44-letni Mamed Chalidow na jubileuszowej gali KSW w walce wieczoru zawalczy z mistrzem kategorii półśredniej, Adrianem Bartosińskim. Jego 34. walka w KSW i 48. w ogóle, może być jedną z ostatnich okazji do zobaczenia w akcji legendy polskiego MMA.
REKLAMA
Zobacz wideo Mamed Khalidov wybiera się na sportową emeryturę? Ważna deklaracja
Kacper Sosnowski: Dobre pieniądze można wygrać na twoim zwycięstwie 16 listopada, bo bukmacherzy nie dają ci w walce z Adrianem Bartosińskim większych szans.
Mamed Chalidow: Ja przede wszystkim mówię: nie grajcie. Hazard to grzech, niedobrze. Kategorycznie jestem przeciwko, żeby ktokolwiek stawiał i wchodził w bukmacherkę. Chcecie oglądać, oglądajcie, bawcie się dobrze, ale samą walką, a nie obstawianiem.
Ale jesteś tym zaskoczony, iż tak bardzo bukmacherzy stawiają na twego rywala?
- Ja od jakiegoś czasu jestem underdogiem. To nie pierwszy raz. Tak było przez ostatnie parę walk, ale jakoś udawało mi się wygrywać choćby wtedy, gdy byłem underdogiem. Mam nadzieję, iż znów ekspertów zawiodę.
Jak skomentujesz słowa Adriana Bartosińskiego, który powiedział nam: "Mamed jest skrojony pod mój styl, ruchliwy striker, który uderza z kontry na wstecznym, to mi odpowiada".
- To, iż ja biję z kontry i czekam na błąd przeciwnika, to nie jest żadna tajemnica. To jest mój styl. No ale nie jestem typowym strikerem. Jesteśmy w świecie MMA.
Bartosiński też dodawał, iż trzeba uważać na twoje kopnięcia, bo one są zupełnie nieprzewidywalne, a też robią dużą i istotną robotę.
- Wiesz, iż przed walką mówi się i zwraca uwagę na coś, ale potem w walce dzieje się coś innego. To jest wszystko pewnego rodzaju rozgrywka, trochę taka gierka. Nie zdradza i nie mówi się o wszystkim.
Ty walczysz ostatnio tylko na największych czy najważniejszych galach. To co dzieje się wokół ciebie, ma duże znacznie?
- Jest to ważne, iż biorę udział w ważnych wydarzeniach i jestem w walce wieczoru i walczę na najwyższym poziomie, iż jeszcze daję radę pomimo swojego wieku. Mówię to, bo to są już moje ostatnie podrygi. Ja nie wiem, ile ja zawalczę jeszcze. To będzie jedna, dwie walki? To się rozgrywa właśnie teraz: jedna, dwie, może maksymalnie trzy? Nie wiem. Także ja nie wychodzę do walk z perspektywy underdoga. Ja idę po historię, po zwycięstwo.
To zabrzmiało trochę jak wstępne pożegnanie. Rozumiem jednak, iż po Bartosińskim na pewno będziesz chciał konfrontacji z Pawłem Pawlakiem, z którym zresztą miałeś walczyć teraz na KSW 100.
- No wiesz, mówię, iż przede mną jedna, dwie, trzy walki jak będzie mi się chciało. Ja już nic nie muszę... Robię to, bo czasami mam głód walki. Wilka zawsze ciągnie do lasu.
A ta walka, która nas czeka, trochę określi twoją przyszłość w klatce? Czy i tak jesteś na razie siebie pewny, szczęśliwy, zadowolony z tego jak funkcjonuje twój organizm i co się dzieje w głowie?
