon, gdzie deszcz często opóźnia grę na następny dzień, a tie breaki w setach finałowych były stosowane dopiero w 2019 r., co teoretycznie umożliwiło niekończące się mecze . Film zachwyca absurdem i masochizmem zarówno uprawiania, jak i oglądania tego sportu, ponieważ deszcz, smugi, wypadki drogowe, sztuczki magiczne i inne rzeczy spiskują, by uwięzić dwóch graczy i ich widzów w bolesnej tygodniowej spirali śmierci.
Zabawa pochodzi z 7 dni w piekleniezwykle szeroki, wręcz prymitywny humor (musisz lubić dowcipy o penisach — w końcu to knajpa Samberga) zmieszany z dziką parodią zarówno świata tenisa, jak i formatu filmów sportowych. Najlepszym gagiem w filmie jest znakomicie utrzymana dygresja do historii szwedzkiej sztuki szkicowej na sali sądowej, przedstawiona z całkowicie poważnymi minami przez legendy tenisa Johna McEnroe i Chrisa Everta, a także całą obsadę aktorów komiksowych. To przebiegła satyra na sposób, w jaki lekarze mogą wykorzystywać celebrytów i przywłaszczoną wiedzę specjalistyczną jako nośnik wszelkiego rodzaju ledwie istotnych, niezbadanych informacji.
Wśród tych kpiących z siebie gadających głów McEnroe jest szczególnie wartościowy pod każdym względem. (Jego najlepsza wypowiedź: „Aaron prawdopodobnie powinien był poddać się po zabiciu faceta. Ale tego nie zrobił, bo to dupek”. McEnroe pozostaje niepokonany w przeklinaniu.) David Copperfield również pięknie się prezentuje. Zawodowcy też są wspaniali, a Fred Armisen wciela się w rolę prezesa All England Club Edwarda Puddinga, weterana MCU Karen Gillan jako była dziewczyna supermodelki Charlesa Poole’a, Mary Steenburgen jako jego apodyktyczna matka, Lena Dunham jako dyrektor generalna ds. mody i niezapomniana zwrotka ze strony Michaela Sheena w roli Caspiana Winta, zboczonego, palącego nałogowo brytyjskiego nadawcę sportowego. Gładka narracja pochodzi od Jona Hamma.
Zanim sprawy osiągnęły punkt krytyczny siódmego dnia meczu, obaj gracze organizują wspólną konferencję prasową. Rozpoczyna się spór, a oni ścierają się ze sobą, obrzucając obelgami, a następnie kłótnia, która na krótko zamienia się w zdezorientowany, udaremniony uścisk. Zasadniczo, 7 dni w piekle I Pretendentzy mówią te same dwie rzeczy. Po pierwsze: sport może wiązać się z rywalizacją i dominacją, ale granica między dominacją a pożądaniem jest cienka. Po drugie: tenis jest absurdem.
7 dni w piekle jest transmitowany strumieniowo na Max, Hulu i YouTube (z abonamentem) i można je wypożyczyć Telewizor apple, Google Playi innych platform cyfrowych.