- Fizycznie u mnie wszystko jest bardzo dobrze. Pomimo swojego wieku, na sali, na treningu sprawności mi nie brakuje. Szybkość nie uciekła jeszcze. Jak jestem w roztrenowaniu i jestem cięższy, no to szybkość jest oczywiście inna. Najlepszą mam zwykle jak ważę 87 kg. Przy roztrenowaniu mam 94 kg, więc wtedy jestem wolniejszy, ale jak już schodzę do tej niższej wagi, to wiem, iż jest dobrze. Natomiast zawodnicy, którzy w roztrenowaniu ważą tyle, co ja normalnie, schodzą na 77 kilogramów, ale ja tego nie robię, bo czuję się komfortowo w 84. Po drugie nie chciałbym katować swojego zdrowia, bo to później to się odkłada.
Czy dla ciebie ważne są same wydarzenia? To, iż KSW jest na Narodowym, iż to setna gala? Bo jakby ciebie zabrakło na KSW 100, to trochę tak jakby kolega nie zaprosił na urodziny dobrego znajomego. Czy jednak bardziej liczy się przeciwnik, który stoi w klatce?
- To, iż to jest gala nr 100, 200, 300 nie ma żadnego znaczenia. Nie obchodzi mnie, iż to jest jubileusz. Bo żeby do tej setki doszło, to każda z poprzednich gal musiała się odbyć i to były gale, w których ja też brałem udział i inni zawodnicy brali udział. To były najważniejsze gale dla wszystkich z walczących. Teraz każda kolejna jest najważniejsza, bo chcemy wygrywać i do tego dążymy. Nie myślę sobie, iż to jest "setka" i iż muszę tam być. Dla mnie jest ważne, iż jest kolejna gala, gdzie ja mogę się bić i chcę, żeby to było sportowe wydarzenie, żeby był wysoki poziom. No a jak jeszcze jesteśmy w walce wieczoru, no to super.
Czym teraz po dwóch dekadach walk jest dla ciebie MMA?
- Tym samym co było, czyli pasją. Przez chwilę miałem obrzydzenie do tego sportu, ale później wszystko wróciło na adekwatne tory. Natomiast mam świadomość tego, jak to było, jak mi się bardzo nie chciało. Teraz chcę to robić dalej, ale zdaję sobie sprawę, iż już powoli trzeba schodzić z tej sceny.
A czy jak ty zejdziesz ze sceny, to widzisz już swoich następców?
- Są zawodnicy, którzy mają charyzmę i mają poziom sportowy, za chwilę będą mieli pole do popisu.
Ale tak konkretniej, choćby z karty gali KSW 100: Wrzosek, Pawlak, Bartosiński?
- Tak jak powiedziałeś przed chwilą, Wrzosek, Pawlak, kilku innych zawodników. Teraz nie potrafię ci powiedzieć, który z nich jest taki, iż mówię "wow". Ja na to patrzę trochę inaczej. Bo dla mnie w KSW jest mnóstwo zawodników, których ja chcę oglądać i dla mnie to jest przyjemność dla oka obejrzeć ich walki, bo widzę tam technikę, pewne elementy, niuanse, które są ważne i dla mnie to jest ciekawe. Dla mnie w KSW jest bardzo wysoki poziom sportowy, są dobre walki, widowiskowe.
Ciebie zawsze podziwiano za widowiskowość, iż byłeś nieprzewidywalny, czasami trochę jak z filmów akcji - okręcający się, fruwający.
- Ja za to właśnie polubiłem ten sport, iż mogłem próbować różnych rzeczy. Ryzykowałem, bo to były ryzykowne techniki i tak dalej, ale najbardziej właśnie mnie kręciło w tym wszystkim, żeby coś ryzykownego zrobić, żeby to doprowadziło do zwycięstwa. Ja byłem podjarany tym, jak mogłem wyjść i spróbować w walce, czegoś, co zrobiliśmy na treningu. Było to ryzykowne, ale miało zaskoczyć, nie było robione, by się komuś podobało i żeby z siebie zrobić nie wiadomo kogo. Ta gra, by oszukać rywala, była fajna. Zrobić coś, czego nikt się nie spodziewa.
To tak jak w swej walce wyniosłeś do góry i obaliłeś cięższego i większego Pudzianowskiego.
- Każdy myślał, iż ja będę w tej walce uciekał. A ja powiedziałem, iż ja będę stał i będę się bił i tak było. Bartosiński też myśli, iż ja będę uciekał.
A propos Mariusza: zaskoczyła cię jego deklaracja, iż nie da rady wejść na odpowiedni poziom i rezygnacja z walki na KSW 100?
- To jest decyzja doświadczonego zawodnika. To jest mądra decyzja. Możesz ją podjąć, jak słuchasz swojego ciała, nie robisz czegoś na siłę, żeby tylko wyjść, zgarnąć pieniądze. On najlepiej zna swoje ciało i to jest fajne, iż szanuje kibiców i mówi: "Słuchajcie, no jest taka sytuacja, więc nie chcę wyjść i dać z siebie 30, 40 proc., bo na tyle mnie tylko stać na ten moment". To jest uczciwe. Mam nadzieję, iż niebawem go zobaczymy w dobrej formie i jeszcze nam pokaże fajne walki.
Jeszcze raz do tego jubileuszu KSW wrócę, ale w twoim kontekście: co z tych lat w KSW masz w głowie najważniejszego? Debiut? Stadion Narodowy, Askhama?
- No pierwsza walka, to było coś. Torwar 2007 rok, było z 5000 ludzi. Byłem chłopakiem, który marzył o tym, żeby walczyć na dużych galach, a tu była taka możliwość u siebie w kraju, w Polsce. Pamiętam te emocje. Potem były kolejne etapy, zdobycie pasa i tak dalej. A najtrudniejsza sytuacja? Najcięższa nie była walka z przeciwnikiem. Jak wychodzisz do walki, wszystko gra, forma jest, nie ma kontuzji, nie jesteś chory, to już jest okej. Ja miałem kilka walk, między innymi te, które przegrałem, iż nie czułem się w nich dobrze. Było mi bardzo źle. To były dla mnie ciężkie walki, bo wychodziłem na nie w kiepskim stanie psychicznym. Walczyłem byle jak, przy chorobie, którą miałem. To były ciężkie momenty, bo musisz pokonać sam siebie, przez tą mgłę się przebić, zorientować się, gdzie się znajdujesz. No i ja takich walk stoczyłem w takim stanie kilka. Niektóre wygrałem, inne przegrałem. Wtedy ciężej oczywiście przyjąć jest porażkę. Ciężko jest się pogodzić z tym, iż nie możesz zawalczyć na 100 procent, bo przeszkadza ci ta mgła.
Mówisz, iż zostały ci jedna, dwie, trzy walki, a walczysz ostatnio raz na rok. Czyli w perspektywie dwóch lat jest szansa na to, iż zobaczymy ciebie na galach KSW?
- Szansa zawsze jest. Faktycznie tak wychodzi, iż walczę raz na rok. Tak jest dla mnie ok.
Damian Janikowski mówił mi ostatnio, iż on im jest starszy, tym pewnych rzeczy z zapasów nie robi, bo robić mu je coraz trudniej. Czy tobie też sporo z arsenału technik ubyło?
- Zauważ, iż Damian Jankowski od dziecka trenuje zapasy. To nie jest łatwa dyscyplina. Mnóstwo innych zawodników też się wywodzi z jakichś dyscyplin. To są lata treningów, kontuzje i tak dalej. Ja zacząłem trenować MMA jak miałem 23 lata, czyli późno. Nie uprawiałem żadnej innej dyscypliny. Teraz oczywiście jestem bardziej doświadczony, bardziej rozsądny. Nie robię już pewnych rzeczy. Jestem po operacji kręgosłupa, odcinka szyjnego, bo robiłem rzeczy, których nie powinienem robić. Dobrze, iż jak już zrobiłem tę operację, to przestały mi pewne rzeczy dokuczać i jest super. Jedyna rzecz, o której mówiłem już setki razy, to był problem mojej choroby, problem głowy i tylko tyle. Fizycznie czuję się super.